Sullivan wraca, by uratować Unibaksowi sezon?
Zaledwie kilka miesięcy trwał rozbrat Unibaksu z Ryanem Sullivanem. Czy przy udziale australijskiego jeźdźca, medal dla toruńskich Aniołów zostanie na koniec sezonu ponownie uratowany?
Kibice, doszukujący się w sporcie sił wyższych, powiedzą zapewne: "tak chciał los". By powrót Ryana Sullivana był rzeczywiście możliwy, potrzeba było nieszczęścia - czyli poważnej kontuzji Chrisa Holdera. Gdyby nie to, że Australijczyk nie powróci na tor do końca tego sezonu, doniesienia o powrocie Sullivana pozostałyby jedynie medialnymi spekulacjami.
Unibax Toruń, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się być murowanym faworytem ENEA Ekstraligi, doznał trzech porażek z rzędu i został zepchnięty z fotela lidera. Dzięki znakomitej pierwszej części sezonu, awans do play-offów wydaje się być w przypadku Aniołów niezagrożony. Ze względu na osłabienia składu, włączenie się do walki o medale stanęło jednak pod znakiem zapytania. Na ratunek przybywa więc Sullivan - żużlowiec, dzięki któremu torunianie cieszyli się niespełna rok temu z miejsca na podium ENEA Ekstraligi.
- Przyznam szczerze, że żużel traktuję jak biznes, bo wiadomo, że z tego żyję. Kontrakt z Apatorem podpisałem, dlatego, że była to najlepsza propozycja z pięciu, jakie otrzymałem. Nie bez znaczenia na moją decyzję było jednak też to, że właśnie w Toruniu zaczynałem swoją przygodę w polskiej lidze. Startowałem w tym klubie przez trzy lata i mam tu wielu sponsorów oraz przyjaciół - tłumaczył przed trzynastoma laty Sullivan.
Decyzji o ponownym sprowadzeniu "Saletry" włodarze Aniołów nie żałowali - miał w końcu najlepszą średnią biegową w całym zespole (2,229). Rok później, gdy Australijczyk przeniósł się do klubu z Częstochowy, w Toruniu mówiono już jednak o kim innym - Tonym Rickardssonie. Faktem jest, że w pierwszym sezonie po odejściu Sullivana, torunianie świętowali mistrzostwo kraju.Prawdziwe uczucie pojawiło się chyba za trzecim podejściem do toruńskiego klubu. Sullivan, ze średnią biegową 2,220 był 2007 roku ponownie najlepszym żużlowcem zespołu. Kibice ze szczególnym sentymentem wspominali jego występ na torze w Bydgoszczy, gdzie praktycznie w pojedynkę wywalczył dla Aniołów punkt bonusowy, w sześciu startach zdobywając 21 punktów. Nic dziwnego, że gdy przed kolejnym sezonem "Saletra" podpisał nowy, 2-letni kontrakt, toruńscy kibice przyjęli tę wieść z nieskrywanym zadowoleniem.
Toruński klub stał się dla Australijczyka tym ważniejszy, że nie startował już w cyklu Grand Prix. Brak występów w w zawodach indywidualnych czy Drużynowym Pucharze Świata wynagradzały mu jednak kolejne medale. W 2010 roku założył na szyję kolejny krążek tym razem brązowy. - Ryan przeplatał lepsze występy gorszymi, ale w najważniejszych momentach sezonu był naszym liderem. Gdyby forma, którą prezentował w play-offach przełożyła się na jego postawę w rundzie zasadniczej, to mógłby być piątym lub szóstym zawodnikiem w lidze - przekonywał ówczesny prezes klubu Wojciech Stępniewski.