Od gwizdów do uwielbienia? Kontrowersyjny transfer Pedersena

Mało która decyzja klubu mogłaby wywołać równie wiele kontrowersji jak transfer Nickiego Pedersena. Czy leszczyńska publiczność wybaczy mu wszystkie grzechy i zaakceptuje w roli lidera zespołu?

Michał Wachowski
Michał Wachowski

To, że Duńczyk spotyka się na polskich torach z gwizdami, nigdy nie było zaskoczeniem. Leszczyńscy kibice niejednokrotnie szczycili się tym, że to właśnie na Stadionie im. Alfreda Smoczyka są one najgłośniejsze. Niechęć do Nickiego Pedersena trwa od lat i sięga czasów, gdy dwukrotnie zdobywał Indywidualne Mistrzostwo Świata. Leszczynianie widzieli w nim zawsze przeciwieństwo lokalnego bohatera - Leigh Adamsa. "Dzika" oskarżano nie tylko o niebezpieczną i bezpardonową jazdę. Zarzucano mu także, że zachowuje się niesportowo i nie potrafi przegrywać.

Leszczynianie wobec transferu Pedersena są wyraźnie podzieleni. Jedni cieszą się z tego, że będzie prawdziwym wzmocnieniem drużyny. Inni krytykują zarząd, że nie zdołał sprowadzić Grega Hancocka lub Emila Sajfutdinowa. Ci najbardziej radykalni zapewniają, że dopóki Duńczyk będzie w Unii, nie pojawią się na stadionie. Sprowadzenie Pedersena jest konsekwencją zmiany na stanowisku prezesa klubu. Następca Józefa Dworakowskiego - Piotr Rusiecki, nigdy nie ukrywał swojej sympatii do Pedersena. Nowy prezes liczy z pewnością na to, że żużlowiec przekona do siebie kibiców swoimi wynikami.

W opinii eksperta naszego portalu, Krzysztofa Cegielskiego, sprowadzenie Duńczyka może okazać się strzałem w dziesiątkę. Leszczynianie muszą jednak zdawać sobie sprawę z tego, że jest to transfer obarczony pewnym ryzykiem. - Pedersen jest przede wszystkim zawodnikiem, obok którego nie można przejść obojętnie. Wzbudza skrajne emocje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Moim zdaniem ten transfer może okazać się hitem i wielkim sukcesem. Zdarza się jednak, że od sukcesu do tragedii jest jeden krok i tak też może być w przypadku Nickiego. Ostatnie lata pokazują, że choć zdobywa on wiele punktów, nie przekłada się to na wyniki drużyn. Często miano do niego pretensje, że nie tylko nie jeździł drużynowo, ale przy tym przeszkadzał na torze swoim kolegom. Te pretensje były nieraz uzasadnione - wyjaśnił Cegielski.
Leszczynianie liczą na to, że dzięki pozyskaniu Pedersena włączą się do walki o medale Leszczynianie liczą na to, że dzięki pozyskaniu Pedersena włączą się do walki o medale
"Dyktat jednego zawodnika"

Możliwe, że wszystkie przewinienia "Dzika" byłyby szybko zapomniane, gdyby nie wydarzenia do jakich doszło w trakcie ostatniego sezonu. Mowa rzecz jasna o głośnym meczu pomiędzy Fogo Unią a PGE Marmą Rzeszów. Ze względu na to, że goście odmówili wyjazdu na tor, spotkanie zakończyło się nie lada skandalem. Choć rzeszowianie tłumaczyli, iż odmówili udziału w zawodach ze względu na zły stan nawierzchni, w opinii leszczynian sprawa wyglądała nieco inaczej. - Od ośmiu lat działam w żużlu, ale nigdy nie widziałem takiego dyktatu jednego zawodnika! - grzmiał na środku murawy ówczesny prezes Józef Dworakowski, mając na myśli nikogo innego jak Pedersena.

Trzeba pamiętać, że Duńczyk przyjechał do Leszna z urazem ręki, a jego występ stał do samego końca pod znakiem zapytania. - Nicki przyjeżdża po to, by wystąpić. Zobaczymy jak będzie - mówił na kilka godzin przed meczem trener rzeszowian, Dariusz Śledź. W opinii leszczynian, PGE Marma - właśnie ze względu na zły stan zdrowia swojego lidera - robiła wszystko, by rozegrać mecz w późniejszym terminie.
Czy Nicki Pedersen przekona do siebie leszczyńskich kibiców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×