Zawodnik drużyny Marka Cieślaka miał bardzo udany początek niedzielnego starcia z Aniołami. - Zadowolony jestem tylko z początku zawodów. W dwóch pierwszych wyścigach byłem naprawdę szybki. Udało się pokonać Tomasza Golloba, także nie mogłem narzekać. Od mojego trzeciego wyścigu zaczęło się coś psuć. Pod taśmą wszystko grało, ale na wyjściu z pierwszego łuku motocykl tracił obroty. Postanowiłem zmienić motocykl, ale na nim była tragedia. Pozostało mi się więc cieszyć z naszego awansu do play-off, bo mecz mi nie wyszedł - powiedział bardzo surowy dla siebie Kacper Gomólski.
Tarnowskie Jaskółki w rundzie play-off zmierzą się ze Stelmet Falubaz Zieloną Górą. Czy dla drużyny z miasta Generała Bema jest to łatwiejszy przeciwnik od częstochowskich Lwów? - Ciężko powiedzieć na kogo lepiej było trafić. Drużyna z Zielonej Góry ma także bardzo wyrównany skład i na pewno nie będzie łatwo. Co prawda udało nam się wygrać z nimi dwumecz, ale teraz wszystko zaczyna się od nowa. Tutaj każdy punkt będzie na wagę złota. Postaramy się powtórzyć wynik, który zanotowaliśmy w rundzie zasadniczej z Falubazem na własnym torze. Później trzeba będzie dobrze pojechać w Zielonej Górze. Jest realna szansa na finał. Presja była, abyśmy awansowali do play-off. Myślę, że teraz to wszystko z nas zejdzie i będziemy nam się jechało lżej - dodał.
Zanim tarnowianie pokonali Unibax Toruń i awansowali do pierwszej czwórki, nasłuchiwali wieści z Leszna, gdzie do ostatniego biegu ważyły się losy trzech drużyn w ENEA Ekstralidze. - Nie musieliśmy oglądać ani śledzić wyniku z Leszna. Wystarczyło patrzeć na Chatę Grillową (śmiech). Po reakcji kibiców wiedzieliśmy co się dzieje. Właściwie na początku myśleliśmy, że nasz mecz się tam odbywa (śmiech). Taki jest żużel, wystarczy jeden mały punkt w meczu i traci się bonus, który może zapewnić wejście do pierwszej czwórki - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!