Kibice, doszukujący się w sporcie sił wyższych, powiedzą zapewne: "tak chciał los". By powrót Ryana Sullivana był rzeczywiście możliwy, potrzeba było nieszczęścia - czyli poważnej kontuzji Chrisa Holdera. Gdyby nie to, że Australijczyk nie powróci na tor do końca tego sezonu, doniesienia o powrocie Sullivana pozostałyby jedynie medialnymi spekulacjami.
Unibax Toruń, który jeszcze kilka tygodni temu wydawał się być murowanym faworytem ENEA Ekstraligi, doznał trzech porażek z rzędu i został zepchnięty z fotela lidera. Dzięki znakomitej pierwszej części sezonu, awans do play-offów wydaje się być w przypadku Aniołów niezagrożony. Ze względu na osłabienia składu, włączenie się do walki o medale stanęło jednak pod znakiem zapytania. Na ratunek przybywa więc Sullivan - żużlowiec, dzięki któremu torunianie cieszyli się niespełna rok temu z miejsca na podium ENEA Ekstraligi.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Australijczyk zaczął jeździć w polskiej lidze w 1996 roku - czyli siedemnaście lat temu. Już wtedy przywdział barwy Apatora Toruń, w którym - nie licząc rocznej przerwy na występy w Polonii Bydgoszcz - został do 2000 roku. Można jednak stwierdzić, że w przypadku Australijczyka toruński klub nie był miłością od pierwszego wejrzenia. Gdy po roku przerwy powracał do Apatora, przyznał w wywiadzie, że zadecydowały o tym w dużej mierze czynniki finansowe.
- Przyznam szczerze, że żużel traktuję jak biznes, bo wiadomo, że z tego żyję. Kontrakt z Apatorem podpisałem, dlatego, że była to najlepsza propozycja z pięciu, jakie otrzymałem. Nie bez znaczenia na moją decyzję było jednak też to, że właśnie w Toruniu zaczynałem swoją przygodę w polskiej lidze. Startowałem w tym klubie przez trzy lata i mam tu wielu sponsorów oraz przyjaciół - tłumaczył przed trzynastoma laty Sullivan.
Decyzji o ponownym sprowadzeniu "Saletry" włodarze Aniołów nie żałowali - miał w końcu najlepszą średnią biegową w całym zespole (2,229). Rok później, gdy Australijczyk przeniósł się do klubu z Częstochowy, w Toruniu mówiono już jednak o kim innym - Tonym Rickardssonie. Faktem jest, że w pierwszym sezonie po odejściu Sullivana, torunianie świętowali mistrzostwo kraju.
Zaskarbienie sobie serc fanów, to nie taka prosta sprawa. Na sympatię trybun trzeba sobie zasłużyć. Drogi, by to osiągnąć, są przynajmniej dwie. Jedną z nich są znakomite wyniki na torze, inną - wierność barwom klubowym. Jeśli oba wymogi idą ze sobą w parze, istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że żużlowiec będzie przez miejscowych kibiców uwielbiany. Tak właśnie było z Ryanem Sullivanem.
Prawdziwe uczucie pojawiło się chyba za trzecim podejściem do toruńskiego klubu. Sullivan, ze średnią biegową 2,220 był 2007 roku ponownie najlepszym żużlowcem zespołu. Kibice ze szczególnym sentymentem wspominali jego występ na torze w Bydgoszczy, gdzie praktycznie w pojedynkę wywalczył dla Aniołów punkt bonusowy, w sześciu startach zdobywając 21 punktów. Nic dziwnego, że gdy przed kolejnym sezonem "Saletra" podpisał nowy, 2-letni kontrakt, toruńscy kibice przyjęli tę wieść z nieskrywanym zadowoleniem.
Sullivan zżył się z klubem i w Grodzie Kopernika zamieszkał na stałe. Choć sezon nie był dla niego usłany różami, zakończył go ze złotym medalem. Pomimo że na wyjazdach nie zawsze spisywał się udanie, w finale na torze w Lesznie pojechał doskonale. To w dużej mierze dzięki niemu (11+1), Anioły wygrały mecz na Stadionie im. Alfreda Smoczyka ośmioma punktami.
Choć w kolejnych czterech sezonach Unibax stawał trzykrotnie na podium Ekstraligi, nie było mu dane zdobyć kolejnego złotego medalu. Sullivan, o ile nie dopadały go kontuzje, jeździł na równym i co najważniejsze - solidnym poziomie. Włodarze klubu w niemalże każdej wypowiedzi chwalili jego sumienność, ambicję oraz pracowitość. Na wsparcie mógł liczyć także ze strony kibiców.
Toruński klub stał się dla Australijczyka tym ważniejszy, że nie startował już w cyklu Grand Prix. Brak występów w w zawodach indywidualnych czy Drużynowym Pucharze Świata wynagradzały mu jednak kolejne medale. W 2010 roku założył na szyję kolejny krążek tym razem brązowy. - Ryan przeplatał lepsze występy gorszymi, ale w najważniejszych momentach sezonu był naszym liderem. Gdyby forma, którą prezentował w play-offach przełożyła się na jego postawę w rundzie zasadniczej, to mógłby być piątym lub szóstym zawodnikiem w lidze - przekonywał ówczesny prezes klubu Wojciech Stępniewski.
[nextpage]
W poprzednim roku, podobnie jak wcześniej, Sullivan rozkręcił się na kluczową część sezonu. Niewiele jednak brakowało, a w decydujących starciach o brąz ze Stelmet Falubazem Zielona Góra w ogóle by nie wystąpił. Z powodu rehabilitacji po pęknięciu kości lewej dłoni, Australijczyk walczył z czasem, by przed końcem sezonu pojawić się na torze.
Choć w czasie trwania rozgrywek spadła na niego fala krytyki, swoim ostatnim występem dla Unibaksu zamknął usta tym, którzy wieścili, że jest już przegrany. Sullivan wywalczył szesnaście punktów i bonus, a gdyby tego było mało - stoczył decydującą batalię z Andreasem Jonssonem. Pomimo potwornego bólu ręki, "Saletra" zdołał zablokować Szweda i dowieźć do mety dwa punkty na wagę medalu.
- Ostatni wyścig był wyniszczający. Cały czas starałem się uważać. Przegrywałem, gdy wchodziliśmy w ostatnią prostą, ale wyczekałem, zaatakowałem i wygrałem. To był świetny mecz i znakomity żużel. Sądzę, że gdyby oba zespoły mogły jechać w pełnych składach, to walczylibyśmy w finale - przyznał wspominał oblany szampanem Sullivan. Z szacunkiem do swego rywala odnosił się także Jonsson, mówiąc: - Nie mam do niego pretensji o tak bezpardonową jazdę. Gdybym był na jego miejsca, postąpiłbym tak samo.
Dla osób związanych z Unibaksem stało się wówczas jasne, że bohater meczu o brąz zostanie na kolejny sezon. Sprawy potoczyły się jednak inaczej, niż się tego spodziewano...
Konfliktem na linii Unibax Toruń - Ryan Sullivan żużlowa Polska emocjonowała się tygodniami. Wszystko zaczęło się od oświadczenia klubu, który zażądał od swoich zawodników zwrotu części zarobionych pieniędzy. Australijczyk podkreślał, że o pójściu na jakąkolwiek ugodę w tej sprawie nie może być mowy. Ze względu na często sprzeczne komunikaty, zarówno kibicom, jak i dziennikarzom, w całej sprawie trudno było się odnaleźć.
Doszło w końcu do tego, że zawodnik nie przesłał stosownych dokumentów i nie mógł być zgłoszony do rozgrywek ligowych. Kilka dni później do mediów trafiła także wiadomość, że słuch o Australijczyku zaginął. Telefony samego prezesa Unibaksu - Mateusza Kurzawskiego, były ignorowane.
Sullivan swoje milczenie przerwał dopiero 18 marca, gdy wydał oświadczenie o zakończeniu swej żużlowej kariery. Włodarze klubu przedstawili swoje zdanie w tej sprawie na zwołanej dzień później konferencji prasowej. - W mojej ocenie my jako klub czekaliśmy do końca - tłumaczył prezes Kurzawski. - Chcieliśmy żeby Ryan Sullivan u nas jeździł, przekładaliśmy ze Speedway Ekstraligą terminy, żeby te dokumenty w końcu zostały przesłane. W każdym momencie chcieliśmy mu pomóc.
