Mistrz świata z lat 1981-1982 pod wrażeniem Grand Prix

Na Motoarenie w Toruniu podczas Grand Prix Polski gościł Bruce Penhall, który dopingował swojego rodaka Grega Hancocka. Zawody wywarły na byłym żużlowcu piorunujące wrażenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Dopiero podczas ostatniej rundy w Toruniu poznaliśmy ostateczne rozstrzygnięcia w walce o koronę Indywidualnego Mistrza Świata. Najlepszym jeźdźcem globu został Tai Woffinden. Bruce'owi Penhallowi bardzo podobała się jazda Brytyjczyka. Ponadto Amerykanin liczył na spotkanie z najlepszym w historii polskim żużlowcem. - Nie znam Taia zbyt dobrze, ponieważ byłem daleko od speedwaya w ostatnim czasie. Lubię jednak jego naturę i agresję na torze. Sądzę, że zasłużył na ten tytuł. Doznał kontuzji dwa tygodnie temu, ale wrócił w wielkim stylu. Chciałem zobaczyć tutaj Tomasza Golloba, to byłby wielki zaszczyt, ale szkoda - przyznał mistrz świata z lat 1981-1982.

Dopingowany przez Penhalla był jednak inny zawodnik, jego rodak, Greg Hancock, który sam podkreśla, że starszy od niego o 13 lat były zawodnik miał na niego ogromny wpływ. - Wciąż jestem pod wrażeniem Grega Hancocka. Jest jednym ze starszych zawodników. Nazywam go starszym, ale nadal jest dla mnie dzieckiem. Miał dobre starty tego wieczora i myślałem, że uda mu się to wygrać. Zawsze miło mi jest go oglądać. Jest bardzo miłą osobą - mówił po zawodach były jeździec angielskiego Cradley Heath.

Kolejnym bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla reprezentanta USA była postawa "dzikiej karty" sobotniego turnieju, Adriana Miedzińskiego. Zawodnik Unibaksu Toruń zaprezentował się znakomicie i awansował do finału, w którym świetnym atakiem minął na trasie Hancocka, który dopiero po raz drugi tego dnia zaznał goryczy porażki. - Nigdy nie słyszałem wcześniej o Miedzińskim. Jest bardzo ostro jeżdżącym żużlowcem, a akcja z półfinału dobrze mu wyszła i powtórzył ją w kolejnym wyścigu. Dobrze dla niego. Wypadł świetnie i zasłużył na wygraną, choć oczywiste jest, że wolałbym zobaczyć Grega na najwyższym stopniu podium. Wiadomo jednak, że to fantastyczne dla fanów, gdy to ich rodak wygrywa - zauważył Penhall.

Drużynowy mistrz świata z 1982 roku był gościem specjalnym podczas GP Polski. Miał okazję przyjrzeć się również nawierzchni na Motoarenie. Ta pasowała większości żużlowców, którzy stworzyli doskonałe widowisko, pełne mijanek i emocji. - Moim zdaniem tor był bardzo śliski, a do tego przyczepny. To nie było jednak zbyt ważne, bo wciąż był bardzo dobry do ścigania - potwierdził 56-latek.

Ogromne wrażenie na Amerykaninie wywarła postawa polskich kibiców. Były żużlowiec i aktor przypomniał sobie, jak to było, kiedy ostatnio gościł nad Wisłą, czyli w 1981 roku podczas Mistrzostw Świata Par w Chorzowie. - To jest pierwszy raz od 32 lat, kiedy jestem w Polsce. Jestem pod wrażeniem tych wielkich zmian, które zobaczyłem. Ludzie tutaj kochają ten sport i swój kraj. To dla mnie coś wspaniałego. Bardzo chciałbym tu wrócić, szczególnie do Torunia - chwalił Polaków mentor Grega Hancocka.

Bruce Penhall do Torunia przyjechał ze swoim synem, Ryanem. Jak zapewnia, będzie chciał mu pokazać jeszcze więcej. - Mój syn nigdy wcześniej nie widział tego kraju i chciałbym mu pokazać te stadiony, także ten w Gorzowie. To dobre dla niego, by doświadczyć i zobaczyć, na czym naprawdę polega żużel - zakończył były żużlowiec.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: