Wspomnienie Rafała Kurmańskiego (1982 - 2004)

 / Rafał Kurmański
/ Rafał Kurmański

We Wszystkich Świętych najczęściej wspominamy swoich najbliższych, którzy od nas odeszli. Środowisko żużlowe również pamięta o stracie wielkich sportowców. Jednym z nich był Rafał Kurmański.

"Kurmanek" przyszedł na świat 22 sierpnia 1982 roku w Zielonej Górze. Naturalnie pierwsze żużlowe kroki stawiał na obiekcie znajdującym się w jego rodzinnym mieście przy ulicy Wrocławskiej 69. Już u progu kariery eksperci wróżyli mu wielkie sukcesy. Rafał Kurmański wyróżniał się bowiem spośród swoich rówieśników, z którymi uczęszczał do żużlowej szkółki. W meczu ligowym Kurmański zadebiutował w 1999 roku. Oczywiście przywdział plastron z wizerunkiem Myszki Miki. Rywalem ZKŻ-u był Włókniarz Malma Częstochowa. Siedemnastoletni wówczas Kurmański w jednym starcie zdobył punkt.

Kariera Rafała rozkwitała należycie. Na pierwsze poważne sukcesy fani talentu wychowanka zielonogórskiego klubu nie musieli długo czekać. Kurmański w swoim dorobku posiadał dwa brązowe medale MDMP (2000, 2003), również dwa krążki MMPPK (2001 - złoty, 2002 - brązowy). Indywidualnie w 2001 roku Rafał Kurmański stanął na drugim stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. W lidze zaczynał stanowić o sile ekipy z Grodu Bachusa. Dla kibiców Falubazu stał się idolem i ogromną nadzieją, która miała szansę nawiązać do wielkiej legendy zielonogórzan, Andrzeja Huszczy.

Kurmański zdobywał także punkty za granicą. Nie miał większych problemów z angażem w brytyjskiej Elite League i szwedzkiej Elitserien. Zresztą to właśnie na Wyspach Brytyjskich wystąpił w ostatnich zawodach w karierze… Rafał budził podziw nie tylko przy W69, ale w całym kraju. Wszystko wskazywało na to, że Polska będzie dumna z kolejnego wybitnego reprezentanta na arenie międzynarodowej. Zresztą już w 2003 roku otrzymał dziką kartę na rundę Grand Prix w Chorzowie. Obowiązujący wówczas system rozgrywania zawodów GP spowodował, że po trzech biegach "Kurmanek" pożegnał się z turniejem, ale warto odnotować, że w drugim wyścigu dojechał do mety jako pierwszy. Zawsze walczył do końca o korzystny wynik. Dla siebie i dla drużyny. Nawet, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna. Tak było w 2003 roku na torze w Częstochowie, w meczu, który ze względu na rozkład lotów ówczesnego lidera Lwów Ryana Sullivana rozegrano o nietypowej godzinie 11. Wtedy to właśnie honoru zielonogórzan bronił z numerem 8 na plecach Rafał Kurmański, który dla macierzystego zespołu wywalczył 16 punktów. 16 na 30 całej drużyny, bowiem mecz zakończył się zwycięstwem miejscowego Włókniarza w stosunku 60:30.

Rok 2004 był pierwszym dla Rafała Kurmańskiego w gronie seniorów. Któż by przypuszczał, że ostatnim… Początek sezonu układał się nieźle dla 22-latka. W lidze "Kurmanek" zapisywał na swoim koncie dwucyfrowe wyniki i był jednym z filarów ZKŻ Quick-Mixu Zielona Góra. Kilka spotkań nie powiodło się jednak po jego myśli. Po meczu w Tarnowie, gdzie zdobył 3 punkty, powiedział: - Chwilowo mam z tym wszystkim "doła". Nie mogę się pozbierać. Nie wiem, co więcej powiedzieć. Nie będę nic wymyślał. Kurmański zaznaczył również, że sprzęt, w który sporo zainwestował, zawodził go. Nikt nie miał pojęcia, że 16 maja na torze w Lesznie, w spotkaniu miejscowej Unii z ZKŻ-em, Rafał Kurmański po raz ostatni zaprezentował się w rozgrywkach ligowych w Polsce. Nie zawiódł swoich kibiców, gdyż zdobył 10 punktów i dwa bonusy. Później wybrał się jeszcze na mecze w szwedzkiej Elitserien (9+1) i brytyjskiej Elite League (7 "oczek" w czterech startach).

{"id":"","title":""}

To, co działo się w życiu prywatnym i głowie Rafała wiedział przede wszystkim on sam i ewentualnie ludzie najbliżej go otaczający. Po 8. latach od śmierci Kurmańskiego wciąż nie do końca wiadomo, co tchnęło 22-latka do tak strasznego czynu. 30 maja 2004 roku Rafał Kurmański został znaleziony martwy w jednym z zielonogórskich hoteli. Popełnił samobójstwo. Tego samego dnia jego zielonogórski zespół podejmował przy Wrocławskiej Unię Leszno. Mecz się odbył.

Kibice pamiętają "Kurmanka" jako uśmiechniętego, energicznego i sympatycznego młodego mężczyznę, który co niedzielę sprawiał im sporo radości swoją postawą. Są mu wdzięczni za pięć lat, podczas których wlał w ich serca nadzieje na lepsze jutro. Doskonale pamiętają jego szarżę z 14 biegu spotkania Startu Gniezno z ZKŻ-em Zielona Góra z roku 2002, dzięki której ostatecznie zielonogórzanie mogli cieszyć się z awansu do Ekstraligi.

{"id":"","title":""}

Na grobie Rafała stale płoną znicze, a pomnik ozdabiają świeże kwiaty. Szczególnie miejsce pochówku Kurmańskiego wygląda właśnie w dniu Wszystkich Świętych. Kibice, którzy w zdecydowanie innych nastrojach na stadionie Falubazu dopingują swoich ulubieńców, tym razem w zadumie i ze wspomnieniami w głowach maszerują na cmentarz by oddać hołd jednemu z żużlowych gladiatorów przed jego grobem. A przecież oba miejsca dzieli raptem jedna ulica… Rafał powinien być właśnie po tej drugiej stronie. Powinien odbierać kwiaty, ale z rąk uroczych pań podczas każdej prezentacji zapowiadającej zbliżającą się za kilka chwil męską rywalizację.

Źródło artykułu: