Czwartkowy Korościel: Koniec tajemnic portfeli w żużlu?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sławomir Dudek, raczej nieświadomie i niechcący, wywołuje w polskim żużlu dyskusję, którą już dawno powinniśmy mieć za sobą - pisze w swoim felietonie Michał Korościel.

W tym artykule dowiesz się o:

W wywiadzie dla Radia Zachód ojciec Patryka zadeklarował, że rozmowy na temat nowego kontraktu syna z Falubazem jest gotów prowadzić publicznie. Zapowiada, że może ujawnić kwoty jakich żąda dla syna i uzasadnić, dlaczego są takie, a nie inne. Pal licho, że Dudek senior nie wstrzelił się z terminem swojej wypowiedzi - między pierwszym meczem finałowym ENEA Ekstraligi, a rewanżem, powinno się raczej rzucać frazesami o walce na całego i o klasie przeciwnika, a nie dyskutować o pieniądzach - ważne jednak, że ojciec najlepszego na świecie juniora, odważył się podjąć temat jawności zarobków naszych żużlowców.

Speedway jest jedną z ostatnich dyscyplin sportu, która pilnie strzeże tajemnic portfeli zawodników. Doskonale wiemy ile zarabia Cristiano Ronaldo, Marcin Gortat przed kibicami nie ukryje ani złotówki, ale nie mamy pojęcia co kryje się na koncie Tomasza Golloba. Możemy oczywiście polegać na branżowych dziennikarzach, którzy kwotami rzucają na oślep i każą nam wierzyć na słowo, że Hampel, czy inny Sajfutdinow przyjmuje miliard euro, możemy się posiłkować corocznym, tradycyjnym rankingiem jednego z tabloidów, który zarobki żużlowców oblicza na podstawie ruchu ciał niebieskich. Możemy, ale musimy mieć świadomość, że dla samych żużlowców te publikacje mają charakter czysto satyryczny. Skoro tenisiści, koszykarze NBA, piłkarze, czyli sportowcy cieszący się największą popularnością, oficjalnie dzielą się informacjami na temat wysokości swoich pensji, to dlaczego żużlowcy mieliby te informacje ukrywać?

Profesjonalizm to między innymi pełna jawność. Odtajnienie kontraktów przyniosłoby korzyść przede wszystkim samym żużlowcom. Raz na zawsze ucięłoby spekulacje i domysły co chwilę przelewające się przez internetowe komentarze, a wielu zawodników mogłoby wreszcie zrzucić z kombinezonu łatkę z napisem "złotówa", przyklejaną przez "fachowców" w ramach kary za zbyt częste, ich zdaniem, zmienianie klubów. Szczęśliwie jesteśmy na dobrej drodze, organizatorzy cyklu imprez, wyłaniających Indywidualnego Mistrza Europy, już teraz nie mają problemu z informowanie kibiców ile płacą zawodnikom, walczącym w SEC. Wiemy, że za punkt zdobyty w tych Mistrzostwach żużlowiec dostaje 450 euro i jeszcze nie słyszałem, żeby komukolwiek upublicznienie tej kwoty zaszkodziło.

Dlatego dzisiaj bezzasadnym wydaje się pytanie, czy kiedyś oficjalnie dowiemy się ile zarabiają żużlowcy, bo to pewne, należałoby raczej zapytać kiedy. Poza wszystkimi argumentami zachęcającymi żużlowców do ujawnienia zarobków jest jeszcze jeden, o którym wstyd pisać, a który korzyść przyniesie bardziej kibicom niż zawodnikom. My po prostu zwyczajnie, z ludzkiej ciekawości lubimy zaglądać swoim idolom do kieszeni… no chyba, że ktoś nie lubi, to najmocniej przepraszam.

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl. 

Źródło artykułu: