Artiom Łaguta: Mam nadzieję, że Grigorij nie będzie jeździł tak ostro jak we Władywostoku

Artiom Łaguta po raz kolejny okazał się najlepszym zawodnikiem w barwach Unii Tarnów. Tym razem jednak jego jazda wystarczyła tylko do odniesienia zwycięstwa 49:41 nad ostatnim Lechma Startem Gniezno.

By odrobić straty z Wielkopolski i marzyć o dodatkowym punkciku za lepszy bilans w dwumeczu, gospodarze musieli wygrać wyżej niż 50:40. Przez długi okres taki stan rzeczy był jak najbardziej realny. Na nieszczęście Jaskółek do akcji wkroczył świetnie dysponowany w drugiej części zawodów Matej Zagar. Słoweniec zgromadził na swoim koncie 13 punktów i dwa bonusy, podczas gdy młodszy z braci Łagutów musiał się zadowolić 12 oczkami z bonusem. - Naprawdę był bardzo szybki, a w piętnastym biegu zrobił z nami co chciał. Ja ze swojej strony nic nie mogłem zrobić. Nawet gdy go wyprzedziłem, niemal natychmiast odbił pozycję. Zdobyli bonusa, więc my musimy wygrać z Częstochową najwyżej jak się tylko da. Włókniarz jest niezwykle mocną drużyną, ale co nam pozostaje? Będziemy walczyć z całych sił - zakomunikował Rosjanin.

Czego zatem zabrakło, aby podopieczni Stefana Anderssona wyjechali z Jaskółczego Gniazda z niczym? - Nie wszyscy pojechali na swoim poziomie. Gdyby każdy dołożył po punkcie, bonus by został przy nas - dodał.

Kilka godzin przed spotkaniem Tarnów nawiedziła krótka ulewa. Dla 23-latka nie miała ona znaczenia w kwestii dostosowania się do warunków panujących na torze. - Tak naprawdę to nie wiem co się działo przed meczem. Czy padał deszcz, czy nie. Nie trenowałem w sobotę, przyjechałem bezpośrednio na mecz, więc żyłem trochę w niewiedzy. Widać jednak było, że miałem dobrą prędkość motocykli. Potem zrobiło się sucho i stąd małe kłopoty - zdradził.

Lider biało-niebieskich wciąż używa tych samych jednostek napędowych, które niosą go do dobrych rezultatów od początku rozgrywek. - Jechałem na silniku, na którym przeciwko Polonii Bydgoszcz zdobyłem komplet punktów. Było bardzo dobrze, więc wykorzystam go jeszcze raz. Zobaczymy jak mnie powiezie - zapowiedział z nadzieją.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Na samym początku rozmowy "Tiomka" nawiązał do poniedziałkowej batalii, w której przeciwnikiem tarnowian będzie Dospel CKM Włókniarz Częstochowa. W tej rywalizacji wszystkich kibiców do czerwoności powinny rozgrzać braterskie pojedynki Artioma i Grigorija. Przedsmak tego czym obaj panowie mogą uraczyć fanów mieliśmy w miniony czwartek kiedy Włostok Władywostok podejmował Mega Ładę Togliatti. "Grisza" długo ścigał młodszego z rodzeństwa, by dopaść go na samej kresce. Czy to oznacza, że triumf nad bratem to coś więcej niż wygrana w innej gonitwie? - Nie. Ale faktycznie we Władywostoku mieliśmy ostatnio taki mecz, w którym nie było sentymentów z obu stron. Dowiózł mnie do samego płotu. Dobrze, że upadku z tego nie było. Mam nadzieję, że następnym razem pomyśli i nie będzie ze mną jeździć tak ostro - wyjaśnił z powagą w głosie.

Marzenia o fazie play off pomału odfruwają od Jaskółek. Dlatego by podtrzymać resztki nadziei takie mecze jak np. ten z ekipą spod Jasnej Góry trzeba koniecznie wygrać. Artiom jednak nie chce jeszcze w tym momencie procentowo oceniać szans jego zespołu na pierwszą czwórkę. - Ciężko powiedzieć. Trzeba teraz zwyciężać i wszystkim ekipom zabierać bonus - powiedział.

Źródło artykułu: