Wiele wskazuje na to, że Regulamin Finansowy już wkrótce wejdzie w życie. Zgodnie z jego postanowieniami maksymalna kwota za podpis pod kontraktem miałaby wynieść 200 000 zł, a stawka za punkt 4500 zł. - Temat regulaminu finansowego jest wałkowany co roku. Przy podpisywaniu kontraktów kluby zapewniają, że wszystko jest w porządku i zawodnicy są świetni. W maju czy czerwcu zaczynamy słyszeć zupełnie inne głosy. Okazuje się, że sytuacja jest zła, ale nie tylko w naszym klubie, ale także w innych miastach. Później słyszymy, że zawodnicy to "pijawki", które chcą niszczyć kluby. Całym złem polskiego żużla w ocenie prezesów są właśnie oni i oczywiście ja, bo reprezentuję ich interesy. Największym problemem regulaminu finansowych było i jest to, że stwarzają one wiele możliwości ich obejścia. Mam wrażenie, że teraz mamy do czynienia z projektem, który jest skonstruowany identycznie. Na szczęście teraz nie ma mowy o takich zapisach, które utrudniają zmianę barw klubowych zawodnikom, którzy startowali wiele lat w danym klubie. Przykładem w ubiegłym roku był Damian Baliński, za którego nowy pracodawca musiałby zapłacić kilkaset tysięcy złotych. Tacy żużlowcy byliby skazani na jazdę w jednym zespole - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Od dłuższego czasu mówi się, że największy problem regulaminów finansowych polega na tym, że można je w bardzo łatwy sposób obejść. Te same obawy towarzyszą jego wprowadzeniu także i teraz. - Dopóki kluby nie powiedzą w rozmowie z zawodnikiem, że nie mają tylko tyle pieniędzy albo mogą wydać nie więcej niż określoną kwotę, to nie unikniemy problemów. Tacy działacze już się zdarzają i chwała im za to. To jest jednak jedyna droga do tego, żeby zawodnicy zarabiali mniej. Tak dzieje się już w wielu przypadkach. Są żużlowcy, którzy zarabiają naprawdę nieduże pieniądze. Oczywiście, są też tacy, na których konta trafiają ogromne sumy i to żadna tajemnica. Inni jeżdżą nieźle, ale nie zarabiają, bo stają się ofiarami takich regulacji jak KSM. Są też tacy, którzy na takich zapisach regulaminu korzystają i zarabiają nie proporcjonalnie dużo w stosunku do umiejętności. Proszę zauważyć, że wraz z zawodnikami nie podnosimy dyskusji, że oni powinni zarabiać więcej, niezależnie od tego, jaka jest sytuacja. To byłaby najlepsza odpowiedź na obecne pomysły. Żużlowcy w ostatnich latach zarabiają coraz więcej. To wydarzyło się w naturalny sposób, dzięki coraz większym możliwościom klubów i chwała im za to, że ich przedsiębiorczość jest coraz lepsza. Od pewnego czasu pieniędzy jest coraz mniej i dlatego należy płacić mniej. Kluby i żużlowcy muszą poddać się sytuacji rynkowej. Zawodnik, który jeździ dobrze, musi zarabiać najwięcej, a ten, który spisuje się słabo, musi dostawać znacznie mniejsze sumy. Wiem, że trudno się przyznać do tego, że ma się mniej środków niż ktoś inny, ale niestety trzeba to zrobić. To i tak wychodzi na koniec sezonu - podkreśla Cegielski.
Przeciwnicy Regulaminu Finansowego twierdzą, że jego wprowadzeniu zarobki zawodników nie ulegną zmianie. Inaczej będzie za to wyglądać sposób rozliczenia się żużlowców z klubami. - Zanim Regulamin Finansowy stał się bardziej jawny, w rozmowie z jednym czy drugim przedstawicielem klubu można było usłyszeć, że tak naprawdę nie stanowi on żadnego problemu. Regulamin może być, warunki kontraktów będą zgodne z jego zapisami, ale będzie trzeba znaleźć inny sposób by zapłacić więcej. To jest totalne nieporozumienie. Zawodnicy nie mają ochoty i potrzeby, żeby brać udział w niejasnych rozliczeniach. Żużlowcy wolą rozliczać się z klubami w sposób jawny, a nie z podstawionymi sponsorami czy z innymi osobami. Musimy pamiętać, że nigdy nie zabronimy nikomu podpisywania umów, które będą rekompensować indywidualne kontrakty. Taka sytuacja ma jeszcze jeden minus dla zawodników, który jest plusem dla prezesów. Żużlowcy zostają wyrzuceni poza proces licencyjny. Jeśli np sponsor nie rozliczy się z żużlowcem, to klub nie musi za to brać żadnej odpowiedzialności. Firma nie zapłaci obiecanych pieniędzy, a klub może umyć ręce i odesłać do sponsora. Prezesi zaległości nie mają, ale tak być nie powinno,bo wprowadzi to tylko więcej zamieszania i niejasności - uważa Krzysztof Cegielski.
Warto również zwrócić uwagę, że niektórzy zawodnicy przedłużyli już kontrakty ze swoimi klubami. Tak było w przypadku Taia Woffindena, Andreasa Jonssona i Michaela Jepsena Jensena. Ich jednak Regulamin Finansowy nie obowiązywał. - Żużlowcy, którzy będą zmieniać barwy klubowe od 1 listopada, będą musieli się zmieścić w liczbach, które regulować będą nowe przepisy. Ciężko mi sobie wyobrazić, że podpisane do tej pory umowy mieszczą się w ramach Regulaminu Finansowego. To nie jest sprawiedliwe wobec wszystkich. Każdy w tym przypadku powinien być traktowany wg tych samych zasad - podkreśla nasz rozmówca.
Krzysztof Cegielski uważa również, że tak samo jak w przypadku KSM, podobnie jest z przepisami finansowymi, które stosuje się po to, żeby szantażować zawodników. - Dzisiaj zawodnicy, którzy przychodzą na rozmowy z dotychczasowymi pracodawcami słyszą w pierwszym zdaniu: "podpisujesz z nami taki kontrakt, bo od 1 listopada będzie on musiał być dużo niższy w innym klubie" - tłumaczy "Cegła". - To wszystko pokazuje, że nie chodzi oczywiście, by oszczędzać tylko o to, żeby "przekonać" swoich dotychczasowych zawodników do jazdy w klubie, bo po prostu innego wyjścia zawodnik nie ma. W dzisiejszych czasach, nawet ukryty brak możliwości wyboru pracodawcy jest niedopuszczalny. Uważam,że wszyscy zawodnicy muszą być poddani takim samym regulacjom rynkowym. Nieważne, czy podpisuje się umowę w październiku czy w listopadzie. W końcu dotyczy to tego samego sezonu. Każdy chciałby płacić mniej,ale niewielu umie powiedzieć o tym otwarcie zawodnikowi. Najłatwiej - jak zwykle zresztą wymyślić jakiś przepis, który akurat "mnie" w obecnej sytuacji przypasuje. Teraz będzie w porządku, a za rok znowu poszukać czegoś, co będzie dla "nas" najlepsze. Z takim doraźnym działaniem powinniśmy skończyć raz na zawsze, bo tak właśnie działo się przez ostatnie lata i doprowadziliśmy do bardzo skomplikowanych zasad gry - dodaje Cegielski.
Czy istnieje zatem jakiekolwiek inne narzędzie, które jest w stanie skutecznie regulować klubowe finanse? - Ja mam pomysł na zabezpieczenie budżetów klubowych, którego też zwolennikiem był i mam nadzieję wciąż jest prezes Speedway Ekstraligi. Ja się z nim zgadzam i jest to system, który najbardziej chroni finanse w klubie. Jest to ograniczenie w wydatkach na zawodników w sposób procentowy. Jeśli ustalimy, że nie więcej niż np. 70 proc. budżetu klubu może być przeznaczone na kontrakty z zawodnikami, to dzięki temu klub nie wyda więcej niż posiada. Taki sposób na zabezpieczenie budżetów klubowych oczywiście pozwala na płacenie dowolnych kwot, ale tylko i wyłącznie w ramach posiadanego budżetu. Bez oszukiwania i tworzenia dodatkowych umów reklamowych "na busa", na podstawione osoby czy tworzenia innych wymysłów. Oczywiście, możemy dyskutować nad wysokością procentową wydatków, ale procent ten musi być dosyć duży, bo w przeciwieństwie do innych dyscyplin to jednak na żużlowcach ciąży zakup całego sprzętu do jazdy i całej organizacji. Zawodnicy na to przeznaczają 30-60 proc. własnych budżetów. Jeśli więc faktycznie przeznaczane będzie na zawodników dla przykładu 70 proc. budżetu klubu, to żaden nigdy nie będzie miał zadłużenia. Bardzo proste i klarowne. Pytanie jest tylko jedno i zasadnicze. Czy komukolwiek zależy na braku zadłużenia czy tylko i wyłącznie na sukcesie? Zadłużającym i bezwarunkowym sukcesie - zakończył Cegielski.