Greg Hancock: Woffinden? Ten gość był niesamowity

Znakomite zwieńczenie sezonu zaliczył Greg Hancock, który w Grand Prix Polski w Toruniu zajął drugie miejsce, a rywalom uległ tylko dwukrotnie. Z trybun obserwował go Bruce Penhall.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski
Mistrz świata z 1997 i 2011 roku swojego pogromcę znalazł dopiero w ostatniej serii rundy zasadniczej, kiedy to przegrał z Nielsem Kristianem Iversenem i Jarosławem Hampelem. Później w równie wspaniałej walce w wielkim finale musiał uznać wyższość Adriana Miedzińskiego, który świetnym atakiem wyprzedził Amerykanina. Kibice na Motoarenie nie mogli się nudzić, gdyż zawody były znakomite pod względem mijanek i walki na trasie. - Miałem dobry dzień i było blisko zwycięstwa. To świetny tor do ścigania i to wspaniałe, że możesz zrobić prawie cztery okrążenia na prowadzeniu i nie masz pewności, czy wygrasz bieg - komentował po ostatnim turnieju Grand Prix Greg Hancock.

Gospodarz sobotniego turnieju natomiast wygrał tylko dwukrotnie. Było to na początku i na końcu rywalizacji. W najważniejszym momencie "Miedziak" świetnie się zachował i śmiałym atakiem minął "Herbiego", za co został pochwalony. - Z całą pewnością był bardzo szybki. Zna ten tor znakomicie i nie poddał się. Walczył do samego końca i miał korzystną pozycję, by wyprzedzać i wygrywać z nami - komplementował zawodnika Unibaksu Toruń żużlowiec z Kalifornii.

Hancock od samego początku także był niesamowicie szybki i niezwykle trudny do ugryzienia. 43-latek zrobił na widzach piorunujące wrażenie. Jak się okazało, trafił z ustawieniami już w swoim pierwszym biegu. - Zawsze do zwycięstwa potrzeba trochę szczęścia, ale także ciężkiej pracy i determinacji. Na końcowy sukces składa się naprawdę wiele składników - wyjaśniał.

Nie mogło zabraknąć też ciepłych słów w kierunku innego z rywali, nowego mistrza świata, 23-letniego Tai Woffindena. - Fantastyczny zawodnik. Ten gość był niesamowity w tym roku. Czapki z głów za zdobycie tytułu, którego był godzien już od początku sezonu. Ogromne gratulacje dla niego - mówił po koronacji Amerykanin.

Tytuł mistrza globu "Tajskiego" to kolejny rekord. Brytyjczyk jest najmłodszym mistrzem świata, od kiedy wprowadzono formułę Grand Prix. Po drugiej stronie jest natomiast Greg Hancock, który swój drugi tytuł świętował w wieku 41 lat. Młodzież już bardzo mocno puka do drzwi wielkiego żużla, o czym świadczą zdobywane przez nich tytuły. Weterani jednak nie zamierzają składać broni, o czym zapewnia "Herbie". - To wszystko kręci się wkoło. Żużel jest jak takie wielkie koło, które wraca co jakiś czas do pewnego punktu. Wciąż jednak czuję się dobrze i kocham jeździć. Chcę wygrywać cały czas i to utrzymuje moją motywację - przyznał.

Gościem specjalnym podczas GP Polski w Toruniu był Bruce Penhall, mistrz świata z lat 1981-82, który jest niejako mentorem swojego młodszego o 13 lat rodaka. - Bruce Penhall jest moim idolem i wzorem, moją inspiracją. Drugi kombinezon, w którym miałem okazję się ścigać był mi podarowany właśnie przez niego . Fenomenalny zawodnik, świetny sportowiec i znakomity człowiek - takie słowa mogliśmy usłyszeć od Hancocka na specjalnie zwołanej konferencji przed startem turnieju.

Były żużlowiec oraz aktor do Polski przyleciał po raz pierwszy od 31 lat, a na tę wycieczkę zabrał swojego syna, Ryana. Penhall był pod wrażeniem zmian, jakie w ciągu trzech dekad zaszły w naszym kraju, a oglądanie swojego rodaka na żywo było czymś niesamowitym. "Herbie" nie ma wątpliwości, że Bruce Penhall jeszcze się pojawi na polskich stadionach żużlowych. - On żyje daleko stąd i nie jest to proste, aby zorganizować taką podróż. Jestem jednak pewny, że nie po raz ostatni widzieliśmy Bruce'a Penhalla na zawodach o Indywidualne Mistrzostwo Świata - zapewniał Greg.

Na wspomnianym spotkaniu obaj żużlowcy powspominali również dawne czasy, kiedy to Jankes z Kalifornii dopiero zaczynał swoją karierę. Amerykanie, aby zaistnieć w żużlowym świecie, szlify zbierali na trudnych angielskich torach. Nie było to jednak takie proste. - Chciałem się doskonale bawić, jeżdżąc na żużlu. Nie zdawałem sobie sprawy, że jazda w Anglii to wiele wyrzeczeń. Trzeba było zrobić bardzo dużo, by osiąść w Anglii i się tam przebić. Bobby Schwartz powiedział wtedy świetne słowa: "Nic się nie bój. Kalifornia nie ucieknie" - zakończył Greg Hancock.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×