Okiem Kangura: Kogo urobić na dziko?

Najważniejsze rozstrzygnięcia światowego speedway’a są za nami, a właśnie w tym tygodniu wyjaśniono ostatnią kwestię - komu przyznać pozostałe cztery miejsca w stałej stawce Grand Prix.

W tym artykule dowiesz się o:

Co roku wywołuje to mnóstwo dyskusji, więc pozwolę sobie włożyć kij w mrowisko.

Co ma Harris do Kuciapy?

Jedną z najbardziej niezrozumiałych decyzji od lat jest wpychanie od lat do cyklu Chrisa Harrisa. Facet, poza paroma wyskokami, jest mizerniutki i aż szkoda patrzeć jak się męczył w stawce najlepszych. "Męczył", bo w tej stawce w przyszłym roku go nie będzie. Fajnie, że ktoś tak zdecydował.

To wpychanie do stawki Harrisa przypomina mi rzeszowski przypadek Macieja Kuciapy. Widać, że w Ekstralidze - zwłaszcza na wyjazdach - jest słaby, a mimo to dziwne rzeczy się dzieją. W 2006 roku notorycznie wypierał ze składu dużo lepszego Tomka Rempałę, w 2007 oczarował chyba rzeszowskich decydentów meczem u siebie z Unią Leszno i pamiętnym 14 .wyścigiem, bo wsadzali go do składu przez cały sezon.

W 2011 roku był najsłabszym seniorem w lidze (zwłaszcza na wyjazdach), a mimo to jego miejsce w składzie pozostawało niezagrożone. Po co go zatrudniono na sezon 2012 - nie wiem. Ale wiem, że znów był słabiutki (czego nie zmieni nawet parę niezłych meczów, jak ten z Polonią, Wybrzeżem czy Falubazem) i jakimś dziwnym trafem nikt nie próbował nawet w meczach wyjazdowych zastąpić go Tomo Lahtim czy Ricki Klingiem. Tym razem był drugim najgorszym seniorem Ekstraligi - po Chranowskim. Ciekawe, czy Kuciapa znów "złapie" kontrakt na sezon 2013, bo już coś mówił, że chciałby zostać. Jak do tej pory widzieliśmy, że nieważne jak cienko jeździł, i tak zawsze do składu się łapał.

Ale zostawmy Kuciapę, bo wiemy, że w Ekstralidze – jak on sam często podkreśla - "nie jest łatwo'. Przywołałem go tylko dlatego, żeby pokazać jak niezrozumiałe rzeczy dzieją się w żużlu. Harrisowi w GP również nie jest (a może z ulgą można powiedzieć "nie było"?) łatwo, a mimo to panowie z BSI wpychali go tam ciągle na siłę, co jest niezbyt zrozumiałe. Czemu? No bo BSI to Anglicy i Harris to też Anglik. Najwyraźniej nie wyobrażają sobie, że żaden "bloody Pom" mógłby nie startować w GP.

Zgodnie z opinią, która pojawiła się kilka tygodni temu, Harris kolejnej szansy nie dostanie (przynajmniej na razie), ale za to BSI wepchnęło kogo innego Anglika - Taia Woffindena. Ciekawe, czy Tai też zacznie cierpieć na syndrom Kuciapy. Raz już w GP był, a jak jeździł, to chyba wszyscy pamiętamy. Jesteśmy chyba jednak realistami i wiemy, że BSI Anglika nie odpuści, więc tak się musiało skończyć. Powiedźmy sobie jednak uczciwie – są lepsi od Taiai bardziej na to zasługują.

Czy nie za wcześnie na Darcy’ego?

Darcy Ward nie miał szczęśliwego sezonu. Kontuzja i niespecjalne wyniki w drugiej części sezonu. Mimo to dostał dziką kartę. Ja natomiast uważam przeciwnie - nie dokonał w tym roku nic takiego, aby na nią zasłużyć. Owszem, Darcy to przyszły (no już właściwie to teraźniejszy) uczestnik GP, może nawet mistrz świata. Ale myślę, że jako zawodnik musi jeszcze trochę dojrzeć. Oczywiście, że GP potrzebuje świeżej krwi, ale czy aby na pewno nie byłoby lepiej dla młodego Kangura, jakby na starty w GP jeszcze poczekał i sam sobie to miejsce wywalczył? Popatrzcie na kilka lat starszego "bliźniaka" - Chrisa Holdera. Awans musiał wywalczyć sam, a potem krok po kroku piął się na sam szczyt, który osiągnął na koniec tego sezonu. Ciężka praca popłaca. A Darcy… czy w jego przypadku możemy mówić o ciężkiej pracy? Owszem, możliwości ma niesamowite, ale to nie wszystko. Jak nie poprze tego ciężką harówą, to przepadnie w przeciętności. Dlatego obawiam się trochę, czy nie jest to dla niego za wcześnie. Czy nie należało mu pozwolić wywalczyć tego awansu samemu. No cóż… zobaczymy w przyszłym roku.

Hampel i Bjerre pomogli Vaculikowi

Nieprzyjemny był ten sezon. Najpierw Bjerre skasował Hampela w Kopenhadze, pozbawiając go szansy walki o medale, a potem na koniec sezonu sam się obalił. Efekt? Do GP wszedł z rezerwy Martin Vaculik, zostając jego rewelacją. Piękna wygrana w Gorzowie, a potem solidna jazda i nawet ktoś tak zaślepiony, jak BSI, musiał to zauważyć. No i Martin będzie w GP stałym uczestnikiem. Oby się nie spalił. Potencjał ma ogromny.

Z kolei Jarek Hampel to pechowiec sezonu. Jak już wspominałem, Bjerre pozbawił go szansy walki o medale. BSI to zauważyła i mimo mizerniutkiej końcówki w wykonaniu "Małego" postanowiła dać mu szansę w kolejnym sezonie. Tak sobie myślę, że to Jarek omal sam sobie nie zaszkodził przez te kiepskie występy. Wielu powątpiewało, że dostanie "dzikusa", ale na szczęście dla Jarka się mylili. O Jarku ciągle mówi się, że to młody zawodnik, ale chłop ma już trzydziestkę na karku i chyba to dobry czas, aby skasować więcej medali. Choć taki Gollob swój jedyny złoty medal IMŚ zdobył jak miał 39 lat, więc wiek nie zawsze ma znaczenie. Tak czy inaczej, Polak i Słowak pojadą w kolejnym sezonie GP.

Młodzi nacierają. Starsi też

"Dzikusy", "dzikusami", ale tak naprawdę kandydatów było więcej. W środku tygodnia napisałem nawet o tym tekst, ale że karty przyznano dość szybko, stał się nieaktualny. Zatem przemyślmy, kto ewentualnie w kolejnych sezonach dostać dzikie karty.

Sezon 2012 pokazał, że jest sporo młodych i starszych zawodników, którzy ostro naciskają na czołówkę światową i w przyszłości powinni znaleźć się w GP. Ich nazwiska przewijają się często w dyskusjach i publikacjach. Na czoło wysuwa się na pewno Michael Jepsen Jensen, który pojechał znakomicie w obu swoich turniejach GP, a do tego przyczynił się do złota Duńczyków w DPŚ. Jensen to melodia przyszłości. Młody, ambitny, głodny sukcesu. Tacy podnoszą adrenalinę i przynoszą emocje.

Jest jeszcze Thomas Jonasson. W tym roku to był "człowiek kontuzja". Ile on razy się rozbił, to chyba on sam pewnie nie zliczył. Ale jego występ w GP pokazał, że mógłby być tam ciekawą postacią. Nie inaczej jest z Juricą Pavlicem, który jednak w finale eliminacji do GP na własnym torze w Gorican nie pokazał nic ciekawego. Ale to też zawodnik, któremu należy się przyjrzeć. No i wreszcie polska młodzież - Pawlicki, Janowski i Zmarzlik, którzy pokazali, że należy o nich pamiętać i że pewnie wkrótce będą liczyć się w walce o najwyższe laury.

Ze starszych, to na pewno Grigorij Łaguta. Od dłuższego czasu jest przymierzany do stawki Grand Prix. I nic dziwnego. W ligach to prawdziwy wymiatacz i wielki wojownik. Zresztą jeździł już w GP z dziką kartą i potwierdził, że mógłby sporo namieszać. Tu chyba jest jednak ciut inny problem - mianowicie czy sam Łaguta jest jazdą w GP zainteresowany. Mam wrażenie, że koncentruje się na lidze, ale mam nadzieję, że się mylę.

Z innych starszych jest też Janusz Kołodziej. Być może ciut zapomniany po tym, jak wypadł z cyklu, ale ciągle mocny. W ligach na pewno mógł się podobać. Jest jeszcze Leon Madsen, który miał świetny sezon 2012 w Polce i Szwecji, a przypieczętował to wspaniałym występem w finałowym meczu w Tarnowie. To jeden z tych ciut starszych, ale wciąż jeszcze stosunkowo młodych zawodników. Choć tak sobie myślę, że nie jest to aż tak efektowna postać jak Łaguta, ale może pewnego dnia też powinien spróbować. Choć ci, co fascynują się agresywnie walczącymi Duńczykami, mówią, że Leon to taki bardziej Bjarne Pedersen niż Nicki Pedersen i na torze jest zbyt nudny.

Kto nie lubi GP Challenge?

Ostatnia sprawa. Czemu już od tylu lat wpakowuje się te stałe dzikie karty zamiast powrócić do normalnych eliminacji, jak to było wcześniej? Pamiętacie GP Challenge w starej postaci? Komu to przeszkadzało? Bo Andy Smith wszedł niego parę razy do cyklu? No i dobrze. To znaczy, że był na to dostatecznie dobry. A że potem jechał cienko… No i co z tego? Harris jest cienki przez większość swoich sezonów w GP i jakoś nie powstrzymuje to BSI przed pchaniem go tam na siłę. Wcześniej to samo było z równie marnym Nichollsem. Czy Woffindena też tak będą wpychać? Odgrzejcie lepiej ten GP Challenge. Wtedy ci, co nie znaleźli się w ósemce będą mieli szansę znów tam wejść. Żadne "dzikusy" nie będą wtedy potrzebne. A że wejdą goście pokroju Protasiewicza, Ułamka, Bjerre, Podersena, Mario Jirouta czy Artioma Łaguty? W jednodniowych finałach jakoś nie było to problemem. Tam zawsze byli jacyś ścigacze, na których robiło się punkty i jakoś się to kręciło. Nie rozumiem, czemu to tak komplikować. I pewnie nigdy nie zrozumiem. Podobnie, jak większość tych, co doczytała do końca. Tym - jak zwykle pesymistycznym akcentem - kończę i zapraszam za tydzień.

Źródło artykułu: