Kartek mogło być więcej? - relacja z meczu Unia Tarnów - Dospel CKM Włókniarz Częstochowa

W pierwszym spotkaniu o brązowy medal Unia Tarnów nie bez problemów pokonała Dospel CKM Włókniarz Częstochowę 49:41. Oba zespoły w dniu zawodów miały też kłopoty pozasportowe.

Pierwsi nerwowych ruchów musieli dokonywać gospodarze. Rano na drodze z Terenzano do Tarnowa bus "rozkraczył" się Kacprowi Gomólskiemu. Świeżo upieczony brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata juniorów wywalczył swój krążek właśnie w tej włoskiej miejscowości. Z pomocą pospieszył mu jednak… rywal z niedzielnego pojedynku. Junior gości Adam Strzelec, który z gorszym skutkiem startował w Terenzano, zabrał Gingera do Mościc. Niestety, większość sprzętu i uposażenia została za granicą, dlatego 20-latek korzystał z silników Macieja Janowskiego.

Los starał się traktować obie ekipy po równo. Grigorij Łaguta jechał rano z Gorican, gdzie dzień wcześniej miał miejsce trzeci turniej finałowy SEC. Na Węgrzech Rosjanin doświadczył podobnego pecha, do tego jaki napotkał Gomólski. - Padł silnik, bus stanął i nic nie mogliśmy zrobić. Klub robił, co mógł, żebym dojechał tutaj na czas. Udało się coś zorganizować, ale ja zdążyłem tylko wziąć kask i kewlar. Tyle mi się do ręki zmieściło - opisywał całą sytuację Grisza.

Starszy z rodzeństwa musiał więc posiłkować się motocyklami kolegów. Grigorija wsparł Artur Czaja. Jak się okazało z dobrym skutkiem dla niego i siebie. Dwa "rumaki" należące do "Józka" ujechały niemal połowę całego dorobku częstochowian. Warto też dodać, że Grisza wpadł na stadion tuż przed czwartym wyścigiem, w którym programowo miał zainaugurować swój udział w meczu. Niefortunnie jednak chwilę wcześniej kierownictwo obozu przyjezdnych zaordynowało zmianę. W miejsce wbiegającego do parku maszyn starszego Łaguty pojawił się Czaja. Decyzji cofnąć już się nie dało.

Wydarzenia stricte torowe także przysporzyły dużej dawki emocji i adrenaliny. A przecież wydawało się, że po takich perturbacjach, bo należy jeszcze odnotować brak kontuzjowanego i odpoczywającego już do końca sezonu Emila Sajfutdinowa sprawią, że zawody będą odbywać się według znanej zasady "do jednej bramki". To jednak przygaszone po przegranym półfinale z Unibaksem Lwy wykazywały więcej woli walki, zadziorności. One głośniej ryczały i pokazywał co chwilę pazurki. Uniści wyglądali na ospałych, jakby myśleli, że teraz już wszystko wygra się samo. W poprzednich meczach atutem brygady Cieślaka były wyjścia spod taśmy. W tę niedzielę element ten totalnie szwankował. Teorię o zlekceważeniu przeciwnika zdecydowanie odrzucił jeden z liderów Jaskółek Maciej Janowski. -Proszę popatrzeć ile biegów pojechała czwórka, która trzymała wynik Włókniarzowi? Niemalże wszyscy wykorzystali maksimum z rezerwami taktycznymi w przypadku ZZ, czyli siedem wyścigów. To prawie połowa! - zauważył słusznie Magic.

I faktycznie kwartet w postaci Jepsena Jensena, Holty, Łaguty oraz Czaji zapewnił ekipie spod Jasnej Góry jakby nie było korzystny wynik. Bo osiem oczek do odrobienia u siebie to dystans naprawdę niewielki. W rundzie zasadniczej Włókniarze jechali w najmocniejszym zestawieniu, a mimo to uciułali ledwie trzydzieści sześć punktów. Brąz bez wątpienia mają na wyciągnięcie ręki.

Przewaga zawodników z miasta generała Bema najwyższy pułap osiągała po szóstej i jedenastej gonitwie kiedy tarnowianie mieli dziesięć punktów w zapasie.

Dobre ściganie zaczęło się już w trzeciej odsłonie. Jak zawsze szybki na tarnowskim owalu Artiom Łaguta stoczył pasjonujący bój o drugą lokatę z Rune Holtą. Norweg z polskim paszportem był chyba też najbardziej niepocieszonym żużlowcem w parku maszyn. W biegu szóstym w dotknięciu taśmy wrobił niedoświadczonego juniora tarnowian Edwarda Mazura. Potem ten sam manewr według arbitra ponowił w wyścigu numer osiem. Tam na sztuczki doświadczonego "Ryśka" nabrał się Kacper Gomólski. Inna sprawa, że Ryszard Bryła akurat w tym wypadku długo trzymał zawodników pod taśmę więc ich cierpliwość też została poddana niemałej próbie wytrzymałości. Chyba jednak ku zdziwieniu większości za utrudnianie momentu startowego sędzia wykluczył chytrego lisa ze Stavanger. Na odchodne podarował mu jeszcze żółtą kartkę. Czy jednak słusznie?

