Anioły w Częstochowie musiały radzić sobie bez Chrisa Holdera, który doznał bardzo poważnej kontuzji w piątkowym meczu angielskiej Elite League. Jego miejsce w trybie awaryjnym zajął Kamil Pulczyński, który był jednak tylko tłem dla rywali. Lider rozgrywek po pasjonującym pojedynku przegrał z Dospelem Włókniarzem 36:54 i po raz pierwszy w tym sezonie musiał pożegnać się z punktem bonusowym. W szeregach Aniołów żaden z zawodników nie ustrzegł się błędów. Dobre biegi ze słabymi przeplatali Darcy Ward oraz Tomasz Gollob, który dwukrotnie dał się przywieźć na czwartej pozycji. Skutki kontuzji nadal odczuwa Adrian Miedziński, a nieco słabiej spisał się tym razem rewelacyjny junior, Paweł Przedpełski, który przyzwyczaił do dwucyfrowych zdobyczy punktowych. Tym razem musiał zadowolić się czterema oczkami. - Nie mogliśmy odpowiednio wyskoczyć ze startu. W pierwszym moim biegu podniosło mnie ostro do góry i w takiej sytuacji ciężko przedrzeć się do przodu. Zrobiłem, co mogłem. Myślę, że kibice są ze mnie w miarę zadowoleni. Ja na pewno jestem z siebie zadowolony. Nie jestem tak doświadczony, jak pozostali zawodnicy. Staram się w każdych zawodach jechać na 110 procent. Na pewno warunki na torze nieco się zmieniły, ale zbieram jeszcze doświadczenie. Trzeci raz jechałem na tym torze, ale mogę powiedzieć, że bardzo mi się podoba i w przyszłości na pewno moja jazda będzie wyglądała lepiej - podkreśla 18-letni młodzieżowiec Unibaksu w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Brak aktualnego mistrza świata był w szeregach Aniołów niezwykle odczuwalny. Niewykluczone, że Australijczyka w tym sezonie nie zobaczymy już na torze. W kolejnych meczach toruńskiej ekipy pod broń ma zostać powołany Edward Kennett, ale jego forma pozostaje sporą niewiadomą. - Chris jest naszym liderem. Myślę, że gdyby tutaj był, to wynik byłby inny. Podejrzewam, że do końca sezonu ciężko będzie wrócić mu na tor. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej i pomoże nam jeszcze w tym sezonie - dodaje Przedpełski.
Na naszpikowany gwiazdami toruński zespół długo nie było mocnych w Enea Ekstralidze. Dość powiedzieć, że niedzielna porażka była dopiero drugą, którą odnieśli podopieczni Sławomira Kryjoma oraz Jana Ząbika, a pierwszą, kiedy stracili punkt bonusowy. To wszystko sprawia, że Anioły nadal znajdują się na fotelu lidera mimo ogromnego pecha i plagi kontuzji, które cały czas towarzyszą drużynie. - Na razie jest bardzo dobrze. Będziemy się starali jechać takim składem, jaki mamy, jak najlepiej. Zrobimy wszystko, by wygrywać kolejne mecze - zapewnia 18-latek.
Przedpełski w tegorocznym sezonie okrzyknięty został prawdziwą rewelacją. 18-latek bez kompleksów radzi sobie wśród najlepszych zawodników na świecie i regularnie notuje na swym koncie pokaźne zdobycze punktowe. Sam zawodnik bardzo spokojnie podchodzi do całej sprawy i nie zwraca uwagi na medialny szum wokół swojej osoby. - Każdy mówi, że jestem objawieniem. To się tak naprawdę okaże pod koniec sezonu. Jeżeli będę jechał na takim poziomie, to będzie można tak przyznać. Za nami dopiero połowa sezonu. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni i nadal będzie tak dobrze. Bardzo bym tego chciał i w tym kierunku zrobię wszystko - mówi młody torunianin, który dodaje, że recepta na tak znakomite występy jest prosta. - Ciężka praca w zimę zaprocentowała. Do tego zgodność panująca w moim teamie. Na pewno wszystko na to wpłynęło.
[b]Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
[/b]