Rafał Mandes: W mitologii, religii czy matematyce siódemka to szczęśliwa liczba. Panu po ostatnim sezonie miło ona się jednak raczej nie kojarzy. Prawda?
Dariusz Śledź: Niestety, to nie był udany sezon. Liczyliśmy na dużo lepszy wynik, ale taki jest sport. Raz jest się na górze, raz na dole, raz ktoś sprawia miłą niespodziankę, raz ktoś mniej radosną. I my sprawiliśmy tą mniej radosną. Złożyło się na to naprawdę wiele czynników.
Najlepszy z rzeszowian, Grzegorz Walasek, to dopiero dziesiąty zawodnik sezonu. Tylko najlepszy w ekipie Betardu Wrocław może "pochwalić" się gorszym wynikiem. Czy brak takiego zdecydowanego lidera miał wpływ na gorszy wynik drużyny?
- Grzesiek pojechał naprawdę dobry sezon i nie można mieć do niego pretensji. Skupianie się teraz na jednostkach i wymienianie ich z nazwisk nie będzie najlepszym rozwiązaniem.
Ale nie chodzi o wskazywanie poszczególnych winnych. Po prostu moim zdaniem nie było u was lidera.
- To prawda. Zabrakło takiej lokomotywy, która by to wszystko pociągnęła, która by wszystkich zmobilizowała, napędziła zespół do jeszcze lepszej jazdy.
Ostatni medal ekipa z Rzeszowa wywalczyła w 1998 roku. Wtedy nie było w drużynie gwiazd z tej najwyższej topowej półki, a jednak na podium udało się wskoczyć. Czego brakowało wam teraz, by powtórzyć tamten wynik?
- Jak już mówiłem, złożyło się na to wiele czynników. Tłumaczenie się brakiem szczęścia często odbierane jest jak tania wymówka, ale w naszym przypadku naprawdę słowo "pech" było kluczowe. Poza tym nie można zapominać o tragedii, która nas dotknęła.
Śmierć Lee Richardsona musiała się mocno odbić na drużynie.
- Siedziało to z tyłu w głowie każdego z nas do końca sezonu. Nie można było ot tak po prostu o tym zapomnieć. Mnie trudno jest o tym mówić także i teraz.
Po rezygnacji Jasona Crumpa z występów w Grand Prix powiedział pan, że może mu już brakować motywacji. Nie obawia się pan, że tej motywacji zabraknie i w lidze w przyszłym sezonie?
- Nie ma na to szans. Rozmawiałem z Crumpem i on powiedział mi, że teraz najważniejsze są dla niego ligowe występy, więc o jego motywację nie musimy się martwić. Na razie jednak musimy z nim dojść do porozumienia w kwestiach kontraktowych.
Skupmy się na przyszłym sezonie. W mediach, m.in. Przeglądzie Sportowym, można było przeczytać, że pani prezes Marta Półtorak sonduje możliwość sprowadzenia do Rzeszowa szkoleniowca Marka Cieślaka. Parafrazując słowa premiera - jak żyć z taką świadomością panie trenerze?
- (śmiech) Marek to uznana marka i nie dziwi mnie, że wszyscy prezesi chętnie z nim rozmawiają i chcieliby go mieć u siebie. Pani Marta dobrze wie co ma zrobić, by za rok jej drużyna zaprezentowała się lepiej niż w zakończonym niedawno sezonie. Ja spokojnie czekam na rozwój wypadków, podchodzę do tego typu spekulacji bardzo spokojnie.
Załóżmy, że zostaje pan na przyszły sezon. Niedługo początek okienka transferowego, niedługo także Boże Narodzenie. Kontrakty z jakimi zawodnikami chciałby pan znaleźć pod choinką?
- Na razie poczekajmy na zatwierdzenie regulaminu i dopiero jak dowiemy się w jakich realiach przyjdzie nam funkcjonować, to będzie można rozpocząć rozmowy. Oczywiście mam swoje marzenia, a pod choinką chętnie znalazłbym podpisany kontrakt np. z Jarkiem Hampelem czy Nickim Pedersenem. Zresztą na rynku jest zdecydowanie więcej znakomitych żużlowców, którzy mogliby poważnie wzmocnić naszą drużynę.
Kluby polować będą głównie na Nickiego Pedersena i Tomasza Golloba. Pierwszy bardzo lubi Rzeszów, drugiego namówić mógłby pan - w końcu w 1994 roku w Brokstedt wywalczyliście srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Świata.
- Jeden i drugi pasowaliby do naszej drużyny. Zresztą jak do każdej innej. Ci dwaj panowie to klasa sama w sobie i na pewno byłby to miły świąteczny prezent dla mnie i dla kibiców z Rzeszowa.
Wspomniał pan o regulaminie. Jak mocno denerwują pana te ciągłe zmiany przepisów i zasad? Ma pan jakiś pomysł, by wreszcie w naszych ligach zapanowała normalność w tej kwestii?
- Pomysł jest prosty i wszyscy dobrze go znają. Trzeba stworzyć przejrzysty regulamin, który będzie obowiązywać we wszystkich ligach przez kilka lat, a ewentualne zmiany będą już tylko kosmetyczne. Na razie niestety regulamin z roku na rok jest coraz grubszy, a to prowadzi donikąd. Żużel od lat to sport, w którym w biegu jedzie czterech zawodników, pokonują oni cztery okrążenia, a zwycięzca dostaje trzy punkty. To się nie zmieniło, ten sport jaki był taki jest, ale ktoś chyba o tym zapomniał.
Dlaczego tak się dzieje?
- W naszym kraju wszystkich zawsze i wszędzie podejrzewa się o przekręty. W żużlu jest tak samo. Jak ktoś zrobi coś inaczej niż inni, zaraz jest mowa o przekręcie. Stąd tyle paragrafów, kruczków prawnych, itd. Niech przekrętami zajmuje się Główna Komisja Sportu Żużlowego, a my skupmy się na sporcie, bo on już dawno niestety zszedł na drugi plan.
Leszek Blanik w rozmowie z naszym portalem przyznał, że chory regulamin odbija się głównie na frekwencji na trybunach, bo kibice najzwyczajniej w świecie nie mogą się w tym wszystkim połapać. Zgadza się pan z taką opinią?
- Blanik ma w stu procentach rację. Żużel to jeden z nielicznych sportów w Polsce, w którym ludzie odpowiedzialni za regulamin robią wszystko, by zniechęcić, a nie zachęcić kibiców do przychodzenia na stadiony.
Ostatnio rozmawialiśmy także z Zenonem Plechem. Jednym z tematów była postać Marka Cieślaka i jego fenomen. Zdaniem pana Plecha w żużlu trenerzy nie mają wiele do powiedzenia. Jak jest skład, są zwycięstwa, jak nie ma dobrej ekipy to nie pomoże i cudotwórca.
- Ale to tyczy się niemal każdego drużynowego sportu - jak nie ma wykonawców, to niezwykle trudno o sukcesy. Z drugiej strony Marek Cieślak tak potrafi zmobilizować drużynę i wprowadzić taką atmosferę, że zawodnicy są potem nakręceni już tylko na jazdę i nie myślą o niczym innym. Miałem okazję przez rok z bliska podpatrywać Marka w pracy i moim zdaniem to znakomity fachowiec. Mam do niego olbrzymi szacunek, to świetny trener.
Wróćmy jeszcze do zakończonego sezonu. Kto był najlepszy, kto zawiódł, a kto był największym zaskoczeniem?
- Na plus wielu juniorów, którzy ładnie zapunktowali w perspektywie całego sezonu i to nas wszystkich powinno cieszyć. Największy minus to ten nieszczęsny regulamin, a zaskoczenie? Dla mnie zaskoczeniem była słaba jazda mojej drużyny.
Holder mistrzem świata, dzikie karty dla Warda, Hampela i Woffindena. Cieszy pana ten powiew młodości?
- Tytuł trafił w odpowiednie ręce. Holderowi żużel sprawia dużo frajdy, on jest wiecznie uśmiechnięty, a to najlepsza reklama żużla jaką można sobie wyobrazić. Jestem przekonany, że Chris swoim podejściem zachęci wielu młodych chłopaków do uprawiania tego sportu. Co do dzikich kart wątpliwości także nie mam: Hampel i Ward w pełni na wyróżnienie zasłużyli, a Woffinden... No cóż, Anglicy muszą mieć swojego człowieka w Grand Prix.
2. Zbigniew Suchecki 4,53
3. Jason Crump 7,87
4. Rafał Okoniewski 7,51
5. Matej Zagar 8,20
6. Łukasz Sówka 4,00
KSM: 40,82
Skład bardzo solidny, wyrównany. W mojej opin Czytaj całość