Karty leżą na stole - rozmowa z Norbertem Kościuchem, zawodnikiem GKM-u Grudziądz

GKM Grudziądz pokonał w minioną niedzielę Orła Łódź 52:37. Świetnie w tym meczu prezentował się Norbert Kościuch, ale w zdobyciu większej liczby punktów przeszkodziły mu upadki.

Kamil Tecław: Za nami spotkanie na własnym torze z ekipą Orła Łódź. Z pewnością mógłbyś być zadowolony ze swojego występu, gdyby nie dwa feralne upadki w ostatnich wyścigach?

Norbert Kościuch: Zgadza się. Wszystko szło zgodnie z planem do 11 biegu, w którym zaliczyłem pierwszy uślizg spowodowany moim błędem technicznym. Myślę, że drugi upadek nie do końca był z mojej winy. Przy wyjściu z łuku byłem z przodu, a rywalowi zostawiłem dość dużo miejsca po zewnętrznej części toru i mógł pojechać trochę inaczej. Na pewno ten wyścig mógł się potoczyć inaczej, ale na całe szczęście nic poważnego mi się nie stało i do tego feralnego zdarzenia nie ma co wracać.

Jak czujesz się po tych upadkach?

- Po zakończeniu zawodów doskwierał mi ból nadgarstka oraz prawego ramienia. Następnego dnia czułem się już jednak o wiele lepiej. Udało mi się odjechać zawody na Wyspach, a ból nie był na tyle silny żebym nie mógł przystąpić do tego spotkania. Myślę że kolejne dni i trochę odpoczynku spowodują, że organizm się zregeneruje i wszystko wróci do normy.

Wspomniałeś o jeździe w Elite League. W ostatnim czasie zdecydowałeś się na powrót na Wyspy Brytyjskie. Skąd ta decyzja?

- To była inicjatywa mojego teamu z managerem na czele. Stwierdziliśmy, że brakuje mi jazdy, bo moja postawa podczas zawodów pozostawiała wiele do życzenia. Wszystko dobrze się złożyło, ponieważ działacze Peterborough Panters zapytali się, czy nie chciałbym wrócić i wspomóc drużynę. Po przeprowadzeniu większej analizy wewnętrznej oraz "nacisku" w/w osób podjąłem taką, a nie inną decyzję i mam nadzieję, że będzie to z korzyścią dla obu stron.

Drużyna GKM-u Grudziądz odniosła dwie wyjazdowe porażki. Szczególnie bolesna okazała się ta w Daugavpils. Ty akurat nie możesz mieć sobie nic do zarzucenia, bo na łotewskim torze prezentowałeś się świetnie.

- Już od jakiegoś czasu mam receptę na skuteczną jazdę po tym torze. Będąc zawodnikiem klubu z Poznania notowałem tam już dobre wyniki. Ciężkie spotkanie. Ja dałem z siebie wszystko. Szybko znalazłem optymalne ustawienia na łotewski tor i starałem się przekazywać uwagi reszcie. Nie chcemy rozpamiętywać tego meczu. Wnioski muszą zostać oczywiście wyciągnięte, ale jedziemy dalej.

Norbert Kościuch był najjaśniejszą postacią GKM-u Grudziądz podczas meczu w Daugavpils
Norbert Kościuch był najjaśniejszą postacią GKM-u Grudziądz podczas meczu w Daugavpils

W ubiegłym sezonie, podczas wyjazdowego meczu w Daugavpils z miejscowym Lokomotivem, po nieudanym początku, zaliczyłeś trzy indywidualne zwycięstwa. W tym roku kierowałeś się jakoś ubiegłorocznymi ustawieniami motocykla? 

- Powiem szczerze, że czasami takie ustawienia mogą zmylić. Może był to jakiś wyznacznik. Teraz od początku meczu udało mi się solidnie punktować. Tor był twardy, ale ścieżek do wyprzedzania kilka było.

W tegorocznych rozgrywkach prezentujesz równą formę na grudziądzkim torze. W zeszłym roku lepsze występy przeplatałeś słabszymi. Wygląda na to, że czas działał na twoją korzyść i coraz większe doświadczenie płynące z jazdy po owalu w Grudziądzu skutkuje. Podobnie jest zresztą w przypadku Andrieja Karpowa.

- Tor w Daugavpils jest twardy, ale w Grudziądzu jest chyba jeszcze twardziej (śmiech). Rzeczywiście coś w tym jest. Wiedziałem przed rozpoczęciem sezonu jakie błędy popełniłem i starałem się je wyeliminować. Już końcówka ubiegłorocznych rozgrywek na grudziądzkim torze była bardzo dobra. Znaleźliśmy receptę i wszystko zaczęło wyglądać tak jak powinno. Teraz, nawet po przegranym starcie potrafię uporać się z rywalami na dystansie i można powiedzieć, że ten tor stał się dla mnie domowym.

Ze pracy swojego sprzętu też możesz być chyba zadowolony. Sprawy sprzętowe obecnie bardzo się wyrównały. Zresztą sam o tym mówiłeś, kiedy rozmawialiśmy przed rozpoczęciem sezonu.

- Oczywiście jest nad czym pracować, ale na szczęście jakiś wielkich problemów nie mam. Razem z moim tunerem staramy się nad wszystkim trzymać puls i pilnować tych spraw sprzętowych. Później, podczas zawodów trzeba to tylko odpowiednio dostroić, bo rywale też nie śpią.

"Norbi" nie ma większych zastrzeżeń do pracy swojego sprzętu
"Norbi" nie ma większych zastrzeżeń do pracy swojego sprzętu

Jesteśmy również świadkami wielu nieprzewidywalnych wyników. Z czego według ciebie to wynika?

- Moim zdaniem wpływ na taki stan rzeczy mają komisarze toru. Ja akurat pozytywnie oceniam ten przepis. Spotkania są bardziej wyrównane, a tory z pewnością bezpieczniejsze. Widać to zresztą po wynikach. W lidze nie jeżdżą słabi zawodnicy, składy są mniej lub bardziej wyrównane i ciężko przed rozpoczęciem meczu przewidzieć końcowy wynik.

Po ostatnich porażkach w Łodzi i Daugavpils, grudziądzcy kibice zwątpili trochę w realizację przedsezonowego celu w postaci awansu do Ekstraligi. Jak zapatrujesz się na dalszą walkę w pierwszej lidze?

- Cały czas powtarzam i mówię, że jedziemy w tym roku o Ekstraligę. Zapewniam, że robimy wszystko, aby do tej Ekstraligi wejść. Cel został określony jasno i przy odrobinie szczęścia jesteśmy w stanie go zrealizować. Po to też przedłużyłem kontrakt, aby razem z drużyną awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Karty leżą na stole i jak zaświeci nam słoneczko, może nam się to udać.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: