Robię to dla klubu - rozmowa z Jackiem Woźniakiem, trenerem składywęgla.pl Polonii Bydgoszcz

Ze względu na rozstanie z Wojciechem Dankiewiczem, obowiązki trenera Polonii Bydgoszcz sprawować będzie do końca sezonu Jacek Woźniak. - Klub znaczy dla mnie zbyt wiele, bym mógł odmówić - powiedział.

Michał Wachowski: Będzie prowadzić pan zespół, który otwarcie przyznaje, że spada do I ligi.

Jacek Woźniak: No, tak to na tę chwilę wygląda. Posunięcia zarządu klubu są takie, a nie inne. Jest to spowodowane na pewno oszczędnościami, które mają być wprowadzone już od najbliższego meczu.

Wraca pan na stanowisko trenera, ale gorszych okoliczności chyba nie można by sobie wyobrazić.

- Muszę tutaj wyjaśnić, że od kilku lat jestem w zasadzie trenerem tej drużyny, ale najwięcej czasu poświęcam młodzieżowcom. Zajmuję się szkółką i młodymi zawodnikami. Nawet jak w klubie menedżerem był Jurek Kanclerz czy Wojtek Dankiewicz, to ja zajmowałem się młodymi, a te osoby, czyli menedżerowie byli odpowiedzialni za zespół ekstraligowy. Ja oczywiście byłem na meczach wraz z nimi, bo była taka ich akceptacja. W trakcie meczów dochodziło do konsultacji, ale decydujące zdanie i słowo na temat składu, zmian oraz prowadzenia meczu należało do menedżerów.

"Robię to dla klubu i myślę, że najważniejsze jest to, by żużel w Bydgoszczy po prostu przetrwał"
"Robię to dla klubu i myślę, że najważniejsze jest to, by żużel w Bydgoszczy po prostu przetrwał"

Wydawało się oczywiste, że to pan przejmie tę drużynę.

- W tej sytuacji jaka jest, nie mógłbym nie poprowadzić tej drużyny do końca. Jestem spod Bydgoszczy i mieszkam tu całe życie. Przeszedłem wszystkie szczeble w tym klubie, od szkółkowicza po zawodnika. Sytuacja klubu nie jest mi obojętna, dlatego nie mogłem nie zgodzić się na propozycję prezesa. Przez kilka meczów poprowadzę tę drużynę. Robię to dla klubu i myślę, że najważniejsze jest to, by żużel w Bydgoszczy po prostu przetrwał.

Już do tej pory miał pan wiele obowiązków w klubie, a teraz dochodzą kolejne.

- Jeżeli w dzisiejszych czasach chce się prowadzić drużynę ekstraligową, to trzeba poświęcić na to dużo czasu. To nie tylko podawanie składu i prowadzenie zespołu w czasie niedzielnego meczu. Tak jak powiedziałem, mam też wiele zajęć z młodymi zawodnikami i nie chciałbym tego stracić. Jeździło tu i jeździ nadal wielu moich wychowanków, a muszę powiedzieć, że mamy kilku chłopaków naprawdę zdolnych w szkółce, także takich, którzy niebawem na pewno zdadzą licencję. Na wiosnę najpóźniej zda ją dwóch kolejnych. Proszę mi wierzyć, chłopaki mają naprawdę papiery na jazdę.

Czy pan bądź pana poprzednik, Wojciech Dankiewicz, mieliście coś do powiedzenia przy zrezygnowaniu z usług Hancocka i Łoktajewa? Czy też była to samodzielna decyzja prezesa klubu?

- Powiem szczerze, że po ostatnim meczu były takie rozmowy. Były one jednak dość luźne. Doszliśmy wtedy do wniosku, że trzeba się spotkać i podjąć jakieś konkretne decyzje. W poniedziałek prezes rozmawiał już bardziej z innymi działaczami. Jeśli chodzi o mnie, to przez ostatnie dwa tygodnie jestem głównie w rozjazdach, na zawodach juniorskich. W poniedziałek w klubie mnie nie było, we wtorek praktycznie też. Prezes rozmawiał ze mną przed moim wyjazdem na turniej par do Łodzi. Spytał się mnie, czy jestem gotowy przejąć prowadzenie tej drużyny. Wyjaśnił mi, że z Wojtkiem Dankiewiczem się pożegnał i miał prośbę, bym go zastąpił. Jeszcze tego samego dnia taka informacja ukazała się w mediach.

Domyślam się, że z pogodzenia się ze spadkiem niezadowoleni będą kibice. Z jednej strony dbanie o finanse, ale z drugiej - w sporcie powinno się walczyć do samego końca.

- Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Taka jest decyzja prezesa i zarządu klubu, ludzi, którzy są za to wszystko odpowiedzialni. Tak jak powiedziałem wcześniej, tymczasowo, przez te cztery mecze będę zajmować się pierwszą drużyną. Będę musiał znaleźć tyle czasu, by te obowiązki jakoś pogodzić.

W składzie zobaczymy teraz Mateusza Szczepaniaka i Bartosza Bietrackiego. Czego można się po nich spodziewać?

- To jest sport i czasem to, czego się spodziewamy, nie przekłada się potem na wynik. Przed sezonem mieliśmy w Bydgoszczy rozbujane nadzieje. Jedyną pozytywną rzeczą jest tutaj to, że Bietracki będzie już w przyszłym roku podstawowym juniorem naszej drużyny, a to z tego względu, że wiek młodzieżowca kończy Mikołaj Curyło. Na pewno takie przetarcie w Ekstralidze mu się przyda. Uważam, że pojedzie ambitnie i będzie walczył. W imprezach juniorskich widać, że nie odpuszcza. Co do Mateusza Szczepaniaka, to w jego przypadku brakuje na pewno jazdy. Miałem okazję oglądać go w Łodzi na zawodach par; jechał poprawnie i uważam, że na pewno będzie chciał się pokazać z dobrej strony. Niech chłopaki walczą, co innego nam pozostało? Tak jak zawsze mówię, na żużlu jedzie czterech zawodników i zawsze ktoś przyjedzie ostatni. Chodzi jednak o to, że nawet, gdy dojeżdża się do mety na czwartej pozycji, trzeba to zrobić w jakimś dobrym stylu.

Drużynę po spadku czeka na pewno rewolucja. W I lidze nie chce jeździć Greg Hancock, a drużynę zamierza podobno opuścić także Krzysztof Buczkowski.

- Trudno mi to oceniać. Opinii Krzysztofa o tym, że chce odejść, wcześniej od nikogo nie słyszałem. Póki sezon trwa, trzeba go dojechać do końca. Jeśli zawodnicy będą mieli propozycje z innych klubów, to wybór będzie należał do nich. Dzisiaj mamy takie czasy, że z niewolnika nie ma pracownika. Nikomu nie nakażemy jeździć w niższej lidze.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Jacek Woźniak podkreśla, że jego priorytetem pozostaje szkolenie juniorów
Jacek Woźniak podkreśla, że jego priorytetem pozostaje szkolenie juniorów
Źródło artykułu: