Jarosławowi Hampelowi - podobnie jak wielu innym żużlowcom - plany przed sezonem pokrzyżowała aura. Większość zawodników będzie miała okazje pojeździć przed ligą w sparingach. "Mały" jednak już w niedzielę wylatuje do Auckland na inauguracyjny turniej Grand Prix w sezonie 2013. - Nie udało się potrenować, tyle ile chciałem. Zakładałem bowiem, że uda mi się pojeździć znacznie więcej. Trenowałem jedynie w Berlinie i Krsko. W Polsce nie udało mi się nigdzie wyjechać na tor - wyjaśnia dla SportoweFakty.pl reprezentant Polski.
Jarosław Hampel najbardziej zadowolony jest z treningowych jazd w słoweńskim Krsko. - W pierwszym dniu faktycznie udało się tam dosyć dużo pojeździć. Obiekt w Krsko ma długie proste, więc trochę przypomina tor w Auckland. Tor w Krsko jest w ogóle długi, więc można było poczuć już dużą prędkość. Nie ukrywam jednak, że liczyłem na dwa dni intensywnych treningów w Słowenii, ale plany pokrzyżowała pogoda. Nawet na południu Europy aura jest kapryśna. Może nie ma tam śniegu, jak w Polsce, ale padający deszcz przeszkadzał w treningach - dodaje żużlowiec Stelmetu Falubazu Zielona Góra.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Uczestnik cyklu Grand Prix wierzy, że braki treningowe z Europy uda mu się nadrobić w Auckland, dokąd wylatuje już w niedzielę. - Lecimy najpierw do Londynu, a stamtąd przez Hongkong do Auckland. Logistycznie wszystko jest dobrze dograne. Na miejscu też będziemy mieli trochę czasu do treningowych. Organizatorzy zaplanowali dwie sesje treningowe i jest to bardzo korzystne rozwiązanie, szczególnie dla zawodników, którzy nie mieli dużo okazji do startów. Postaram się optymalnie wykorzystać treningi przed Grand Prix Nowej Zelandii - zapewnia Hampel.
Uczestnicy cyklu Grand Prix w Auckland sprzęt do Nowej Zelandii wysłali już 5 marca. Jarosław Hampel z uwagi na małą ilość treningów, zakładał nawet wariant pokrycia kosztów dodatkowego bagażu w postaci kolejnego silnika. Zrezygnował jednak z tego pomysłu. - Nie było po prostu sensu zabierać następnego silnika do testów. Gdybym był przekonany do któregoś z silników, że jest naprawdę bardzo dobry i warto go zabrać, zdecydowałbym się na takie rozwiązanie. Miałem jednak zbyt mało czasu na testy, stąd też zdaję się na te silniki, które poleciały do Auckland. Mam tam sprawdzony silnik, który dobrze spisywał się na tym torze w poprzednim sezonie. Zabrałem dwa dwa inne silniki do testów. Wolę skupić się na miejscu na nich niż dobierać jeszcze kolejną jednostkę, bo i tak nie będzie na tyle czasu, żeby wszystkie odpowiednio sprawić. Mam nadzieję, że dokonam dobrego wyboru. Jadę tam walczyć o jak najlepsze miejsce - kończy nasz rozmówca.