Mateusz Kędzierski: Niestety nie udało się odjechać meczu w Rzeszowie. Z powodu niesprzyjającej pogody sędzia zdecydował się odwołać te zawody.
Przemysław Pawlicki: My jako przyjezdni jechaliśmy tutaj wiele kilometrów i chcieliśmy poczekać z tą pogodą. Ta aura nam nie sprzyja, bo cały czas pada i te zawody nie mogły się odbyć. Sędzia stwierdził, że ten mecz nie zostanie rozegrany i to jest dobra decyzja. Tor jest zalany.
Prognozy pogody też nie były optymistyczne.
- Tak i też nie chodzi o to, żeby wygrać start i potem jechać gęsiego. Myślę, że gdyby te zawody się odbyły, to tak by to wyglądało. Czekamy na datę rezerwową i trzeba będzie tu jeszcze raz przyjechać.
W niedzielę to rzeszowianie przyjadą do Leszna. W ostatnim meczu zaliczyliście bolesną przegraną w meczu z Betardem Spartą Wrocław i z pewnością będziecie chcieli to zrekompensować swoim kibicom.
- W niedzielę mamy u siebie rewanż z drużyną z Rzeszowa. Trudno mi odpowiadać na takie pytania, bo liga pokazuje, że wszystkie mecze są ciężkie. Wszystkie drużyny jadą świetnie i dużo będzie zależało od dyspozycji zawodników w danym dniu. Niemal każdy mecz w Ekstralidze jest wyrównany. Wiadomo, na papierze niektóre drużyny odstają, a z kolei inne mają mocniejsze składy. Dzisiaj każdy może wygrywać biegi i trzeba się koncentrować na wszystkie zawody. Według mnie nie ma meczów łatwiejszych i trudniejszych.
Zapytam jeszcze o twój stan zdrowia ponieważ w poniedziałek w eliminacjach do IMŚ w Abensbergu zaliczyłeś groźny upadek. Ponoć miałeś jechać w meczu w Rzeszowie na środkach przeciwbólowych.
- Ja nigdy nie stosuje środków przeciwbólowych, bo jak mam pewność, że jak potrafię sobie poradzić z tym bólem sam, to nie biorę żadnych leków. Wiadomo, nie raz były takie sytuacje, że musiałem jechać na tych środkach, ale wtedy doskwierał mi naprawdę potężny ból. Dzisiaj czuję się dobrze. Ekipa, która przygotowała mnie na to spotkanie wykonała dobrą robotę. Byłem bardzo poobijany i miałem lekkie wstrząśnienie mózgu. Jestem przyzwyczajony do tego, żeby się szybko kurować. Już kilka gleb, upadków w swojej karierze zaliczyłem i nie ma czasu na to, żeby się rozczulać. Jeśli nie doznało się poważnej kontuzji, to trzeba się szybko kurować i wracać na tor.
A jak w ogóle wyglądał ten wypadek, bo nie było zbyt wiele informacji na ten temat. Czyja to była wina?
- Ciężko mi to teraz wytłumaczyć. Z tego co wiem, na jakimś serwisie sportowym są zdjęcia z tego wypadku. Winy nie było ani mojej, ani do końca Woodwarda, bo nie został nikt z nas wykluczony. W powtórce mieliśmy jechać w czteroosobowym składzie, jednak nie wyjechałem do tego biegu, bo czułem się źle. Z opowiadań chłopaków, na wejściu w łuk zrobił się pas, a Woodward jechał z czwartego pola. Pociągnęło go, uderzył mi prosto w motocykl i upadliśmy. Wydaje mi się, że mnie też leciutko postawiło na wejściu w łuk. Przy krawężniku był pas, a jak się z niego wyjeżdżało, to motocykl w ogóle nie chciał się napędzać. Ja tylnim kołem wyleciałem z tego pasa, stanąłem w miejscu, a Woodward tam wjechał, nawet się nie wyłamał i uderzył we mnie. Żadnych spięć pomiędzy mną a Woodwardem nie było, bo to jest speedway. Wszystko gra.
Ten pechowy upadek przytrafił się w twoim ostatnim wyścigu. Mimo to udało ci się uzyskać awans do półfinału eliminacji do IMŚ. Awans do Grand Prix to jeden z twoich głównych celów na sezon 2013.
- Moim celem jest dostanie się do Grand Prix Challenge i stanięcie tam na podium. Chcę awansować do cyklu Grand Prix. Cały czas będę się o to starał. Przede mną bardzo ciężki półfinał, więc jeszcze długa droga. Ćwierćfinał przeszliśmy dalej i jest fajnie, ale już nie ma co do tego wracać. Trzeba się koncentrować na tych zawodach, które są najbliżej, czyli nad meczem w lidze angielskiej.
Grand Prix Challenge rozegrane zostanie w tym roku w Poole, a ty w ostatnim czasie związałeś się kontraktem z klubem z tego miasta. Pewnie jesteś podekscytowany przed swoim debiutem w poniedziałek w barwach Piratów.
- Ja zawsze lubiłem ścigać się w Anglii, bo te techniczne tory mi sprzyjały. Może nie zaliczałem takich wyników jak bardziej doświadczeni zawodnicy, ale nie było źle. Przeszedłem na tamte tory z toru leszczyńskiego, który jest mocno okrągły. Odkąd zacząłem jeździć na żużlu, to techniczne tory mi pasowały. W Anglii będzie to taka nowa przygoda. W tym roku miałem mieć podpisany kontrakt od samego początku sezonu.
Właśnie z klubem z Poole, czy z inną drużyną?
- Miałem kilka ofert, ale nawet nie podejmowałem rozmów, bo miałem problemy z nogą (kontuzja nogi z sezonu 2012). Mój start w sezon 2013 stawał pod znakiem zapytania. Nie było pewne czy wejdę w sezon w tym samym czasie co pozostali zawodnicy. Udało się normalnie wystartować, ale musiałem oszczędzać tą nogę. Teraz jest ona w dobrym stanie i mogę ją eksploatować trochę więcej. Jedziemy do Anglii i obyśmy odjechali tam cały sezon szczęśliwie. Chciałbym się tam pokazać z dobrej strony i pomóc Piratom wejść do play-offów, bo to jest ich cel.
Na ten moment Piraci plasują się w dolnej części tabeli Elite League.
- Mieli małe problemy. Wiadomo, Ward doznał kontuzji. Myślę, że wniosę trochę szczęścia do tej drużyny. Zawodników ekipa z Poole ma naprawdę świetnych, bo jeździ tam m.in. Maciek Janowski, Chris Holder i kontrakt podpisał też Thomas H. Jonasson. Jest tam fajny zespół i myślę, że atmosfera też będzie dopisywać. W moim przypadku chodzi o to, żeby czerpać radość jazdy na Wyspach. Chcę zbierać cenne doświadczenie ze startów w Poole Pirates.
KOCHAM UNIE LESZNO