Przegrana batalia GKM-u. Zabrakło równej formy i prawdziwego lidera?
GKM Grudziądz do końca sezonu deptał po piętach drużynie gdańskiego Wybrzeża. Choć zespół Roberta Kempińskiego był blisko zrealizowania swego celu, spędzi kolejny sezon w I lidze.
To, że losy awansu rozstrzygną się właśnie między tymi zespołami, stało się jasne jeszcze przed końcem rundy zasadniczej. Zwieńczająca rozgrywki faza finałowa była już tylko i wyłącznie korespondencyjnym pojedynkiem gdańszczan z grudziądzanami. - Prawda jest też taka, że Wybrzeże Gdańsk i GKM Grudziądz byli w tym sezonie poza zasięgiem reszty drużyn. Zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym, nie mieliśmy szans na nawiązanie walki z tymi rywalami - powiedział prezes Lubelskiego Węgla KMŻ, Dariusz Sprawka.
Co zaważyło na tym, że to gdańszczanie, a nie grudziądzanie awansowali do ENEA Ekstraligi? Najprostsza odpowiedź brzmiałaby: przegrali ostatni ligowy mecz z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Oba zespoły przystępowały do niego ze świadomością, że zwycięstwo zagwarantuje im awans do wyższej klasy rozgrywek. Pomimo że w rundzie zasadniczej w Gdańsku wygrała drużyna GKM-u Grudziądz, ostatni mecz sezonu ułożył się pod zupełne dyktando gospodarzy, którzy rozbili przyjezdnych 59:31. - Czułem się, jakbym dostał obuchem w głowę - mówił po meczu rozżalony prezes Zbigniew Fiałkowski, którzy nie poznawał na torze swoich zawodników.
Jego zdaniem o niepowodzeniu w końcówce sezonu zadecydowały wahania formy całego zespołu. - Od początku sezonu nie spisywaliśmy się równo, a nasze nastroje i wyniki były jak sinusoida; raz lepsze, a raz gorsze. Potrafiliśmy odnieść cenne zwycięstwo w Gdańsku, ale z drugiej strony przegraliśmy z Wybrzeżem na własnym torze - wyjaśnił.
Grudziądzanie zaliczyli na przestrzeni całego sezonu więcej wpadek niż ich rywale z Pomorza. Podczas gdy gdańszczanie mogli liczyć na solidną i równą postawę czterech zawodników, żużlowcy startujący w GKM-ie notowali wahania formy. Sprawy nie ułatwiały także kontuzje, które wymuszały na grudziądzanach korzystanie z zawodników w roli "gościa". W ośmiu spotkaniach wystąpił ponadto nieprzewidziany do regularnego pojawiania się w składzie Tomasz Chrzanowski.Spore wahania formy prezentowali także pozostali zawodnicy zespołu, jak Ales Dryml i Norbert Kościuch. Drugi z wymienionych żużlowców potrafił zdobyć w meczu piętnaście punktów, a tydzień później zaskoczyć na "minus", kończąc zawody z zaledwie czterema oczkami. Kościuchowi nie udał się chociażby ostatni mecz przeciwko Wybrzeżu. Zawodnik ten zanotował defekt, wykluczenie oraz upadek i zakończył rywalizację z zaledwie dwoma punktami.
Co istotne, zaledwie dwóch zawodników GKM-u zanotowało w tym sezonie średnią biegową powyżej 2,000. Drużyna ta mała także problemy z młodzieżowcami. Mateuszowi Rujnerowi towarzyszyli zawodnicy jeżdżący w roli "gościa". Ci, nie licząc Oskara Fajfera czy Adriana Cyfera, spisywali się poniżej oczekiwań.
Kibice mogą się natomiast pocieszać - skoro wyczekujemy awansu od 1997 roku, to sezon w jedną, czy drugą stronę nie robi większe znaczenia.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>