W Rzeszowie bonus jest planem minimum - rozmowa z Mirosławem Kowalikiem

Mirosław Kowalik jest przekonany, że świetnie spisującemu się ostatnio Pawłowi Przedpełskiemu nie grozi woda sodowa. Zapowiada też, że w Rzeszowie bonus jest planem minimum dla Unibaksu Toruń.

Michał Korościel: Zgłębił pan już tajemnicę nagłego wzrostu formy Pawła Przedpełskiego?

Mirosław Kowalik: Chyba nikt nie jest w stanie dokładnie wyjaśnić na czym to polega, ale ja mówiłem już dużo wcześniej, że to jest wielki talent, a w dodatku chłopak, który wykazuje ogromną chęć do pracy. Paweł potrafi słuchać i wystarczy, że powiem mu jedno słowo, a on już wie o co mi chodzi i od razu potrafi polecenia wykonać na torze. Bardzo inteligentny, bardzo mądry człowiek, świetnie się uczy w szkole. Ma doskonale poukładane życie, dom, szkoła, klub, wie czego chce ma hierarchię wartości i to jest bardzo ważne. Nie chcę powiedzieć, że to już jest wielka gwiazda i mistrz świata, ale naprawdę ma predyspozycje ku temu, żeby być wielkim żużlowcem. Ostatnio zrobiło się wokół niego dużo szumu, ale widzę, że on ma do tego dystans i to też jest bardzo ważne.

Ale mimo wszystko jego postawa zaskakuje, bo przed sezonem Toruń wysyłał sygnały, że pierwszym juniorem będzie któryś z braci Pulczyńskich, a Paweł Przedpełski ma być tym drugim, który dopiero będzie się uczył. Teraz jakby juniorzy Unibaxu zamienili się rolami

- Mnie to nie zaskakuje. Nie jestem wróżką, ale przepowiadałem wcześniej, że Paweł w tym sezonie może być odkryciem Ekstraligi. Zaskoczyło mnie może to, że do eksplozji talentu Pawła doszło jakieś 2 miesiące wcześniej niż przewidywałem. Nie zakładałem raczej, że będzie zdobywał po 16 punktów, ale wiedziałem, że będzie bardzo dobrze, bo od dawna go obserwuję i widzę jak szybko robi postępy. Chciałbym przy okazji zaapelować do kibiców, żeby nie wymagali teraz od niego samych zwycięstw, bo na pewno jeszcze w tym sezonie zdarzy mu się, że "przywiezie" dwa zera z rządu i wtedy będzie potrzebował wsparcia fanów.

Woda sodowa Pawłowi nie grozi?

- Myślę, że nie, właściwie jestem pewny, że nie, bo to jest naprawdę mądry chłopak, wyniósł z domu bardzo cenne wartości i mogę dać sobie rękę uciąć, że woda sodowa do głowy mu nie uderzy.

Bracia Pulczyńscy zeszli teraz trochę w cień, jak sobie z tym radzą?


- Mamy z nimi pewien problem, o którym nie bardzo mogę mówić, próbujemy sobie z nim poradzić we własnym gronie, ale proszę mi wierzyć, że Pulczyńscy to też są utalentowani zawodnicy, ostatnio wszyscy mają do nich pretensje, wieszają na nich psy. Ich kariery nie potoczyły się może tak jak oczekiwaliśmy, ale głęboko wierzę, że oni dojdą do siebie i jeszcze w tym sezonie przyniosą nam wiele radości.

W Rzeszowie czeka was bardzo trudna przeprawa, bo pojedziecie bez Miedzińskiego i Warda. Mimo wszystko jedziecie po 3 punkty, czy zadowoli was 1?

- Jesteśmy sportowcami i zawsze jedziemy po zwycięstwo, a bonus jest planem minimum. Historia żużla zna naprawdę wiele ciekawych rozstrzygnięć, a w związku z tym naszego zwycięstwa w Rzeszowie nie można wykluczać.

Macie najszerszą kadrę trenerską w całej Ekstralidze, bo jest pan, jest Jan Ząbik i jest Sławomir Kryjom. Muszę się przyznać, że przed sezonem myślałem, że aż 3 dowodzących to za dużo, zgodnie z przysłowiem, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Tymczasem wasze wyniki pokazują, że to był dobry ruch.

- Z zewnątrz to może wyglądać tak, że nas jest rzeczywiście za dużo, że możemy sobie wchodzić w kompetencje, ale u nas nie ma z tym problemu. Nawzajem się wspieramy, doradzamy sobie, a wyniki mówią same za siebie. Jest jasny podział ról, Sławek Kryjom prowadzi drużynę jako menedżer, a ja z Jankiem Ząbikim stanowimy duet trenerski.

Szybko się pan pogodził z tym, że nie będzie głównym prowadzącym drużyny Unibaxu? Chyba nie jest łatwo pogodzić się z tym, że trzeba zejść na drugi plan?

- Dało mi to trochę do myślenia i nie powiem, że mnie to nie bolało, bo naprawdę bolało, ale dla mnie ważniejsze było to, że mogę zostać przy żużlu. Nadal mogę robić to co kocham robić, co jest moją wielką pasją, a teraz sobie myślę, że funkcja nie ma chyba większego znaczenia. Mam teraz spokojniejszą głowę, bo nie odpowiadam bezpośrednio za wyniki pierwszej drużyny i mogę się skupić na pracy z młodzieżą, co daje mi wielką frajdę.

Ale nie wolałby pan mimo wszystko odejść z Torunia i samodzielnie poprowadzić inną drużynę?

- Ja się czuję bardzo młodo, PESEL może mówić co innego, ale ja jestem młody duchem i cała przyszłość trenerska jeszcze przede mną.

Miał pan jakieś propozycje z innych klubów?

- Nie miałem, poza tym ja nie chcę żadnych propozycji, ja się bardzo dobrze czuję w Toruniu i chętnie tu zostanę.

Jesteście zdecydowanymi liderami tabeli, murowanymi kandydatami do złotych medali, ale historia zna takie przypadki, kiedy lider po rundzie zasadniczej później zostaje bez medalu. Nie boi się pan, że możecie się "wystrzelać" w tej fazie zasadniczej i później w play-off zabraknie amunicji?

- Jasne, że historia zna takie przypadki, nie trzeba daleko szukać, 2 lata temu Unibax wygrał rundę zasadniczą, a później zajął 4 miejsce i to jest doświadczenie, z którego wyciągamy wnioski. To nas bardzo wiele nauczyło i jestem przekonany, że jeżeli będą nas omijać kontuzje to w tym sezonie cel osiągniemy.

O Ryanie Sullivanie już chyba nikt w Toruniu nie myśli. Wydaje się, że kończąc karierę, paradoksalnie, tylko wam pomógł, bo liderzy nie muszą się bić o miejsce w składzie i każdy spokojnie może się skoncentrować tylko na jeździe

- Jasne, że tak, oczywiście mam swoje prywatne zdanie na temat decyzji Australijczyka, ale nie chciałbym go tutaj wygłaszać. Radzimy sobie bez Ryana i na razie wychodzi nam to całkiem nieźle.

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

- Historia żużla zna naprawdę wiele ciekawych rozstrzygnięć, a w związku z tym naszego zwycięstwa w Rzeszowie nie można wykluczać - twierdzi Mirosław Kowalik
- Historia żużla zna naprawdę wiele ciekawych rozstrzygnięć, a w związku z tym naszego zwycięstwa w Rzeszowie nie można wykluczać - twierdzi Mirosław Kowalik
Źródło artykułu: