Cameron Woodward mistrzem stanu Wiktoria

zespołów i zorganizowania czegoś na kształt ligi, ale spełzły (na razie) na niczym. Zawodnicy głównie uczą się na własnych, prywatnych torach np. gdzieś na rodzinnej farmie (a jest takich torów dość dużo), a później ścigają się indywidualnie na organizowanych ad-hoc turniejach. Ale typowe biegi "żużlowe" (tzw. solo) w zasadzie są tylko jedną z atrakcji takich turniejów (wcale nie najważniejszą) i przeplatają znacznie popularniejsze zawody samochodów na torze (i to właśnie nazywa się tutaj "speedway") i wyścigi motocykli z przyczepami (jadą w przeciwną stronę). Nie byłem na tych zawodach więc tylko mogę się domyślać, że tam było podobnie i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby istotnie brało w nich udział tylko 4 zawodników, a biegi rozegrane byłyby pomiędzy innymi, ważniejszymi konkurencjami. To byłoby typowe tutaj. Tego typu zawody nawet nie są wspominane w ogólnostanowych wiadomościach sportowych, nie mówiąc o narodowych. Może tylko w jakiejś lokalnej stacji, pomiędzy informacją o cenie skupu pszenicy i lokalnym zagrożeniu powodziowym... Prawdę powiedziawszy, w Australii niewiele osób słyszało, o Toruniu, Zielonej Górze, Lesznie, Tarnowie, Gorzowie, itd. (w dowolnej kolejności), nie mówiąc o jakiś tam mistrzostwach czy mistrzach. Część słyszała o Warszawie i Gdańsku (jako miastach), a większości Polska kojarzy się z Wałęsą i papieżem. No i górą Kościuszki :), ale o Strzeleckim to już niewielu wie. Dodam tylko, że australijskich żużlowców darzę olbrzymim szacunkiem, bo w większości do wszystkiego doszli sami - zaczynając żużel jako hobby. Tu nie ma szkółek, klubów i tej całej otoczki trenerskiej. Owszem, każdy szuka sobie jakiś prywatnych sponsorów, ale są to głównie małe lokalne firmy i sumy niewielkie. Tym bardziej należą im się słowa uznania, za poziom jaki reprezentują w Europie.

województwa również ;)