Po dramatycznych wydarzeniach w ostatnim wyścigu i przegranej z polonistami 44:46, to właśnie rzeszowianie zostali trzecim spadkowiczem po ekipach z Gniezna i Bydgoszczy. Jak ten fakt przyjął sztab szkoleniowy PGE Marmy? - Na pewno ten zespół potrzebuje świeżego powietrza. Mam też nadzieję, że od rzeszowskiego żużla nie odwrócą się sponsorzy i kibice. Jeśli oni zostaną, to wszystko odbudujemy znacznie łatwiej. Jeżeli się nam uda, to za rok można wrócić do krajowej elity - zastrzegł w rozmowie po meczu w Bydgoszczy trener Dariusz Śledź.
Zdaniem opiekuna "Żurawi", samo miasto zasługuje na jazdę w Speedway Ekstralidze. Zwłaszcza, że niedawno został wyremontowany tutejszy obiekt. - Ten ośrodek powinien mieć drużynę w najwyższej klasie. Chociażby ze względu na świetnie zmodernizowany obiekt, gdzie wkrótce mają ruszyć kolejne prace modernizacyjne. Na gorąco na pewno nie można szukać winnych - dodał Śledź.
Być może jedną z przyczyn spadku PGE Marmy Rzeszów do I ligi była kontuzja w środku sezonu Nickiego Pedersena. Na fatalny sezon złożyło się też kilka innych rzeczy. - Muszę wziąć całą winę na swoje barki - przyznał Śledź. - Taka jest moja rola i tutaj będą bronić swoich zawodników. Niektórzy z żużlowców mieli trudne momenty, które ciągnęły się za nimi praktycznie całe rozgrywki. Ale to być może ja źle nimi kierowałem.
- Żeby zdobyć mistrzostwo Polski, trzeba mieć szczęście, ale to tylko jeden z elementów do końcowego sukcesu. Zabrakło też punktów z powodu słabszej postawy zespołu. Nie szukajmy na siłę usprawiedliwienia. Teraz najważniejsze, żeby zostali z nami sponsorzy i kibice. Ludzie, którzy tworzą ten klub zasługują na coś lepszego. Może zmiana trenera da też powiew świeżego powietrza - zakończył Śledź.
zginie.. a ucierpi na tym całe środowisko żużlowe..