Jurica Pavlic przed derbami: W telewizji nie da się dostrzec pewnych rzeczy

Sobotni Challenge IME padł łupem Juricy Pavlica. Chorwat zaliczył co prawda jedną wpadkę, ale nie przeszkodziło mu to w rozprawieniu się z resztą stawki.

Ten wynik jest o tyle zaskakujący, że Jura ma w ostatnich dniach spore problemy z osiąganiem pokaźnych zdobyczy. - Cały czas pracowaliśmy tylko to nie wychodziło. Chyba źle psychicznie podchodziłem do zawodów ligowych. Za bardzo się spalałem, za bardzo chciałem. A sprzęt na to nie pozwalał. Wychodziło jak wszyscy widzieli. Tutaj od razu się spasowaliśmy. Wszystko zagrało tak jak powinno. No może oprócz tego jednego biegu. Ale i tak mi go nie szkoda, bo szczerze mówiąc coś tam testowaliśmy. Mimo to i tak udało się zwyciężyć - zakomunikował.

- To drugie pole też nie ułatwiło zadania, bo było trochę mokre. Stała na nim woda i do łuku też nie udało się najlepiej dojechać - od razu dodał.

Chorwat pochwalił organizatorów za przygotowanie nawierzchni, bo ta mimo prawie godzinnego, mocnego opadu nadawała się do jazdy. - Tor był dobrze ubity już przed turniejem, na treningu. Raz, że ta woda zdążyła uciec gdzieś na trawę. A dwa służby porządkowe uwijały się bardzo żwawo z miotłami, aby jak najszybciej ją ściągnąć. Przez ten deszcze początek nie był najlepszy, bo trochę tej wody zalegało i liczył się tylko start. Ale z biegiem czasu zrobiło się ściganie - oznajmił.

Dla 24-letniego jeźdźca awans do finałów IME miał szczególne znaczenie. - Przede wszystkim będą ciekawe zawody, małe Grand Prix, a mnie jakoś te indywidualne turnieje służą. Ja się dodatkowo cieszę z przejścia dalej ponieważ jeden z finałów jest na moim domowym owalu w Gorican, a drugi w Rzeszowie - zauważył.

IME ma być też małą rekompensatą za niezbyt udany półfinał GP Challenge w Lonigo. - Tamte sprawy to przeszłość, w ogóle mi już nie zaprzątają głowy. Fajnie, że powalczę o mistrzostwo Europy. I tak nie jestem chyba jeszcze gotowy na cykl Grand Prix. Ale jeśli dopiszę trochę szczęścia, albo ktoś będzie niedysponowany czego oczywiście nikomu nie życzę to być może pojawi się szansa pojechać w finale. A tam już będziemy walczyć na całego - zakomunikował.

Czy po serii gorszych startów zwłaszcza w drużynie PGE Marmy sobotni sukces może być momentem przełomowym w kontekście dalszej części sezonu? - Oby! Na pewno silniki dobrze się sprawują. To było widać w Żarnovicy, fajnie mi się jeździło. Mam nadzieję, że w niedzielę podczas derbów nie będę się stresował, bo nasza obecna sytuacja w tabeli nie jest wesoła. Musimy walczyć o każdy punkt - wyjaśnił z nadzieją.

Niecały tydzień temu Pavlic miał okazję ze stanowiska komentatorskiego obserwować zmagania Unii Tarnów i Dospelu CKM Włókniarza Częstochowa. Odczucia ma jak najbardziej pozytywne. - A to już drugi raz. Pierwsze było Gorican na jednym z Grand Prix. Naprawdę super przygoda. Fajnie jest z innej perspektywy pooglądać żużel, trochę o nim porozmawiać - tłumaczył.

W niedzielę natomiast sam będzie uczestnikiem zdarzeń, które rozegrają się w Jaskółczym Gnieździe. Jaskółki podejmą Żurawie. Czy udało się więc zanotować jakieś spostrzeżenia? - W telewizji nie da się pewnych rzeczy dostrzec, jakie zawodnicy mają pozakładane przełożenia. Widać tylko trochę, które ścieżki są dobre. Ale o będzie inny dzień, inna bajka - zakończył.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Rzeszowianie będą w Tarnowie bardzo potrzebowali punktów Juricy Pavlica
Rzeszowianie będą w Tarnowie bardzo potrzebowali punktów Juricy Pavlica
Źródło artykułu: