Szefowa rzeszowskiego klubu nie oglądała całego turnieju o Grand Prix Nowej Zelandii, ale jest bardzo zadowolona z wyników inauguracyjnej rundy. - Niestety, nie oglądałam na żywo zawodów. Widziałam tylko niektóre wyścigi, ale oczywiście znam wyniki i muszę przyznać, że był to polski dzień w Auckland. Jeśli do tego dodam trzecie miejsce na podium reprezentanta naszego klubu, Nickiego Pedersena, to przyznaję, że lepszego scenariusza nie mogłam sobie wymarzyć - powiedziała dla SportoweFakty.pl Marta Półtorak.
Pomimo niepewności co do formy poszczególnych zawodników, w tym reprezentantów Polski, Grand Prix w Auckland przyniosło nadspodziewanie dobre rozstrzygnięcie dla Biało-Czerwonych. - [i]Przed inauguracyjnym turniejem w Auckland było sporo znaków zapytania. Mogliśmy się obawiać, czy Jarosław Hampel jest już w optymalnej formie czy Tomasz Gollob doszedł do porozumienia ze swoim sprzętem. Grand Prix Nowej Zelandii potoczyło się znakomicie dla Polaków.
Dwa miejsca na podium polskich żużlowców - to było marzenie. Okazało się ono rzeczywistością. Jestem przekonana, że ponownie może być to polski sezon w cyklu Grand Prix. Wierzę, że zarówno Jarosław Hampel jak i Tomasz Gollob mogą nawiązać do sezonu 2010, kiedy to dominowali w światowym żużlu. Oczywiście, po jednym turnieju jeszcze za wcześnie, by wyciągać daleko idące wnioski, ale niewątpliwie nasi żużlowcy są w formie od początku zmagań o tytuł mistrza świata [/i]- podkreśla Marta Półtorak.
Zdaniem prezes PGE Marmy Rzeszów sezon 2013 w cyklu SGP zapowiada się bardzo ciekawie. - Różnice pomiędzy zawodnikami po pierwszym turnieju są minimalne. Mam nadzieję, że pod względem sportowym ten sezon będzie bardzo emocjonujący, a reprezentanci Polski są w stanie walczyć o medale z tytułem mistrzowskim włącznie - dodaje Półtrorak.
Z kolei reprezentant rzeszowskiego klubu, Nicki Pedersen fatalnie rozpoczął Grand Prix w Auckland, by później rozkręcać się z wyścigu na wyścig. - Wiadomo, że pierwsze starty nie zawsze są przełożeniem aktualnej formy, bo zawodnicy szukają jeszcze wówczas optymalnych ustawień. Faktycznie jednak po dwóch zerach Nickiego Pedersena, można było się zaniepokoić o jego dyspozycję, a najbardziej pewnie on sam zaskoczył się in minus. Wiedzieliśmy, że jedzie mocno pobijany z bolącymi żebrami. Na pewno nie ułatwiało mu to walki na torze, choć w drugiej części zawodów nie było w ogóle widać, że Nickiemu coś doskwiera. Duńczyk pozbierał się i walczył, dojeżdżając ostatecznie aż na podium. Potwierdził tym samym, że jest dobrze przygotowany do sezonu - kończy nasza rozmówczyni.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Każdy zawodnik pracuje na swoją przyszłość i w wiekszości idzie tam gdzie mu więcej dadzą. Czytaj całość
Ty lepiej już nic nie myśl bo nie potrafisz.