Lider amerykańskiej reprezentacji zdobył 16 punktów w 6. startach. Reszta zawodników zdobyła wspólnie 8 "oczek". Greg Hancock wielkimi krokami zbliża się do sportowej emerytury, lecz jest spokojny o młodych żużlowców, którzy w przyszłości zastąpią dwukrotnego indywidualnego mistrza świata w reprezentacji USA. - Mamy Maxa Rumla, który ostatnio trenował w King's Lynn. Następnie oglądał poczynania swojego dobrego kolegi Gino Manzaresa, który w półfinale DPŚ zdobył swój pierwszy punkt na arenie międzynarodowej. Szkolenie młodzieży to proces, który zachodzi krok po kroku. Wkrótce powinno być więcej amerykańskich zawodników. Max jest tego przykładem. Oprócz niego są Kurtis Hamill, Brock Nicol, a także inni chłopcy, którzy zaczynają swoją karierę - Russell Green, Michael Raines i Aaron Fox. Mamy kilku chłopaków. Teraz wszystko zależy od nich, aby się rozwijali - powiedział "Herbie".
Podopieczni Billy Hamilla w czwartek wystąpią w barażu DPŚ w Pradze. Ich rywalami będą zespoły Australii, Łotwy i Wielkiej Brytanii. - Punkty muszą zdobywać liderzy drużyny - Ryan (Fisher), Ricky (Wells) oraz ja. Wtedy dopiero się okaże, jak daleko możemy zajść. Każdy punkt jest ważny. Ci zawodnicy bez mojej pomocy zakwalifikowali się do półfinału DPŚ na Węgrzech, chociaż zawody na początku nie układały się po ich myśli. Bardzo podobna sytuacja zaistniała w poniedziałek - dogoniliśmy Szwedów i ostatecznie zajęliśmy trzecie miejsce. To świetna rzecz w Amerykanach - nigdy się nie poddajemy. Zawsze walczymy do końca i to przynosi efekty - dodał Hancock.
źródło: speedwaygp.com