Arkadiusz Rusiecki: Zawodnicy pokazali, że można, ale...

Niełatwy początek sezonu mają za sobą żużlowcy Lechma Startu Gniezno, którzy w dwóch meczach zdobyli dwa punkty. Prezes Arkadiusz Rusiecki przyznaje, że beniaminek ma jeszcze wiele do nadrobienia.

Szymon Kaczmarek
Szymon Kaczmarek

W ligowej inauguracji czerwono-czarni zostali zdeklasowani przez Stelmet Falubaz Zielona Góra. Nic więc dziwnego, że atmosfera w gnieźnieńskim klubie stała się dość nerwowa. Czwartkowe zwycięstwo z Betard Spartą Wrocław pozwoliło, zdaniem Rusieckiego, nieco odetchnąć przedstawicielom beniaminka. - Mówię tutaj o zawodnikach, sztabie szkoleniowym, kibicach i sponsorach, którzy troszkę zaczęli już powątpiewać czy to wszystko ma sens. Nie ma jednak jakiegoś wielkiego uśmiechu na ustach, bo mam świadomość ogromu pracy, który przed nami stoi. Zawodnicy pokazali, że można, ale będzie to wymagać jeszcze treningów, wspólnego spasowania się wzajemnie. Ten zespół musi się rozumieć w parku maszyn i nad tym będziemy pracować, stąd może ta niepełna radość - tłumaczy działacz.

W meczu z wrocławianami dobrze spisali się liderzy zespołu, jednak 4 dni wcześniej Antonio Lindbaeck, Bjarne Pedersen i Sebastian Ułamek zanotowali słaby występ. Sternik Lechma Startu podkreśla, że przed zawodnikami i sztabem szkoleniowym jeszcze wiele godzin ciężkiej pracy, nie tylko na torze. Szczególnie, że zadaniem beniaminka mają być przede wszystkim wygrane u siebie, a za tydzień do Grodu Lecha zawita PGE Marma Rzeszów. - Trzeba to wszystko jeszcze konstruować mentalnie. Drużyna musi w siebie wierzyć. Zielona Góra pokazała nam, że gdy w szeregi zespołu wdziera się jakaś odrobina powątpiewania, to dajemy się dość łatwo wypunktować. To będzie kolejny mecz - dla nas tak naprawdę wszystkie będą o wszystko. Musimy się przyzwyczaić, że cały rok jedziemy pod presją. Rzeszów to czołówka tegorocznej ekstraligi. Trudno to oceniać po jednym meczu, ale oni już pokazali, że są równym zespołem.

Lechma Start sporą część swojego budżetu opiera na wpływach z biletów. W niedzielę na stadionie zjawiło się ok. 11 000 widzów, w czwartek ok. 7000. Rusiecki uznaje liczbę fanów na potyczce z Betard Spartą za przyzwoitą, choć zawsze mogło być lepiej. - Ta godzina mimo wszystko była trochę wczesna. Mając światła mogliśmy zrobić te zawody nieco później. Mieliśmy taką możliwość, ale kiedy podejmowaliśmy decyzję na dworze było -10 stopni Celsjusza i 15cm śniegu, stąd ostrożne godzinowe trafienie. Cieszę się, że kibice w nas nie zwątpili i liczę, że dalej będą z nami. Ten sezon będzie dla nas bardzo trudny, a to jest jednak nasz najważniejszy sponsor. Tak naprawdę od tej frekwencji będzie wiele zależeć. Morale zespołu, możliwość inwestycji w sprzęt - to naprawdę bardzo ważny element - podkreśla.

Już w niedzielę czerwono-czarni udadzą się do Leszna. Miejscowa Fogo Unia nie jest tak silna, jak choćby w zeszłym sezonie, ale na swoim torze będzie zdecydowanym faworytem. Na co będzie stać beniaminka w konfrontacji z Bykami? - Myślę, że udamy się tam z dużo mniejszą presją, bo nikt beniaminkowi nie każe wygrywać na wyjeździe, więc o tyle powinno być łatwiej. Nie jeździliśmy tam wiele lat, będzie to naprawdę dla nas nowość. Derby Wielkopolski, zatem na pewno głośno na trybunach. Potrzebujemy jedno-dwóch meczów, gdzie po prostu się pościgamy, bez wielkiego parcia na wynik. Ja bardzo chciałbym, aby to spotkanie było na styku, ale czy to będzie możliwe - nie jestem w stanie powiedzieć - kończy Rusiecki.
Jak Orły radzą sobie w Lesznie?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×