- Gdybym powiedział, że odmawiam komentarza, to chyba byłby to najlepszy komentarz do całej sytuacji. Przecież to jest upadek polskiego żużla! Nie może być tak, że jeden zawodnik decyduje o tym, czy mecz się odbędzie, czy nie! Doszło do tego, że zawodnicy dyktują nam, jak należy przygotować tor. Rewelacyjnie zachował się dziś sędzia, bo wykonał po prostu bardzo dobrą robotę. Ja przypuszczam, że zawody w zeszłym tygodniu mogły się odbyć. Nie odbyły się, bo pan Nicki Pedersen powiedział, że nie da się jechać - powiedział dla SportoweFakty.pl na temat wydarzeń w Lesznie prezes Unii - Józef Dworakowski.
Prezes Unii wyjaśnił, że wykonano wszystkie prace, które sugerowali również przedstawiciele rzeszowskiej drużyny. - Próbowaliśmy rozmawiać ze strona rzeszowską. Kazali dosypać nowej nawierzchni - dosypaliśmy. Kazali wyrównać tor - wyrównaliśmy. Co jeszcze mieliśmy zrobić? Przecież sędzia i komisarz toru to nie są ludzie z innej planety i wiedzą, jak należy przygotować tor. Zresztą na tym torze dzisiaj pobito rekord toru. Czy na fatalnie przygotowanym torze można pobić rekord toru? - zapytał Dworakowski.
Po raz kolejny byliśmy świadkami "widowiska", które nie powinno mieć miejsca. Prezes i sponsor leszczyńskiej drużyny ma nadzieję, że władze Speedway Ekstraligi wyciągną odpowiednie konsekwencje. - Odkąd żyję, nie widziałem takich rzeczy. Jeżeli władze Ekstraligi zlekceważą dzisiejsze wydarzenia, to będziemy mieli falę zdarzeń, które wymkną się nam spod kontroli. Dzisiaj mieliśmy dyktat zawodnika, który po prostu nie chciał wystartować. Przykro mi tylko, że kibice musieli oglądać jednostronną jazdę - zakończył Dworakowski.