Wychowanek Startu Gniezno po niezłych pierwszych dwóch gonitwach (3 punkty), potem zapisywał na swoim koncie same czwarte pozycje. - Początek dobry, ale jedna jaskółka wiosna nie czyni. Właśnie zastanawiamy się, co poszło nie tak, że dwa biegi wyglądają całkiem przyzwoicie, a potem kompletna klapa. Trzeba też dopowiedzieć, że tarnowianie lepiej wychodzili ze startu, a ten element to było w tym spotkaniu dziewięćdziesiąt procent sukcesu. Zaobserwować to można na przykładzie Janusza Kołodzieja, który jedzie świetne zawody, znakomicie punktuje, w ostatniej gonitwie nie zabiera się spod taśmy, dostaje szprycę spod trzech motocykli na raz i jest po wszystkim - powiedział "Jabłko".
Skrót meczu, źródło: Enea Ekstraliga/x-news
{"id":"","title":""}
Zawodnicy Jaskółek dokonali wydawałoby się rzeczy niebywałej. Odrobić osiemnaście punktów z pierwszego meczu i zdobyć bonus za dwumecz nawet przy absencji Andreasa Jonssona to bowiem spora sztuka. - Jak się okazało, "AJ-a" brakowało, ale nic to nie umniejsza tak zdecydowanego sukcesu gospodarzy, którym trzeba pogratulować, bo zrewanżowali się nam solidnie. My niemniej jednak musimy o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć, wyciągnąć wnioski i zrobić wreszcie coś, aby zacząć zwyciężać na wyjazdach - oznajmił indywidualny mistrz Europy z 2006 roku.
Przez cały dzień poprzedzający batalię tarnowsko-zielonogórską aura była delikatnie mówiąc niesprzyjająca dla widowiska żużlowego. Solidnie padało niemal bez przerwy. Tymczasem w niedzielny wieczór mościcki owal wyglądał wyśmienicie, o czym również napomknął Jabłoński. - Tor był bardzo dobrze przygotowany, absolutnie nie mam żadnych zastrzeżeń - zakończył.