Lee Richardson: Na szczęście obyło się bez złamań

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Był jednym z liderów drużyn z Vetlandy i Częstochowy. Kontuzja odniesiona w półfinałowym spotkaniu Złomrexu Włókniarza Częstochowa z leszczyńską Unią uniemożliwiła mu jazdę w najważniejszych spotkaniach tego sezonu.

Elit Vetlanda pod nieobecność "Rico" przegrała finałową rywalizację z Lejonen Gislaved i musi pocieszyć się wicemistrzostwem kraju. Więcej stracili częstochowianie. Nie dość, że nie awansowali do finału to w pierwszym meczu o brązowy medal dostali srogie baty i sezon najprawdopodobniej zakończą na czwartym miejscu.

W tych najważniejszych meczach swoich kolegów chciałby wspomóc Lee Richardson niestety kontuzja, jakiej się nabawił jest na tyle poważna, że w tym sezonie najprawdopodobniej nie ujrzymy go już na żużlowych torach. - Jeszcze w tym samym dniu, co zanotowałem upadek myślałem, że wystartuję w finałowych pojedynkach w Szwecji, a później wspomogę drużynę z Częstochowy. Niestety ból był na tyle silny, że musiałem odpuścić te spotkania - stwierdził "Rico".

Jak się okazało po badaniach w Anglii Richardson ma nie tylko uszkodzone palce, ale i plecy. - Na szczęście obyło się bez złamań. Moje mięśnie pleców są jednak mocno poobijane. Jest to bardzo nieprzyjemne, gdyż prócz dużego bólu mam problemy z oddychaniem. W chwilach, gdy ból się nasila zażywam środki przeciwbólowe - powiedział Lee Richardson.

Plecy to nie jedyny problem angielskiego żużlowca. Lee wciąż nie odzyskał pełnej sprawności w palcach oraz narzeka na bóle głowy. - Dwa rozcięte palce wciąż nie są w najlepszym stanie. Wciąż są napuchnięte i strasznie bolą. Dodatkowo nie mogę jeszcze nimi w pełni ruszać. Mam również bóle głowy po upadku, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Wszystko jednak wskazuje, że sezon dla mnie się zakończył - zakończył Anglik.

Źródło artykułu: