Od gwizdów do uwielbienia? Kontrowersyjny transfer Pedersena

Mało która decyzja klubu mogłaby wywołać równie wiele kontrowersji jak transfer Nickiego Pedersena. Czy leszczyńska publiczność wybaczy mu wszystkie grzechy i zaakceptuje w roli lidera zespołu?

To, że Duńczyk spotyka się na polskich torach z gwizdami, nigdy nie było zaskoczeniem. Leszczyńscy kibice niejednokrotnie szczycili się tym, że to właśnie na Stadionie im. Alfreda Smoczyka są one najgłośniejsze. Niechęć do Nickiego Pedersena trwa od lat i sięga czasów, gdy dwukrotnie zdobywał Indywidualne Mistrzostwo Świata. Leszczynianie widzieli w nim zawsze przeciwieństwo lokalnego bohatera - Leigh Adamsa. "Dzika" oskarżano nie tylko o niebezpieczną i bezpardonową jazdę. Zarzucano mu także, że zachowuje się niesportowo i nie potrafi przegrywać.

Leszczynianie wobec transferu Pedersena są wyraźnie podzieleni. Jedni cieszą się z tego, że będzie prawdziwym wzmocnieniem drużyny. Inni krytykują zarząd, że nie zdołał sprowadzić Grega Hancocka lub Emila Sajfutdinowa. Ci najbardziej radykalni zapewniają, że dopóki Duńczyk będzie w Unii, nie pojawią się na stadionie. Sprowadzenie Pedersena jest konsekwencją zmiany na stanowisku prezesa klubu. Następca Józefa Dworakowskiego - Piotr Rusiecki, nigdy nie ukrywał swojej sympatii do Pedersena. Nowy prezes liczy z pewnością na to, że żużlowiec przekona do siebie kibiców swoimi wynikami.

W opinii eksperta naszego portalu, Krzysztofa Cegielskiego, sprowadzenie Duńczyka może okazać się strzałem w dziesiątkę. Leszczynianie muszą jednak zdawać sobie sprawę z tego, że jest to transfer obarczony pewnym ryzykiem. - Pedersen jest przede wszystkim zawodnikiem, obok którego nie można przejść obojętnie. Wzbudza skrajne emocje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Moim zdaniem ten transfer może okazać się hitem i wielkim sukcesem. Zdarza się jednak, że od sukcesu do tragedii jest jeden krok i tak też może być w przypadku Nickiego. Ostatnie lata pokazują, że choć zdobywa on wiele punktów, nie przekłada się to na wyniki drużyn. Często miano do niego pretensje, że nie tylko nie jeździł drużynowo, ale przy tym przeszkadzał na torze swoim kolegom. Te pretensje były nieraz uzasadnione - wyjaśnił Cegielski.

Leszczynianie liczą na to, że dzięki pozyskaniu Pedersena włączą się do walki o medale
Leszczynianie liczą na to, że dzięki pozyskaniu Pedersena włączą się do walki o medale

"Dyktat jednego zawodnika"

Możliwe, że wszystkie przewinienia "Dzika" byłyby szybko zapomniane, gdyby nie wydarzenia do jakich doszło w trakcie ostatniego sezonu. Mowa rzecz jasna o głośnym meczu pomiędzy Fogo Unią a PGE Marmą Rzeszów. Ze względu na to, że goście odmówili wyjazdu na tor, spotkanie zakończyło się nie lada skandalem. Choć rzeszowianie tłumaczyli, iż odmówili udziału w zawodach ze względu na zły stan nawierzchni, w opinii leszczynian sprawa wyglądała nieco inaczej. - Od ośmiu lat działam w żużlu, ale nigdy nie widziałem takiego dyktatu jednego zawodnika! - grzmiał na środku murawy ówczesny prezes Józef Dworakowski, mając na myśli nikogo innego jak Pedersena.

Trzeba pamiętać, że Duńczyk przyjechał do Leszna z urazem ręki, a jego występ stał do samego końca pod znakiem zapytania. - Nicki przyjeżdża po to, by wystąpić. Zobaczymy jak będzie - mówił na kilka godzin przed meczem trener rzeszowian, Dariusz Śledź. W opinii leszczynian, PGE Marma - właśnie ze względu na zły stan zdrowia swojego lidera - robiła wszystko, by rozegrać mecz w późniejszym terminie.
[nextpage]Żal do Pedersena mieli po tamtym dniu nie tylko przedstawiciele Byków. Duńczyka, którego uznano w Lesznie za prowodyra wspomnianych wydarzeń, przekreślili przede wszystkim tamtejsi kibice. Feralnego wieczoru w kierunku busa zawodnika, który opuszczał przedwcześnie stadion im. Alfreda Smoczyka zaczęły lecieć kamienie.

Rękę na zgodę w kierunku "Dzika" wyciągnęli ostatecznie sami leszczynianie, zapraszając go we wrześniu na Memoriał im. Alfreda Smoczyka. - Kontuzji doznał Thomas Jonasson i uznaliśmy, że w jego miejsce zaprosimy właśnie Nickiego. Już wcześniej chcieliśmy, by wystąpił w Memoriale, ale poprzedni termin mu nie pasował - tłumaczył dyrektor Fogo Unii, Ireneusz Igielski. Kibice także i wówczas Duńczyka wygwizdali. Powodem było jego niesportowe zachowanie w stosunku do dwóch zawodników gospodarzy. Pedersen zaatakował ostro Grzegorza Zengotę, za co sędzia ukarał go ostrzeżeniem. Po jednym z wyścigów dostrzeżono z kolei, jak groził palcami Tobiaszowi Musielakowi. "Po co go zapraszacie?" - wołali z trybun kibice, zniesmaczeni obecnością kontrowersyjnego zawodnika.

Przeciwieństwa się przyciągają?

W opinii Cegielskiego, optyka fanów, którzy do tej pory wygwizdywali Duńczyka, szybko może ulec zmianie. Niewykluczone, że wszystko potoczy się podobnie jak w przypadku Tomasza Golloba, który ku niezadowoleniu wielu fanów przeniósł się do Unibaksu Toruń. - Przykład toruński pokazuje, że kibice będą akceptować każdego zawodnika, który będzie dawać z siebie wszystko. Część fanów nie zaakceptowała transferu Golloba do dzisiaj, ale większość oczywiście tak i myślę, że w przypadku Unii Leszno będzie podobnie. Niektórzy kibice nie przyjdą na stadion, by oglądać Pedersena, ale myślę, że takich sytuacji będzie niewiele. Początek sezonu może być kluczowy, bo jeśli Nicki będzie jeździł doskonale, prowadząc zespół do zwycięstw, to będziemy oglądać pełny stadion i wielką radość na trybunach - uważa.

Równie wielkim znakiem zapytaniem jak reakcja fanów jest to, czy Duńczyk znajdzie wspólny język z kolegami z zespołu. Jednym z zarzutów, jakie stawiono mu w ostatnich latach, był brak jazdy parą oraz niezadowalająca współpraca z kolegami. - Unia Leszno to zespół złożony z dobrych chłopców. To zestaw zawodników, którzy umieją ze sobą rozmawiać, współpracować i dogadywać się także poza torem. Jeśli zdarzy się jedna czy druga sytuacja, gdzie Nicki Pedersen zachowa się nieodpowiednio na pierwszym łuku, źle traktując kolegę z zespołu, to podejrzewam, że wpłynie to na nieprzyjemną atmosferę w parku maszyn. Myślę jednak, że temu można zapobiec. Trzeba tylko wyciągnąć wnioski z tego, co działo się w poprzednich klubach, w których oglądano Pedersena - wyjaśnił Cegielski.

"Przykład toruński pokazuje, że kibice będą akceptować każdego zawodnika, który będzie dawać z siebie wszystko"
"Przykład toruński pokazuje, że kibice będą akceptować każdego zawodnika, który będzie dawać z siebie wszystko"

Prace nad utemperowaniem charakteru "Dzika" powinna rozpocząć się na długo przed rozpoczęciem ligowego sezonu. Kluczową rolę do odebrania może mieć w tym przypadku nowy prezes i główny zwolennik transferu - Piotr Rusiecki. - Jeśli leszczynianie chcą zmienić tę tendencję, to będą musieli Nickiego do rywalizacji drużynowej przygotować - podkreślił Cegielski. - Wiele zależeć będzie tutaj od trenera Unii, a także nowego prezesa. Powinni oni wymagać od niego współpracy oraz pomocy młodszym i mniej doświadczonym kolegom. Myślę, że Pedersen jest w stanie to wszystko pogodzić i jeśli jego przygotowanie do sezonu będzie odpowiednie, to może wnieść do tej drużyny wiele dobrego.

O tym, jak obchodzić się z Pedersenem wie chociażby Władysław Komarnicki, który przed kilkoma laty sprowadzał go do Stali Gorzów. Jak podkreślił w rozmowie z Radiem Elka, Duńczyk, mimo wielkich sukcesów, jakie osiągnął w trakcie swojej kariery, musi znać swoje miejsce w szeregu. - Prezesi popełniają jeden podstawowy błąd w przypadku Pedersena. I część trenerów też to robi. Za bardzo go hołubią. Ja rozumiem, że to jest trzykrotny mistrz świata, ale nie wolno go faworyzować, bo wtedy mu rosną rogi. To jest zwykła natura ludzka i wielu podobnie postępuje. Trzeba mu oddać jego zasługi, bo jest rzeczywiście waleczny, ale swoje miejsce w szeregu musi znać - wyjaśnia Komarnicki.

Sprowadzając Nickiego Pedersena, Fogo Unia podejmuje świadome ryzyko. Leszczynianie, wobec braku KSM-u i wzmocnień rywali, byli jednak postawieni pod ścianą. Ostateczną decyzję o podpisaniu kontraktu z Duńczykiem wymogli na Bykach torunianie, wygrywając walkę o Emila Sajfutdinowa. Kontrowersje, jakimi obarczony jest transfer Pedersena, mogą wyjść jednak leszczynianom na dobre. Jeśli wierzyć stwierdzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają, to Duńczyk może zadomowić się w Lesznie na dłużej. Tym, co przekonałoby nawet jego najbardziej zatwardziałych przeciwników, byłoby zakończenie najbliższego sezonu z medalem.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
3. miejsce Pedersena w GP Polski 2008 w Lesznie

[wrzuta=2KCT7rQAIOV,wiszniks] 

Źródło artykułu: