Skład jaki działacze Stali Gorzów skompletowali przed sezonem 2013 nie powalał na kolana. Prezes Ireneusz Maciej Zmora nie mydlił oczu kibicom i otwarcie mówił, że Stali nie stać na wyścig zbrojeń i przepłacanie za zawodników. Ze srebrnego składu odeszło kilka kluczowych ogniw i żółto-niebiescy jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek widziani byli więc raczej w dolnej części tabeli. Pierwsze mecze zweryfikowały te dywagacje. Drużyna prowadzona przez Piotra Palucha w trzech spotkaniach, w tym w dwóch na własnym torze, nie wygrała ani razu i jej sytuacja stawała się dramatyczna. Stalowcy wyglądali na swoim stadionie tak słabo, że kibice obawiali się o to, jak ich ulubieńcy zaprezentują się w zbliżającym się spotkaniu z beniaminkiem, Lechmą Startem Gniezno. Po przegranym na Jancarzu meczu z Fogo Unią Leszno nowo wybrany kapitan żółto-niebieskich, Krzysztof Kasprzak, publicznie zastanawiał się czy nie warto na tę funkcję wybrać kogoś nowego, a trener Paluch nawet nie starał się tłumaczyć swojej drużyny.
Dzień później przyszedł jednak nieoczekiwany triumf w Tarnowie z tamtejszą Unią i w ekipę z północnej części województwa lubuskiego wstąpił nowy duch. Stal zaczęła wygrywać mecze, które wygrać powinna, a na wyjazdach stawiała opór nawet najsilniejszym drużynom. Zdarzały się oczywiście wpadki, jak chociażby przegrany mecz z Dospelem Włókniarzem Częstochowa na własnym torze czy wyjazdowy pojedynek w Bydgoszczy, gdzie Niels Kristian Iversen zdobył aż 21 punktów, a mimo to gospodarzom udało się triumfować. Rekompensowały to jednak wyjazdowe zwycięstwo we Wrocławiu, remisy w Gnieźnie i Rzeszowie, czy dobra postawa w Zielonej Górze, gdzie żółto-niebiescy doprowadzili do remisu w dwumeczu.
Ostatecznie z drużyny, która fatalnie zaczęła sezon i miała bronić się przed spadkiem, Stalowcy wyrośli na jednego z faworytów do czwartego miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej Enea Ekstraligi. Niesamowitą formę złapał Tomasz Gapiński, który na początku roku prezentował się tak słabo, że na kilka tygodni wypadł z pierwszego składu i wrócił do niego tylko ze względu na kontuzje innych żużlowców. To w połączeniu ze znakomitym Iversenem, a także solidnymi ogniwami jakimi byli kapitan Kasprzak oraz młodzieżowiec Bartosz Zmarzlik, dało rezultat w postaci drużyny mogącej powalczyć o medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Do miejsca w play-offach zabrakło jednak jednego punktu meczowego.
[nextpage]Najlepszy zawodnik: Niels Kristian Iversen
Nikt nie ma wątpliwości, że to Duńczyk był motorem napędowym Stali Gorzów w sezonie 2013. Tuż po zdobyciu srebrnych medali w poprzednim roku, Iversen był jednym z pierwszych zawodników, którzy przedłużyli kontrakt z żółto-niebieskimi. "PUK" wykręcił wysoką średnią i legitymował się równie wysokim KSM-em, a jego forma była wielką niewiadomą. Dla Iversena sezon 2012 był wówczas najlepszym w jego karierze i mówiło się, że takim już pozostanie. Duński zawodnik awansował też do cyklu Grand Prix, co w przeszłości wpływało negatywnie na postawę wielu żużlowców. Mimo że usługami Iversena były zainteresowane inne kluby, ten zdecydował się pozostać w Gorzowie. - Nawet nie ma sensu mówić co to były za zespoły, bo nie doszło do żadnych rozmów. Od początku chciałem zostać w Gorzowie i szybko doszliśmy do porozumienia - zdradził "PUK" w listopadzie 2012 roku.
Ostatecznie już na inaugurację sezonu Iversen pokazał, że ten sezon wcale nie będzie gorszy. W meczu z PGE Marmą Rzeszów Duńczyk zdobył szesnaście punktów, a drugi w hierarchii Krzysztof Kasprzak zaledwie... sześć. Słabiej poszło mu w Toruniu, ale już starcie z Fogo Unią Leszno miało podobny przebieg, jak to z "Żurawiami". Na sześć wyścigów Iversen wygrał pięć i zanotował taśmę. Przełamanie ekipy nastąpiło dopiero w Tarnowie, gdzie zresztą sam Duńczyk tylko raz dał się pokonać Januszowi Kołodziejowi. Znakomita passa skończyła się dopiero po meczu we Wrocławiu z 9 czerwca, gdzie Stal dość nieoczekiwanie wygrała.
Od spotkania z leszczyńskimi "Bykami" Duńczyk pojechał w 7. meczach, pokazywał się na torze w 42. biegach a 35 razy zjeżdżał do parku maszyn niepokonany. Raz zanotował taśmę, dwukrotnie oglądał plecy Mateja Zagara, a po razie w pokonanym polu zostawili go wspomniany już Kołodziej, Andreas Jonsson, Jarosław Hampel i Aleksandr Łoktajew. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj mecz Stalowców w Bydgoszczy, gdzie składywęgla.pl Polonia ostatecznie pokonała gorzowian czterema punktami, choć sam Iversen w siedmiu wyścigach zdobył aż dwadzieścia jeden oczek!
Później jednak Iversen nieznacznie obniżył loty, co przełożyło się na dwie porażki z Dospelem Włókniarzem Częstochowa. Choć trudno mówić o kryzysie formy w przypadku zawodnika, który regularnie zdobywa przynajmniej dziesięć punktów w meczu, widać było, że skład Stali opiera się głównie na bardzo wysokich zdobyczach Duńczyka. A tych zaczęło brakować. Początek wakacji przyniósł jednak ze sobą wzrost formy u kolegów z drużyny Iversena i wynik każdego z meczów nie spoczywał już tylko na jego barkach. "PUK" nie zdobywał już tyle punktów co na początku rozgrywek, jednak w kluczowych momentach potrafił stanąć na wysokości zadania.
Tak było w Rzeszowie, gdzie po czternastu wyścigach na tablicy wyników widniał remis. W ostatnim wyścigu dnia tuż po starcie na czoło stawki wysunęli się zawodnicy PGE Marmy, lecz Iversen znakomitym atakiem przedarł się na prowadzenie i obronił cenny dla swojej drużyny remis. Również w ostatnim meczu rundy zasadniczej w Lesznie Duńczyk robił co mógł, aby wywalczyć dla swojego teamu upragnione miejsce w fazie play-off. Iversen znalazł na leszczyński tor sposób, jakiego nie znali nawet liderzy miejscowej ekipy, czego efektem był kolejny w tym roku komplet. Stal wygrała jednak tylko czterema "oczkami", nie zdobyła punktu bonusowego i zakończyła rozgrywki na piątym miejscu.
[nextpage]Największe rozczarowanie: Daniel Nermark
Gdy zimą ubiegłego roku media obiegła informacja, że ze Stalą żegnają się nie tylko Tomasz Gollob i Michael Jepsen Jensen, ale też Matej Zagar, jasne stało się, że gorzowianie potrzebują zakontraktować solidnego zawodnika, który obok Iversena i Kasprzaka pełniłby rolę prowadzącego parę. Od początku faworytem mediów był właśnie Daniel Nermark, który zanotował bardzo udany sezon w barwach Dospelu Włókniarza Częstochowa i legitymował się KSM-em równym osiem punktów. Nie było jednak pewne, czy Szwed jest na tyle dobrym zawodnikiem, aby zastąpić słoweńskiego ulubieńca gorzowskiej publiczności.
Nermark nie spisywał się źle w przedsezonowych meczach i turniejach towarzyskich, lecz liga wszystko zweryfikowała. Inauguracyjne spotkanie z PGE Marmą Rzeszów gorzowianie przegrali przez słabą postawę niemal całej drużyny, ale Szwed spisywał się wręcz katastrofalnie. Dobrze wychodził ze startu, jednak na dystansie tracił wszystkie pozycje. Jedyne dwa punkty zdobył na koledze z pary Łukaszu Cyranie. Tydzień później w Toruniu Szwed spisał się już lepiej, ponieważ był najskuteczniejszym zawodnikiem w żółto-niebieskich barwach, ale w kolejnym spotkaniu z Fogo Unią Leszno na Jancarzu kibice znów oglądali tragiczną jazdę typowanego na jednego z liderów Stali zawodnika. - Nie wiem co się z nim dzieje. Na treningach jeździ poprawnie, a w meczach chyba za bardzo się spina i wychodzi mu tak, a nie inaczej. Faktem jednak jest, że popełniał sporo błędów i potracił masę punktów na dystansie - mówił po zawodach Piotr Paluch.
W tym samym spotkaniu Nermark zanotował upadek, po którym doznał kontuzji złamania kości śródręcza. Dzień później nie pojechał więc do Tarnowa, gdzie zastąpił go Tomasz Gapiński. Stal to spotkanie wygrała i w końcu zaczęła gromadzić punkty. Brak Nermarka zdawał się wpływać pozytywnie na pozostałych zawodników z północnej części województwa lubuskiego. W dodatku wysoki KSM Szweda pozwalał stosować za niego przywilej zmiany zawodnika, na którym Stalowcy zdobywali średnio ponad dwa punkty na bieg.
Ostatni raz Piotr Paluch mógł skorzystać z popularnej "zetzetki" 9 czerwca w meczu we Wrocławiu. Później Stal przegrała trzy mecze z rzędu, a także zremisowała w Gnieźnie, gdzie Nermark już wrócił, lecz spisał się bardzo słabo. Do końca sezonu regularnie już pojawiał się w barwach Stali. Bardzo dobrze zaprezentował się w wysoko wygranych na Jancarzu spotkaniach z Unią Tarnów i Betardem Spartą Wrocław. W pozostałych nie było już tak dobrze, choć dorzucał cenne punkty, często na wagę remisu lub minimalnego zwycięstwa.
Nermark zakończył sezon z niską średnią - zdobywał 1,513 punktu na bieg. Lepsi od niego byli m.in. Peter Ljung, Bjarne Pedersen czy Tobiasz Musielak. Nic więc dziwnego, że Szwed nie jest brany pod uwagę przy budowaniu składu Stali Gorzów na sezon 2014.
[nextpage]Najlepszy mecz: Stal Gorzów - Betard Sparta Wrocław 61:29
Przed sierpniowym pojedynkiem z wrocławianami ze Stalą mogło stać się jeszcze wszystko. Lubuszanie z nadzieją spoglądali w stronę play-offów, ale wciąż nie było również pewne, czy podopieczni Piotra Palucha utrzymają się w Enea Ekstralidze. Były to jednak czysto teoretyczne rozważania, bo Stal notowała znakomitą serię na własnym torze (wysokie zwycięstwa z Unią Tarnów i Unibaksem Toruń), a do utrzymania wystarczył jej remis. W Gorzowie nikt jednak nie lekceważył rywala. - Mamy świadomość, że to będzie mecz na noże, bo walka będzie toczyć się o życie. Tak będzie zarówno w naszym przypadku jak i dla wrocławian. Podchodzimy do tego spotkania z pełnym respektem i szacunkiem dla przeciwnika - mówił prezes Ireneusz Maciej Zmora.
Ostatecznie jednak Stal Gorzów pokazała wszystko, co miała najlepsze. 15 sierpnia kilkanaście tysięcy widzów oglądało żółto-niebieskich w szczytowej formie. Mimo że Betard Sparta nie pokazała się z najlepszej strony, powodem tak wysokiego triumfu było też znakomite działanie wszystkich ogniw w talii trenera Palucha. Kolejny fenomenalny mecz zanotował Tomasz Gapiński, bezbłędnie prezentowali się Niels Kristian Iversen i Bartosz Zmarzlik, dobrze poszło nawet Danielowi Nermarkowi i Pawłowi Hlibowi. Kibiców najbardziej cieszyła jednak postawa Adriana Cyfera, który przez cały rok szukał odpowiedniej formy i pod koniec sezonu chyba ją znalazł.
Wysokie zwycięstwo nad wrocławianami pozwoliło Stali poważnie myśleć o play-offach. Do tego trzeba było jednak wygrać za trzy punkty mecz ostatniej kolejki Enea Ekstraligi z Fogo Unią Leszno, z którą na początku roku żółto-niebiescy przegrali na własnym stadionie różnicą czterech punktów.
[nextpage]Najgorszy mecz: Stal Gorzów - PGE Marma Rzeszów 42:48
Gdy po trzecim biegu inauguracyjnego meczu w Gorzowie pomiędzy Stalą a PGE Marmą Rzeszów miejscowi zawodnicy prowadzili różnicą sześciu punktów, nikt chyba nie zakładał pesymistycznego scenariusza. Miejscowi liderzy bez problemu radzili sobie z najlepszymi zawodnikami gości, a juniorzy zdawali się być o klasę lepsi od swoich rówieśników z Rzeszowa. Kilka kolejnych biegów brutalnie zweryfikowało jednak początek zawodów.
Już w czwartym biegu fatalnie zaprezentował się Daniel Nermark. Szwed wystartował dobrze, lecz na dystansie jechał bardzo chaotycznie i bez problemu minęli go Grzegorz Walasek oraz Łukasz Cyran. Gdy zdawało się, że gorzej już być nie może, Nermark dał się jeszcze wyprzedzić Łukaszowi Sówce na ostatnim wirażu. To był moment, w którym rzeszowianie zaczęli odrabiać straty. Już po szóstej gonitwie doprowadzili do remisu, a po dziewiątej wyszli na czteropunktowe prowadzenie. Największa w tym zasługa znakomitej pary Rafał Okoniewski - Jurica Pavlic, która na torze pojawiła się cztery razy i aż trzykrotnie dowoziła do mety podwójne prowadzenie.
Stal nie miała w tym meczu żadnych argumentów i potwierdziły się przedsezonowe rokowania o możliwej walce o utrzymanie. Najlepszym zawodnikiem gorzowian był w tym meczu Niels Kristian Iversen, który zdobył aż szesnaście punktów. Drugi spośród podopiecznych trenera Palucha Krzysztof Kasprzak zapisał na swym koncie zaledwie sześć "oczek". Nie jest tajemnicą, że takie drużyny, nawet u siebie, meczów nie wygrywają.
[nextpage]Budżet: Wariant oszczędnościowy
Prezes Stali Ireneusz Maciej Zmora od początku mówił publicznie o problemach finansowych gorzowskiego klubu. Nikt na północy województwa lubuskiego nie zamierzał owijać w bawełnę i w inny sposób tłumaczyć odejścia kluczowych ogniw, w których miejsce ściągnięto zawodników słabszych na papierze, ale przede wszystkim tańszych.
W Gorzowie nikt nie miał zamiaru przepłacać za zawodników i zbudowano skład na miarę możliwości finansowych. - Nadeszły ciężkie czasy i nie ukrywam, że w klubie tniemy koszty. I od razu powiem, że nie jest to spowodowane rozrzutnością w poprzednich latach. Bo zawsze mieliśmy realny budżet, byliśmy solidni, a przede wszystkim wypłacalni i tak będzie w tym roku - mówił przed rozpoczęciem sezonu prezes Zmora.
[nextpage]Plany na sezon 2014: Powrót do czołówki?
Gorzowscy działacze dość optymistycznie wypowiadają się na temat sezonu 2014. Prezes Zmora bez ogródek przyznał, że nie widzi przeciwwskazań aby szeregi jego klubu zasilili tacy zawodnicy jak Emil Sajfutdinow, Greg Hancock czy Nicki Pedersen. Po tym jednak jak żółto-niebiescy dokonali najważniejszego transferu, czyli zatrzymali na kolejny rok brązowego medalistę Indywidualnych Mistrzostw Świata i bezapelacyjnego lidera Stali, Nielsa Kristiana Iversena, na większe transfery się nie zanosi.
Blisko porozumienia z żółto-niebieskimi jest Matej Zagar, który opuścił Stal przed sezonem 2013 i podpisał kontrakt z Lechmą Startem Gniezno. Działacze z pierwszej stolicy Polski zezwolili jednak gorzowianom na prowadzenie rozmów ze Słoweńcem. Zarówno prezes Zmora, jak i sam Zagar publicznie przyznali, że negocjacje idą w bardzo dobrym kierunku. Dołączenie tak silnego punktu do aktualnego zestawienia jakim dysponuje trener Piotr Paluch pozwoliłoby Stali Gorzów na ponowną walkę o najwyższe cele.