Zaskoczony był też menedżer, Sławomir Kryjom, dodając: - Ryan napisał w oświadczeniu, że nie spodobała mu się rzeczywistość, ale to nie przez nas była kreowana (...). Ostatni kontakt jaki miałem z Ryanem był w ubiegłym tygodniu. Rozmawialiśmy wtedy na temat błahej sprawy, jaką jest odzież dla jego mechaników. Od tej pory nie otrzymałem od niego żadnej odpowiedzi jakie materiały chce mieć na tych kurtkach. To był nasz ostatni kontakt.
O powrocie Australijczyka dywagowano w mediach zarówno przed, jak i po starcie ligowego sezonu. - Tli się jeszcze iskierka, że rzeczywiście wsiądzie na motocykl. Oficjalnie podany powód to kontuzja. Ona na dzień dzisiejszy uniemożliwia jazdę. Nie sądzę jednak, że ten uraz jest na tyle poważny, by całkowicie przekreślić dalsze ściganie. Myślę, że Ryan za dwa, trzy miesiące, a nawet wcześniej mógłby wrócić do jazdy - mówił w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
Plotki o powrocie Sullivana powróciły na dobre, gdy żużlowy świat obiegła informacja o poważnej kontuzji Chrisa Holdera. Możliwe, że Unibax nie wyciągnąłby ręki do tego zawodnika, gdyby był w stanie znaleźć innego godnego zmiennika. Zarówno występ Edwarda Kennetta, jak i zakontraktowanego w ubiegłym tygodniu Mateja Kusa, zakończył się zupełnym niepowodzeniem.
Mimo tego, informacje, jakoby Sullivan był już w drodze do Polski, zdementował w miniony poniedziałek Sławomir Kryjom. - Na tę chwilę ten zawodnik miał 10 miesięcy rozbratu z motocyklem. Według moich informacji nigdzie nie trenował. Na pewno mamy do czynienia z wielkim nazwiskiem i zawodnikiem, który wiele zrobił dla toruńskiego żużla. Pewnych rzeczy nie da się jednak oszukać. Ja osobiście nie uważam, że Ryan wskoczyłby od razu na taki poziom, że byłby w stanie zastąpić Chrisa Holdera i punktować przynajmniej na jego poziomie. To jest naprawdę trudne pytanie. Ja uważam, że tego tematu w tym sezonie już nie będzie - wyjaśnił menedżer Unibaksu.
Kilkanaście godzin później sprzeczne stanowisko do tego, wygłoszonego przez Kryjoma, przedstawił prezes Mateusz Kurzawski. - Ryan ma pojawić się dziś na Motoarenie - powiedział we wtorek rano. Zgodnie z jego słowami, Australijczyk jeszcze tego samego dnia pojawił się na treningu po zawodach Ligi Juniorów.
Pomimo długiego rozbratu ze speedwayem, zakontraktowanie Sullivana może wyjść całemu klubowi na dobre. Możliwe, że podobnie jak przed rokiem, jego punkty w ostatecznym rozrachunku zadecydują o podziale medali. Znaków zapytania związanych z jego powrotem jest wiele. Czy wystarczy kilka treningów, by żużlowiec odzyskał formę sprzed dziesięciu miesięcy? Trudno powiedzieć. To, że okaże się większym wzmocnieniem niż Edward Kenneth czy Matej Kus, wydaje się jednak bardzo prawdopodobne.
Sezony Ryana Sullivana w toruńskim klubie:
Sezon | Mecze | Biegi | Punkty | Bonusy | Śr. biegowa |
---|---|---|---|---|---|
1996 | 11 | 56 | 136 | 4 | 2,500 |
1997 | 14 | 74 | 169 | 9 | 2,405 |
1998 | 16 | 77 | 153 | 13 | 2,156 |
2000 | 16 | 83 | 177 | 8 | 2,229 |
2007 | 19 | 100 | 207 | 15 | 2,220 |
2008 | 20 | 97 | 195 | 17 | 2,186 |
2009 | 20 | 103 | 199 | 17 | 2,097 |
2010 | 20 | 102 | 204 | 10 | 2,098 |
2011 | 19 | 98 | 213 | 12 | 2,296 |
2012 | 21 | 112 | 232 | 9 | 2,152 |
CHCĘ TYLKO POWIEDZIEĆ , ŻE GDYBY KTÓRAKOLWIEK DRUŻYNA WALCZĄCA O MISTRZOSTWO STRACIŁA SWOJEGO JAKBY NIE BYŁO NAJ Czytaj całość