Takiej atmosfery w Toruniu nigdy wcześniej nie było - rozmowa z Adrianem Miedzińskim

- Tak dobrej atmosfery w toruńskiej drużynie nie było nigdy wcześniej - mówi Adrian Miedziński, który w tym sezonie jest bardzo pewnym punktem Unibaksu.

Michał Korościel: Jedziesz sezon życia, lepiej chyba nie było nigdy?

Adrian Miedziński: To prawda, ale na podsumowania jeszcze za wcześnie, bo do końca sezonu jeszcze daleka droga, tak że nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.

Co zrobiłeś w zimie, że teraz jest tak dobrze?

- Nic szczególnego, przecież nagle się na żużlu jeździć nie nauczyłem, ja już to umiałem, jedyne co zrobiłem, to wyciągnąłem wnioski z popełnianych wcześniej błędów, poza tym, w obecnym sezonie mam trochę szczęścia, a bez tego w żużlu o sukcesy jest trudno.

Zimowe przygotowania sprzętowe, mentalne, fizyczne wyglądały tak samo jak w minionych latach?

- Nie do końca, w zimie pracowałem z psychologiem i jestem z tych zajęć zadowolony. Poza tym dużo czasu spędziłem u tunera, wszystko mi w tym sezonie zagrało i dlatego jest tak dobrze.

Obecność Tomasza Golloba w składzie Unibaksu ma jakiś wpływ na twoją formę?

- To nie ma większego znaczenia, sam ustawiam sobie sprzęt, bo mam inny styl niż Tomasz Gollob. Dobrze nam się współpracuje już na torze i to jest najważniejsze, dzięki temu wygrywamy. Na pewno jazda u boku najlepszych, takich zawodników jak Gollob, czy Holder pozwala mi się rozwijać, to uskrzydla.

W tym sezonie wychodzi ci absolutnie wszystko. Sceptykom twojego talentu zamknąłeś usta w Bydgoszczy. W ostatnich latach na torze Polonii nie radziłeś sobie najlepiej, a w tym sezonie nawet w Bydgoszczy było bardzo dobrze, trudno o lepsze potwierdzenie świetnej formy.

- No tak, w Bydgoszczy ostatnio było słabo i cieszę się, że udało mi się "odczarować" tamten tor, ale raz jeszcze podkreślam, że to nie jest czas na podsumowania, o udanym sezonie będę mógł mówić ewentualnie po ostatnim meczu.

Torunianie na razie imponują formą, nie boicie się, że możecie się "wystrzelać" w rundzie zasadniczej i na play-off zabraknie sił?

- Tutaj nie ma reguły, historia rzeczywiście zna takie przypadki, że zdecydowany lider po fazie zasadniczej zostawał później bez medalu, ale nie można się tym przejmować. Staramy się wygrywać wszystko do końca i nie kalkulujemy.

Kto jest teraz waszym najgroźniejszym rywalem w walce o złoto DMP? Przed sezonem eksperci wskazywali na Falubaz, dzisiaj układ tabeli tego nie potwierdza.

- Być może Falubaz dzisiaj nie jest w najwyższej formie, ale w Zielonej Górze mają takich zawodników, którzy mogą "odpalić" w każdej chwili i będą bardzo wymagającym rywalem. Z resztą ja się nie koncentruję na tym, kto jest najpoważniejszym kandydatem do walki o medale, jestem skoncentrowany przede wszystkim na sobie.

Męczący jest dla was brak Darcy'ego Warda? W każdym meczu musicie startować po 6 razy.

- Dokładnie i nie możemy sobie pozwolić na chwilę słabości. Gollob, Holder i ja musimy jechać cały czas na najwyższych obrotach. Słabszy moment jednego z nas niesie ze sobą bardzo poważne konsekwencje, tak jak było w Gnieźnie. Całe szczęście, że Ward czuje się coraz lepiej i niedługo do nas wróci, to pozwoli nam trochę odetchnąć.

Jak się w ogóle współpracuje z toruńskimi Australijczykami? Oni są rzeczywiście takimi "wariatami", jak się o nich mówi?

- Nie chciałbym oceniać nikogo z osobna, ale mogę powiedzieć, że tak dobrej atmosfery w toruńskiej drużynie nie było nigdy wcześniej. Świetnie się dogadujemy, osiągamy świetne wyniki i gdyby tak było do końca sezonu, to byłoby super.

Jaki wpływ na wyniki ma Sławomir Kryjom? Zmienił się od swojej ostatniej przygody z Toruniem?

- Nie, nic się nie zmienił, swoją pracę teraz wykonuje tak samo dobrze, jak wtedy, ja zawsze ze Sławkiem miałem świetny kontakt i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.

Z początkiem sezonu zmieniliście w Toruniu menagera, ale też kapitana drużyny, został nim Chris Holder. Trochę mnie zaskoczyła ta decyzja, bo miałem wrażenie, że ty jesteś murowanym faworytem do pełnienia tej funkcji. Jesteś wychowankiem tego klubu, jeździsz tam już kilkanaście lat, trudno sobie wyobrazić lepszego kandydata, nie było ci trochę przykro, że nikt tobie nie zaproponował tej funkcji?

- Myślę, że to nie ma większego znaczenia, Holder został mistrzem świata, co stawiało go w uprzywilejowanej sytuacji. W klubie padła propozycja, że on powinien być kapitanem, a ja nie miałem nic przeciwko. W drużynie raczej nie przywiązujemy większej wagi do tego, kto powinien być kapitanem, współpracujemy wszyscy razem, to przynosi efekty i tyle.

Wybrałeś trochę nietypową ścieżkę kariery, jak na obecne czasy, nigdy w Polsce nie zmieniłeś barw klubowych, od 12 lat reprezentujesz klub z Torunia. To wynika z miłości, z przywiązania do macierzystej drużyny, czy po prostu nigdy nie miałeś lepszej oferty, od tych proponowanych przez Toruń?

- Miałem zdecydowanie lepsze oferty od tych z Torunia, ale jakoś tak wychodzi, że zawsze dochodzę do porozumienia z władzami mojego macierzystego klubu. Nie zamierzam jednak deklarować, że będę jeździł w tym klubie do końca kariery, bo z takich deklaracji mogą później wyjść różne rzeczy.

Jakie wyszły na przykład przy przeprowadzce Golloba do Torunia…

- Dokładnie tak, dlatego nie zamierzam składać żadnych wiążących deklaracji, bo życie różne figle płata.

Czujesz się pewniakiem do miejsca w składzie reprezentacji Polski na Drużynowy Puchar Świata?

- Pewniakiem nie, ale mam dużą nadzieję, że znajdę się w tej "czwórce", która będzie walczyć o medale. Mam już 2 złote medale Drużynowego Pucharu Świata w swoim dorobku i chciałbym dorzucić kolejny. Myślę, że jak utrzymam moją obecną formę do lipca do Marek Cieślak znajdzie dla mnie miejsce w składzie.

Selekcjoner daje ci jakieś sygnały, że widzi cię w reprezentacji?

- Sygnałem jest dla mnie powołanie na towarzyski mecz reprezentacji z Czechami, który odbędzie się 12 czerwca w Pradze, czyli tam gdzie w tym roku odbędzie się walka o medale DPŚ. Jeżeli tam dobrze wypadnę to myślę, że moje szanse na miejsce w składzie reprezentacji podczas DPŚ znacznie wzrosną.

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl.

Źródło artykułu: