Od gwizdów do uwielbienia? Kontrowersyjny transfer Pedersena
Mało która decyzja klubu mogłaby wywołać równie wiele kontrowersji jak transfer Nickiego Pedersena. Czy leszczyńska publiczność wybaczy mu wszystkie grzechy i zaakceptuje w roli lidera zespołu?
To, że Duńczyk spotyka się na polskich torach z gwizdami, nigdy nie było zaskoczeniem. Leszczyńscy kibice niejednokrotnie szczycili się tym, że to właśnie na Stadionie im. Alfreda Smoczyka są one najgłośniejsze. Niechęć do Nickiego Pedersena trwa od lat i sięga czasów, gdy dwukrotnie zdobywał Indywidualne Mistrzostwo Świata. Leszczynianie widzieli w nim zawsze przeciwieństwo lokalnego bohatera - Leigh Adamsa. "Dzika" oskarżano nie tylko o niebezpieczną i bezpardonową jazdę. Zarzucano mu także, że zachowuje się niesportowo i nie potrafi przegrywać.
Leszczynianie wobec transferu Pedersena są wyraźnie podzieleni. Jedni cieszą się z tego, że będzie prawdziwym wzmocnieniem drużyny. Inni krytykują zarząd, że nie zdołał sprowadzić Grega Hancocka lub Emila Sajfutdinowa. Ci najbardziej radykalni zapewniają, że dopóki Duńczyk będzie w Unii, nie pojawią się na stadionie. Sprowadzenie Pedersena jest konsekwencją zmiany na stanowisku prezesa klubu. Następca Józefa Dworakowskiego - Piotr Rusiecki, nigdy nie ukrywał swojej sympatii do Pedersena. Nowy prezes liczy z pewnością na to, że żużlowiec przekona do siebie kibiców swoimi wynikami.
Możliwe, że wszystkie przewinienia "Dzika" byłyby szybko zapomniane, gdyby nie wydarzenia do jakich doszło w trakcie ostatniego sezonu. Mowa rzecz jasna o głośnym meczu pomiędzy Fogo Unią a PGE Marmą Rzeszów. Ze względu na to, że goście odmówili wyjazdu na tor, spotkanie zakończyło się nie lada skandalem. Choć rzeszowianie tłumaczyli, iż odmówili udziału w zawodach ze względu na zły stan nawierzchni, w opinii leszczynian sprawa wyglądała nieco inaczej. - Od ośmiu lat działam w żużlu, ale nigdy nie widziałem takiego dyktatu jednego zawodnika! - grzmiał na środku murawy ówczesny prezes Józef Dworakowski, mając na myśli nikogo innego jak Pedersena.
Trzeba pamiętać, że Duńczyk przyjechał do Leszna z urazem ręki, a jego występ stał do samego końca pod znakiem zapytania. - Nicki przyjeżdża po to, by wystąpić. Zobaczymy jak będzie - mówił na kilka godzin przed meczem trener rzeszowian, Dariusz Śledź. W opinii leszczynian, PGE Marma - właśnie ze względu na zły stan zdrowia swojego lidera - robiła wszystko, by rozegrać mecz w późniejszym terminie.