Musimy mierzyć siły na zamiary - rozmowa z Pawłem Mizgalskim, prezesem Włókniarza Częstochowa

Trwa okres transferowy. Aktywnie uczestniczy w nim Włókniarz Częstochowa, który boryka się z przejściowymi problemami. Prezes klubu Paweł Mizgalski stara się optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Mateusz Makuch: Na jakim etapie jest budowa składu Włókniarza na przyszły sezon?

Paweł Mizgalski: W naszym składzie posiadamy Rune Holtę i Michaela Jepsena Jensena na 3 sezony, umowami związani są z nami także Grisza Łaguta, Rafał Szombierski i Artur Czaja. Nie wyobrażam sobie, aby zabrakło w tej ekipie Huberta Łęgowika. Prowadzimy również rozmowy z Mirosławem Jabłońskim.

Woli pan unikać spekulacji, czy zdradzi pan kogo chętnie widzielibyście w swoich barwach?

- Z chęcią powiem, kto jest w naszym kręgu zainteresowań. Jest to Krzysztof Buczkowski, który sam o tym mówił. Byliśmy zainteresowani Martinem Vaculikiem, ale jednak włodarzom z Tarnowa udało się przekonać tego zawodnika do pozostania w ich klubie. Prowadzimy również rozmowy z Peterem Kildemandem. Myślę, że nasi kibice nie obraziliby się gdyby w Częstochowie pojawił się Grzegorz Walasek. To jest niezwykle lubiany w naszym mieście zawodnik. Rozmawiamy z Grzegorzem i myślę, że to, że Częstochowa to wspaniałe miejsce do ścigania i kochający go tu kibice może mieć znaczenie. W tej chwili jest wielu zawodników wolnych, tylko pytanie, czy my chcemy budować drużynę, czy łatać dziury. Nie jest sztuką zakontraktowanie zawodników za małe pieniądze, ale niekoniecznie wpisujących się w koncepcję naszej drużyny. W niej mieścił się natomiast Martin Vaculik, a teraz na pewno Krzysztof Buczkowski, Grzegorz Walasek, czy Peter Kildemand, młody, utalentowany zawodnik.

Czy w tym gronie znajduje się również Fredrik Lindgren?

- Znamy sytuację Fredrika Lindgrena i jego warunki. Nie odrzucamy tej kandydatury, aczkolwiek te nazwiska, o których wspomniałem wcześniej najlepiej pasują do naszej koncepcji. Raz jeszcze pragnę podkreślić - chcemy, by drużyna walczyła o najwyższe cele, by ponownie awansowała do fazy play-off. Natomiast mamy jeszcze pewne zobowiązania do uregulowania. Oczywiście jestem o tym przekonany, że długi uda nam się spłacić i otrzymamy licencję, natomiast na pewno nie chcemy płacić zawodnikom, którzy mieliby do nas trafić na jeden rok tylko po to, by załatać dziurę. Przy budowie składu bierzemy też pod uwagę opinię kibiców i nie skusimy się na zakontraktowanie zawodnika, którego fani w Częstochowie by sobie nie życzyli, ponieważ nie darzą go sympatią.

Grzegorz Walasek wciąż jest w kręgu zainteresowania Włókniarza
Grzegorz Walasek wciąż jest w kręgu zainteresowania Włókniarza

W takim razie w waszym obozie panuje spokój? Częstochowscy kibice trochę się niecierpliwią, że o Włókniarzu w ostatnim czasie cicho…

- Na razie musimy spłacić długi, by dostać licencję. Wiem, że kibice mają swoją listę życzeń i podobnie jak my chcieliby, by Włókniarz był na szczycie, ale na pewno fani zdają sobie sprawę z tego, że ten sport jest bardzo drogi. Tu trzeba mierzyć siły na zamiary. Niestety we Włókniarzu w ostatnim czasie doszło do sytuacji nieprzewidzianej. Budowaliśmy budżet na przyszły rok z pewnymi założeniami. Zakładaliśmy, że firma K.J.G. pomoże nam zamknąć budżet na sezon 2013 i jednocześnie, że będziemy mogli liczyć na wsparcie tego partnera w sezonie 2014 na poziomie deklarowanym wcześniej. Na tą chwilę ta sytuacja uległa zmianie. Jednocześnie prowadzimy rozmowy z kilkoma poważnymi partnerami. Być może któryś z nich zostanie naszym sponsorem tytularnym bądź tez zostaną partnerami strategicznymi. Jeśli te negocjacje zakończą się po naszej myśli to nasze plany diametralnie się zmienią. Trudno jest cokolwiek deklarować, natomiast te rozmowy naprawdę napawają optymizmem. Pamiętamy, że w związku z tym, że wsparcie firmy K.J.G. na koniec sezonu jest mniejsze od zapowiadanego, zostaje nam zadłużenie do spłaty. W najbliższych dniach zwrócimy się do Miasta Częstochowy o poręczenie kredytu na spłatę tego zadłużenia, aczkolwiek to nie rozwiąże problemu, bo ten kredyt będzie trzeba spłacić. Musimy mierzyć siły na zamiary. Nasi kibice muszą o tym pamiętać. Chyba żaden z nich nie chciałby, aby klub kumulował swoje zadłużenie i znalazł się w sytuacji takiej, jak jeszcze 3 lata temu. Chcemy uniknąć takich okoliczności. Musimy rozważyć wszystkie za i przeciw. Gdybyśmy mieli zapowiadane wsparcie, zamknęlibyśmy rok bez problemu i spokojnie prowadzilibyśmy rozmowy z zawodnikami. W tej chwili zawodnicy, o których wspomniałem, są w kręgu naszych zainteresowań i nasz budżet byłby w stanie wytrzymać obciążenia związane z przyjściem do klubu Grzegorza Walaska, Krzysztofa Buczkowskiego czy Petera Kildemanda. Na rynku transferowym trwa jednak ostra rywalizacja.

To znaczy?

- Jest pewien wyścig zbrojeń. My przede wszystkim nie damy się zwariować. Nie chcemy zatrudniać zawodników tylko po to, by łatać dziury. Mimo przejściowych, drobnych kłopotów, jakie w tej chwili mamy z zamknięciem budżetu, a wynikają one z mniejszego wsparcia niż deklarowane. Przyszłoroczny budżet budujemy od kilku miesięcy. Mieliśmy pewną koncepcję, która zakładała skład mieszanki młodości z rutyną, jeźdźców, którzy mogliby się u nas odbudować. Niestety Martin Vaculik został w Tarnowie, wiemy również, że Krzysztof Buczkowski ma bardzo atrakcyjną ofertę z Tarnowa. Nam ciężko jest rywalizować ze spółkami Skarbu Państwa. Wiemy, jakie są nasze walory i atuty. Posiadamy największą frekwencję na trybunach, zawodnicy u nas się wspaniale czują, odbudowują, mamy szerokie grono sponsorów, do których być może dołączą wkrótce poważni partnerzy tytularni, czy strategiczni. Mamy również koncepcję budowania marki, rozwoju. Chcemy iść do przodu. Jeśli komuś odpowiada nasza koncepcja drużyny, speedwaya i funkcjonowania tego wszystkiego to super, ale czasami nie da się rywalizować z bogatszymi.

Pani Marta Półtorak ostatnio na naszych łamach stwierdziła, że skład drużyny rzeszowskiej poznamy dopiero 15 grudnia. Czy ujawni pan kiedy jakiś konkretów możemy spodziewać się w przypadku Włókniarza?

- W przypadku Włókniarza jest jedna, najważniejsza data - 3 grudnia. Wówczas zostanie zamknięty proces licencyjny. To jest w tej chwili dla nas najistotniejsze. Cały czas pracujemy nad składem, nie ustalamy sobie ostatecznego terminu. Zresztą, czy przypadkiem 15 grudnia nie zamyka się okno transferowe? Więc oczywiste jest, że do tego czasu musimy mieć zamknięty skład.

Ostatnie pytanie dotyczy Emila Sajfutdinowa. Niedawno mówił pan, że chętnie widzielibyście go w składzie Włókniarza. Czy coś w tej sprawie uległo zmianie?

- My w dalszym ciągu z chęcią widzielibyśmy w naszym składzie Emila. Natomiast sam zawodnik ustami swojego menedżera Tomasza Suskiewicza stwierdził, że nie jest zainteresowany startami w Częstochowie w przyszłym sezonie.

Wywiad przeprowadzono we wtorek (12.11.2013 r.) w godzinach wieczornych, przed decyzją Krzysztofa Buczkowskiego o wyborze oferty Unii Tarnów, o czym Włókniarz Częstochowa został poinformowany w środę (13.11) w godzinach rannych.

- Emil Sajfutdinow nie jest zainteresowany dalszymi startami we Włókniarzu - mówi Paweł Mizgalski
- Emil Sajfutdinow nie jest zainteresowany dalszymi startami we Włókniarzu - mówi Paweł Mizgalski
Źródło artykułu: