- Dla mnie zdobycie złotego medalu w DPŚ jest ogromnym wydarzeniem. Sukcesy drużynowe są w sporcie większą wartością nawet od osiągnięć indywidualnych. Na pierwszym miejscu w 2013 roku umieściłbym właśnie sukces naszej kadry. Nie można jednak zapomnieć o tytule, który w IMŚJ wywalczył Patryk Dudek. To według mnie wydarzenie numer dwa tego roku w polskim sporcie żużlowym. Poza tym, przy dziesięciu drużynach w ENEA Ekstralidze mieliśmy bardzo ciekawy sezon. To był udany rok, w którym było naprawdę bardzo wiele walki - podsumował 2013 rok w polskim żużlu Władysław Komarnicki.
Członek Rady Nadzorczej Ekstraligi nie ma jednak wątpliwości, że kończący się rok pokazał, że polski żużel zmaga się z wieloma problemami. Najpoważniejszym jest kondycja finansowa wielu klubów. - To jest rzecz godna uwagi. Wszyscy zawodnicy i działacze popełnili grzech. W przypadku jednej strony polegał on na eskalacji żądań. Z drugiej strony mieliśmy do czynienia z wyścigiem w myśl zasady "kto da więcej". To doprowadziło do dramatycznej sytuacji, którą mamy obecnie w polskim sporcie żużlowym - podkreśla członek Rady Nadzorczej Ekstraligi.
W ocenie Władysława Komarnickiego zła kondycja finansowa polskiego żużla, wymaga natychmiastowych działań już u progu 2014 roku. - Jeśli nie usiądziemy poważnie do rozmów i w 2014 roku nie odpowiemy sobie na pytanie, co należy z tym zrobić, to będzie bardzo ciężko. Nie chcę przewidywać złego, ale ten sport może powoli umierać. Pieniędzy jest coraz mniej i dotyczy to całego sportu w naszym kraju. Wystawienie na sprzedaż Śląska Wrocław dowodzi, że sytuacja jest dramatyczna również w innych dyscyplinach. Im szybciej usiądziemy do okrągłego stołu, tym lepiej. Zawodnicy muszą zrozumieć, że nakręcanie oczekiwań będzie prowadzić do samolikwidacji żużla. Im prędzej się to stanie, tym większe mamy szanse na uratowanie dyscypliny - podkreślił Komarnicki.