Jeśli mowa o żółtych kartkach to warto się jeszcze pochylić nad dwoma niebezpiecznymi starciami wynikającymi z walki na torze. Ta pierwsza sięga gonitwy siódmej. Para gości Czaja - G. Łaguta cały bieg prowadziła przed Janowskim i zastępującym po raz trzeci w tym roku chorego Leona Madsena bezbarwnym Patrickiem Hougaardem. Na ostatnim okrążeniu do desperackiego zrywu rzucił się Magic. Na finalnej prostej został potraktowany bardzo ostro przez słynącego z ostrych zagrywek Griszę. Dociśnięty do płotu Janowski o mało nie spadł ze swojej maszyny. - Przepraszam Maćka. Pojechałem za ostro. Wiem, że źle zrobiłem - kajał się Rosjanin. Za swoje zachowanie dostał od sędziego upomnienie.

Na "deser" przedostatni bieg i kolizja Kacpra Gomólskiego wywracającego Artura Czaję. Duet gospodarzy przegrywał w tym momencie 1:5 i wydawało się, że przed kończącym całą rywalizację biegiem wszystko jeszcze będzie możliwe. Wtedy na wyjściu w pierwszego łuku ostatniego okrążenia Gomólski zdecydował się na atak przy krawężniku. Młodzieżowca Unii w tej samej chwili mocno podniosło. Wyprostowanym motocyklem z całym impetem uderzył w Czaję. Wina wychowanka Startu Gniezno nie podlegała dyskusji. Obaj nie żywili do siebie urazy. - Nie mam pretensji do Kacpra. Widziałem, że tam była koleina. Niestety wpadł w nią -powiedział Artur. Warto odnotować również fakt, że Gomólski kółko wcześniej doświadczył identycznej sytuacji, rywal był jednak jeszcze daleko. W niecelowość tego zagrania nie wierzyli tylko fani biało-zielonych, którzy swoje emocje wyładowali na Gomólskim, bluzgając go.

A wszystko podsycił jeszcze wynik powtórki. W drugim podejściu bowiem remis biegowy uratował Artiom Łaguta, który w pierwszej wersji był już tak daleko z tyłu, ż całkowicie odjął gaz i chyba w pewnym momencie myślał już nawet o zjechaniu na murawę.

Klasą błysnął Janusz Kołodziej. Na szprycę łapał mu się właściwie tylko uwielbiający tarnowskie lotnisko Michael Jepsen Jensen. Załamany i zdenerwowany znów był Martin Vaculik. - Kompletnie nie rozumiem o co chodzi. Pierwszy bieg rakieta. Po nim nic nie zmieniłem i w reszcie wyścigów zostawałem tuż po starcie kilkanaście metrów z tyłu - tłumaczył na gorąco.

Dospel Włókniarz Częstochowa:
1. Michael Jepsen Jensen - 13 (2,2,2,2,0,3,2)
2. Hubert Łęgowik - 0 (0,-,-,-)
3. Rune Holta - 8 (1,1,w,2,1,3,0)
4. Emil Sajfutdinow - ZZ
5. Grigorij Łaguta - 9+2 (-,1*,2*,1,3,1,1)
6. Artur Czaja - 11 (3,d,1,3,1,1,2)
7. Adam Strzelec - 0 (0,0,-)

Unia Tarnów:
9. Maciej Janowski - 10 (3,1,3,2,1)
10. Patrick Hougaard - 1 (1,0,d,-)
11. Artiom Łaguta - 12+1 (2*,3,2,2,3)
12. Martin Vaculik - 3 (3,0,0,0,-)
13. Janusz Kołodziej - 15 (3,3,3,3,3)
14. Edward Mazur - 1+1 (1*,t,0)
15. Kacper Gomólski - 7+2 (2,2*,1,2*,w)

Bieg po biegu:
1. (69,81) Janowski, Jensen, Hougaard, Łęgowik 4:2 (4:2)
2. (70,10) Czaja, Gomólski, Mazur, Strzelec 3:3 (7:5)
3. (69,39) Vaculik, A. Łaguta, Holta, Czaja (d/4) 5:1 (12:6)
4. (69,50) Kołodziej, Gomólski, Czaja, Strzelec 5:1 (17:7)
5. (69,94) A. Łaguta, Jensen, G. Łaguta, Vaculik 3:3 (20:10)
6. (69,64) Kołodziej, Jensen, Holta, Mazur (t) 3:3 (23:13)
7. (70,93) Czaja, G. Łaguta, Janowski, Hougaard 1:5 (24:18)
8. (69,45) Kołodziej, Jensen, Gomólski, Holta (w) 4:2 (28:20)
9. (69,56) Janowski, Holta, G. Łaguta, Hougaard (d/start) 3:3 (31:23)
10. (70,00) G. Łaguta, A. Łaguta, Czaja, Vaculik 2:4 (33:27)
11. (70,97) Kołodziej, Gomólski, Holta, Jensen 5:1 (38:28)
12. (70,48) Jensen, A. Łaguta, Czaja, Mazur 2:4 (40:32)
13. (70,58) Holta, Janowski, G. Łaguta, Vaculik 2:4 (42:36)
14. (70,61) A. Łaguta, Czaja, G. Łaguta, Gomólski (w/su) 3:3 (45:39)
15. (70,75) Kołodziej, Jensen, Janowski, Holta 4:2 (49:41)

Sędziował Ryszard Bryła (Zielona Góra)
NCD: 69,39 sek. - Martin Vaculik w 3. biegu
Widzów: ok. 10000
Startowano według II zestawu

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: