W ostatnich dniach Tai Woffinden jest na ustach wszystkich kibiców czarnego sportu. Diametralnie wzrosła jego popularność w ojczyźnie, gdzie wiele stacji telewizyjnych zaprosiło go do swoich programów. "Woffy" jest pierwszym Brytyjczykiem od 13 lat, który sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Jednak mało brakło, a z tego najcenniejszego lauru cieszyłby się inny żużlowiec. Chwile grozy Woffinden przeżył na Friends Arenie w Sztokholmie, gdzie wraz z Tomaszem Gollobem zanotował groźny upadek, w wyniku którego Polak został odwieziony do szpitala.
Z kolei Brytyjczykowi odnowił się uraz obojczyka, którego nabawił się podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. Mimo bólu Woffinden dokończył turniej w stolicy Szwecji, a także dwa tygodnie później wystąpił w Toruniu, gdzie przypieczętował mistrzowski tytuł. Kontuzja daje o sobie znać i w przerwie zimowej "Woffy" przejdzie dwie operacje. - Czekają mnie jeszcze dwie operacje. W czasie pierwszej płytka zostanie usunięta, następnie obojczyk ponownie będzie trzeba złamać, wyprostować i założyć nową, prostą płytkę. Kiedy to się wygoi, będzie trzeba przejść jeszcze jedną operację - wyciągnięcia nieszczęsnej płytki. A później czekać, aż się wszystko zagoi i zrośnie - powiedział w rozmowie z Gazetą Wrocławską nowy mistrz świata.
Po zdobyciu pierwszego mistrzostwa globu Woffinden nie zamierza zadowolić się tym sukcesem, lecz pójść za ciosem i w kolejnych latach chce powtórzyć tegoroczny wyczyn. Brytyjczyk zdradził, że przez najbliższe dziesięć lat nie planuje powiększenia rodziny i będzie skupiał się przede wszystkim na żużlu. - Absolutnie nie. Na pewno nie w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Dlaczego? Bo chcę zdobyć więcej tytułów mistrza świata. Moja dziewczyna nie ma z tym problemu - ocenił "Tajski".
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Źródło: Gazeta Wrocławska