Przemysław Pawlicki był jedną z najjaśniejszych postaci wtorkowego gnieźnieńskiego półfinału Brązowego Kasku. Pomimo nie najlepszych startów, na dystansie doskonale radził sobie z rywalami i po trzech seriach występów, z kompletem punktów, był samodzielnym liderem. W tym momencie trudno było sobie wyobrazić inny scenariusz niż pewne zwycięstwo w całych zawodach młodziutkiego zawodnika Unii Leszno.
W czwartym kolejnym swoim starcie Pawlicki dotknął taśmy i został wykluczony z powtórki. Niestety, pech nie ominął go również w ostatnim wyścigu, w którym nieszczęśliwie upadł i został odwieziony do szpitala. Sprawcą upadku sędzia zawodów uznał młodego leszczynianina, ale spora część kibiców winnego upatrywała w Arturze Mroczce.
Po wyjściu spod taśmy żużlowiec GTŻ Grudziądz pojechał tuż przy samej bandzie, nie zostawiając zbyt wiele miejsca swojemu młodszemu rywalowi. Bardzo szybki tego dnia Pawlicki, chcąc jednak uniknąć kolizji starał się zamknąć manetkę gazu, ale w tym momencie zahaczył o dmuchaną bandę i bardzo niebezpiecznie upadł.
Zaraz po tym nieszczęśliwym zdarzeniu młody zawodnik został odwieziony do gnieźnieńskiego szpitala, gdzie usztywniono mu lewą rękę aż do wysokości barku. Udało nam się dowiedzieć, że jeszcze we wtorek Pawlicki ma zostać przewieziony do szpitala w Poznaniu, gdzie ma przejść skomplikowaną operację. Pierwsze diagnozy są bardzo niekorzystne dla niego i mówią nawet o 2-3 miesiącach przerwy.