Dawid Stachyra w meczu z Kolejarzem Rawag Rawicz zdobył dziewięć punktów i bonus, jednak sam nie był zadowolony ze swojej postawy. - To co dzisiaj się działo, to załamka. Jestem rozbity, bo poczyniłem dużo pracy w ostatnim tygodniu. Motocykle zostały wysłane do majstra, by je wypróbować w meczu z Kolejarzem i pojechać na nich w Grudziądzu. Okazało się, że trzeba znów odbyć wizytę. Coś jest nie tak, bo motor totalnie stracił start i co bieg próbowałem nowych przełożeń - zrelacjonował Stachyra, który za każdym razem musiał walczyć o punkty na dystansie. - Nie jestem w stanie przegrywać pięciu startów, bo umiem wychodzić spod taśmy. Teraz motocykl był totalną klapą na starcie, ale miałem na szczęście siły by powalczyć na trasie. Dla mnie to nie jest powód do dumy, bo z lepszymi rywalami nie zrobię punktów. Trzeba znów męczyć ten silnik i szukać rozwiązania. Na tę chwilę jest padaka - dodał załamany żużlowiec Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Gdańszczanie pokonali beniaminka I ligi różnicą czternastu punktów i nie jest to zbyt pokaźne zwycięstwo, patrząc choćby na budżety i potencjał obu zespołów. - Nie możemy patrzeć w ten sposób. Jechali juniorzy i wynik nie jest adekwatny do tego, jaki jest rywal. Żużel pokazał w niedzielę swoje oblicze. Niepotrzebnie wciąż mówi się o awansie, bo przyjechał zespół który nie jest przez nikogo brany pod uwagę i chłopaki wygrywali biegi i pokazali lwi pazur nie tylko na mnie, ale na każdym z chłopaków. Tak jak my siadają na motor, mają ambicję i chcą wygrywać. Nie można nikogo lekceważyć, bo nawet najsłabszy rywal może sprawić niespodziankę - przyznał zawodnik, który po raz drugi w karierze zasilił gdański klub. - Dla mnie jedyną opcją jaką widzę jest wizyta u mechanika, bo motocykl nie może być dobry w polu i zły na start. Miała być euforia i podbudowanie się przed Grudziądzem, a sprzęt zawiódł. Dobrze, że teraz a nie w Grudziądzu i mam jeszcze czas na korekty - zauważył Dawid Stachyra.
5 maja zostanie rozegrany hit pierwszoligowych rozgrywek. Gdańszczanie pojadą do Grudziądza, zmierzyć się z miejscowym GKM-em. - Wiadomo jakiej rangi jest ten mecz, ale podchodzimy do niego tak samo, jak do każdego spotkania. Jedziemy zrobić to, co najlepiej umiemy. Każdy musi pokazać co potrafi i jesteśmy w stanie zrobić wynik. Drużyna żużlowa to siedmiu zawodników i co najmniej pięciu musi pojechać dobre zawody. Liczy się całość i jak pozbieramy klocki do kupy, będzie sukces - zapowiada. - Mi się tam zawsze dobrze jeździ, więc nie ma problemów z torem, czy nawierzchnią. Kwestia dogrania sprzętu. Silnik, na którym w 2010 roku na dzień dzisiejszy totalnie nie istnieje, drugi na którym zrobiłem rok temu dobry wynik jest bolączką - przyznaje Stachyra.