- Na pewno trochę się wydarzy na rynku transferowym, bo kilku zawodników z czołówki światowej nie ma jeszcze klubów. Oni będą szukać i może mieć miejsce jakiś hit. Najbardziej można się tego spodziewać po Unibaksie, który jest bardzo zdeterminowany, żeby zbudować bardzo mocną ekipę. Już teraz widać również, że silny skład będzie mieć Falubaz. Gorzowianie biorą kredyty, ale będą mieć ciekawy zespół, bo przecież mają już Iversena, Kasprzaka czy Gapińskiego. Być może trafi tam również Zagar. Kilka drużyn będzie bardzo mocnych. Najwięcej pytań jest w przypadku takich zawodników jak Pedersen i Hancock. Trudno w tej chwili powiedzieć, gdzie trafią. Opcja jest Gdańsk, który potrzebuje wzmocnień. Ten klub ma jednak swoją historię. Są tacy, którzy już tam startowali i nie wspominają tego zbyt dobrze. Działacze tego klubu będą musieli bardzo mocno przekonywać żużlowców - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Marek Cieślak.
Trener Unii Tarnów uważa, że dla niektórych zawodników problemem jest wprowadzony Regulamin Finansowy, który przeszkadza im w zmianie barw klubowych. - Regulamin Finansowy komplikuje życie tym, którzy przechodzą do nowych klubów, a także żużlowcom, którzy nie przedłużyli umowy z obecnym pracodawcą przed początkiem listopada. Wiemy jednak, na jakich zasadach to wszystko działa. To jednak problem dla zawodników, a nie klubów. Trzeba jednak mieć świadomość, że pozyskanie Pedersena za regulaminową kasę jest niemożliwe. Chyba wszyscy mają tego świadomość i dlatego doskonale wiedzą, jak ten regulamin obejść - przekonuje Cieślak.
Jednym z zawodników, który w trwającym okresie transferowym zmieni pracodawcę, jest Nicki Pedersen. Marek Cieślak uważa, że sytuacja tego żużlowca wcale nie jest łatwa. - Dochodzimy do sytuacji, że Pedersenowi będzie trudno znaleźć klub, bo nie ma aż tak wielu miejsc, w które może trafić. Powiem tylko jedno - wreszcie. Wcale nie żałuję, bo od pewnego czasu rozmawiamy w żużlu o naprawdę zbyt dużych pieniądzach - zwraca uwagę trener Unii Tarnów.
Nickim Pedersenem zainteresowany są kluby z Gdańska i Torunia. W środowisku żużlowym jest jednak coraz więcej obaw o postawę Duńczyka, któremu zarzuca się, że nie potrafi pracować dla zespołu. Nie do końca zgadza się z tym Marek Cieślak, który uważa, że on znalazłby sposób na zmianę niektórych zachowań byłego mistrza świata. - Nie można zwalać wszystkiego na Pedersena. Poza tym, kluby wiedzą, kogo kontraktują. Każdy wie, jaki jest Nicki. Jeśli ktoś ma koncepcję drużyny, żeby był jeden zdecydowany lider, to Duńczyk wtedy pasuje. Może jeździć ze zdecydowanie słabszym żużlowcem w parze i nie będzie nikomu przeszkadzać. Gdybym ja miał wziąć Pedersena, to zrobiłbym z niego zawodnika, który jeździ parowo i znalazłbym na to sposób. W poszczególnych biegach ustawiałbym go od płotu. Startowałby z zewnętrznych pól i nie woziłby kolegów po bandzie. Musiałby się więcej natrudzić i wtedy sam zacząłby inaczej patrzeć na pewne kwestie i kombinować, co zrobić, żeby wygrać bieg. Jeśli jest dobrym zawodnikiem, byłym mistrzem świata, to czemu ma nie dostać numeru startowego dwa lub cztery? Można wtedy puścić z nim w parze nawet średniej klasy zawodnika i wszystko będzie grać jak należy - tłumaczy Cieślak.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!