Mateusz Kędzierski: Jak się okazało, przejechaliście mnóstwo kilometrów na marne. Pogoda w Rzeszowie była górą i sędzia był zmuszony odwołać spotkanie. Kierownictwo twojej drużyny do końca próbowało przekonać sędziego, aby poczekał z ogłoszeniem decyzji o odwołaniu meczu.
Piotr Pawlicki: Wydaje mi się, że decyzja jest dobra, bo tor był zalany i cały czas siąpił deszcz. Nie jeździmy żeby się pozabijać na żużlu. Jeździmy przecież dla zabawy. Punkty i wygrana drużyny są najważniejsze, ale nie ma co się napalać. Decyzja sędziego jest dobra i przyjeżdżamy tutaj za tydzień w czwartek.
Problem z aurą mieliście także przed półfinałem Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów w Gdańsku.
- Pogoda nas nie rozpieszcza. W piątek i w sobotę w Gdańsku padało i też był problem z tymi zawodami. Padało całą noc z piątku na sobotę, ale tor był bardzo dobrze przygotowany. Rano przestało padać i pod koniec zawodów spadł niewielki deszcz. Nawierzchnia była przygotowana pod nas i wygraliśmy.
Należą wam się wielkie gratulacje. Odnieśliście bezapelacyjne zwycięstwo i uzyskaliście awans do finału w Pardubicach.
- Od początku wszyscy spasowaliśmy się z torem i czuliśmy się na nim bardzo dobrze. Myślę, że jesteśmy mocną drużyną w tym roku. Mamy bardzo dobry skład i jest to dobry prognostyk na finał. Wiadomo, nie każdy tor pasuje, ale my jedziemy do Pardubic po zwycięstwo.
Jak oceniasz przeciwników w finale? Pojadą gospodarze oraz bardzo mocni Duńczycy i Australijczycy.
- Będą to dla nas bardzo ciężkie zawody. Na pewno nie będzie tak łatwo jak w półfinale w Gdańsku. Każdy chce zdobyć złoto i wszystkie drużyny będą walczyć. Ja dobrze wspominam swoje występy z Pardubic. Jeździłem tam dwa razy - raz w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów i raz w Zlatej Prillbie. W obydwóch zawodach stałem na podium. Patrykowi (Dudkowi) i Bartkowi (Zmarzlikowi) też odpowiada ten tor. Dobry prognostyk na te zawody i liczymy na to, że złoto trafi do Polski.
Przejdźmy jeszcze do tematów związanych z rozgrywkami ligowymi. W niedzielę, 19 maja wielka niespodzianka w Lesznie - przegraliście z Betardem Spartą Wrocław. Ty z Tobiaszem Musielakiem liderowaliście Bykom, ale ze względu na dziury w waszej drużynie to wrocławianie triumfowali w tym meczu.
- Każda drużyna w tych rozgrywkach jest mocna i nie można tutaj mówić o niespodziance. Wiadomo, powinniśmy mieć atut własnego toru, ale chyba w tych zawodach go zgubiliśmy. Ja byłem zadowolony z indywidualnego występu, ale jako drużyna nie pojechaliśmy najlepiej. Daję z siebie wszystko w każdych zawodach ekstraligowych. Chciałbym tak dobrze jechać do końca sezonu. Na ten moment silniki, sprzęt bardzo dobrze pracuje. Ja też dobrze czuję się na motocyklu, więc jestem zadowolony z początku sezonu. Szkoda tego meczu z drużyną z Wrocławia. Był to ciężki mecz od samego początku. Jeszcze przed zawodami wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, i że wrocławianie stawią nam duży opór. W pewnym momencie nie byliśmy w stanie ich zatrzymać. Były to ciężkie zawody i szczerze mówiąc walczyliśmy też z własnym torem.
[nextpage]
Był on inny w trakcie meczu niż podczas treningów?
- Tor był podobny, ale trener nie jest w stanie zrobić takiego samego toru gdy w sobotę jest pochmurno i pada deszcz, a w niedzielę jest 28 stopni powyżej zera i tor się obsusza i jest inny. Nie ma co narzekać na tor, bo jak mówi trener, jest on identyczny dla każdego. Powinniśmy sobie dać na nim radę, ale nam nie poszło. Może gdzieś się pogubiliśmy. Może ten tor nie jest typowo pod nas robiony. "Fredka" (Fredrik Lindgren) tak jak każdy z naszych zawodników lubi bardziej przyczepne tory, ale teraz są inne warunki torowe, bo są komisarze toru i te tory nie mogą być tak przyczepne, jak przed kilkoma laty. Trzeba się zacząć dopasowywać do twardych torów. Ja na razie nie mam z tym problemów, ale nie chcę popadać w wielki optymizm i cały czas koncentruje się nad tym, aby jak najlepiej jechać. Co do meczu z wrocławianami, to ja jestem zadowolony. Przemek (Pawlicki) tak samo. Stać go na więcej, ale pojechał też bardzo dobrze, bo zdobył 10 punktów.
Zabrakło punktów ze strony seniorskiej. Mówię zwłaszcza o Bjerre, Lindgrenie i Balińskim.
- Zabrakło punktów ze strony bardziej doświadczonych zawodników. Taki jest to sport. Raz pod wozem, raz na wozie. Niby gdzieś tam złapaliśmy rytm jazdy. Wygraliśmy mecze na wyjeździe. Triumfowaliśmy praktycznie w czterech spotkaniach pod rząd.
W wasze szeregi wkradła się zła passa. Można też powiedzieć, że figla spłatał wam były zawodnik Unii - Troy Batchelor, który pojechał bardzo dobrze i przypieczętował triumf gości w tym spotkaniu.
- Troy w tym roku dysponuje dobrym sprzętem i jedzie dobrze. Widać to po punktacji jaką zdobywa we Wrocławiu. Pokazał nam, że potrafi jeździć, że jest dobry. Wielkie gratulacje dla wrocławian, bo pokazali u nas w Lesznie dobry żużel. Tai Woffinden jest w wyśmienitej formie i od początku sezonu jest w gazie. Mam nadzieję, że my też złapiemy ten wiatr w żagle.
Okazję do przerwania złej passy będziecie mieli już w niedzielę i tak się składa, że to PGE Marma Rzeszów będzie u was gościć. Z pewnością będziecie chcieli zmazać plamę z tych wcześniejszych spotkań.
- Tak jak wspomniałem, ten tor nie był pod nas w ostatnim meczu. Teraz wszyscy będziemy próbowali się do niego dopasować. Zobaczymy jak to będzie. PGE Marma Rzeszów ma bardzo mocny skład. Są tam bardzo dobrzy i doświadczeni zawodnicy. Jest Nicki Pedersen, Grzesiu Walasek i Rafał Okoniewski. Nie możemy być pewni wygranej.
Przeciwko twojej drużynie pojedzie także Jura Pavlic, który przez ostatnich sześć lat reprezentował barwy Unii Leszno.
- Dokładnie. Jeździł u nas przez tyle lat i doskonale zna leszczyński tor. To będzie bardzo ciężki mecz. My jednak będziemy walczyć i dawać z siebie wszystko. Ja co mecz daję z siebie 100 proc. możliwości, zresztą tak samo jak brat. Jeździmy dla Unii i dalej chcemy jak najlepiej reprezentować ten klub.