To nie był żużel - wypowiedzi po eliminacji MIMP w Łodzi

Zwycięstwem Bartosza Zmarzlika zakończyły się eliminacje Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w Łodzi. Po zawodach zawodnicy nie szczędzili słów krytyki na stan toru.

Marcin Wawrzyniak (Speedway Wanda Instal Kraków): Podczas zawodów była walka z utrzymaniem motocykla, a nie ściganie. To nie był żużel. Każdy musiał walczyć z torem, żeby nie upaść. Wygrali ci, co mieli wygrać. Ja zdobyłem cztery punkty, choć mogło być lepiej. Chciałem przejechać zawody cało i zdrowo, bo w niedzielę czeka mnie ważne ligowe spotkanie i chcę być do niego dobrze przygotowany. Tym razem znajomość łódzkiego toru mi nie pomogła. Powiem szczerze, że nie lubię za bardzo tutaj jeździć. Ale trzeba było tutaj przyjechać i się pokazać.

Oskar Fajfer (Lechma Start Gniezno): Zawody mogę ocenić na plus. Moim głównym celem był awans do finału, co udało mi się zrealizować. Szkoda tylko, że musieliśmy męczyć się z tym torem, bo nie korzystaliśmy z przyjemności jazdy.

Bartosz Zmarzlik (Stal Gorzów): Fajnie, że udało się wygrać zawody, a przede wszystkim awansować do finału. Były ciężkie warunki na torze. Jak się wygrywało biegi, to tylko start i pierwszy łuk, a potem trzymało się gaz, bo bez niego niemożna było jechać na tym torze. Tylko gaz ratował nas przed tymi koleinami. Ważne, że nikt nie odniósł poważnej kontuzji.

Kamil Pulczyński (Unibax Toruń): Zawody były dla mnie, jak i dla wszystkich zawodników, trudne. Tor był naprawdę bardzo wymagający. Żałuję swojego pierwszego biegu, gdzie po prostu źle pojechałem i ze swojej winy zaliczyłem upadek. Ale na szczęście nie zaważył on na moim awansie do finału. Cieszę się z czwartego biegu, gdzie z czwartej pozycji udało mi się wskoczyć na drugą lokatę. Zawody ciężkie, ale cieszy awans. Moim zdaniem tor był bardzo wymagający i niebezpieczny. Można tylko spojrzeć na czas, ile trwały zawody i odpowiedź na temat toru nasuwa się sama.

Marcin Bubel (Orzeł Łódź): Mogło być lepiej. Troszkę plany popsuł nam tor, bo było widać, że nie był on do normalnej jazdy, normalnego ścigania. Także to była walka z motocyklem. No trudno, stało się tak, a nie inaczej. Mogło być spokojne wejście do finału, a jest jak jest. Mogłem tak nie ryzykować w jedenastym biegu, ale ambicje są większe. Zawsze człowiek mierzy w wyższe cele. Trudno, stało się. Nie będziemy płakać, to jest tylko MIMP, a najważniejsza jest liga.

Krystian Pieszczek (Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk): Ważne, że udało mi się awansować. Tutaj liczyło się tylko to. Skupiłem się na swoich pierwszych biegach, które były najważniejsze. Jak już miałem zapewniony awans, to już się troszeczkę rozluźniłem i w dwóch ostatnich biegach nie jechałem na maksa. Liczę, że w finale będzie bardzo dobrze. Tor to był dramat. Było widać po ilości upadków. Nie powinno się robić takich torów na takie zawody. To są młodzi zawodnicy, niedoświadczeni i z tego było tyle upadków. Szkoda, że tak to się skończyło. Nie byłem z tego zadowolony.
 
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: