Jarosław Galewski: Drugi raz w karierze zmieniasz barwy klubowe. Wspomniałeś, że cieszysz się z powrotu do Wrocławia. Oczekiwania są jednak duże. Masz w związku z tym również pewne obawy?
Maciej Janowski: Podtrzymuję, że bardzo się cieszę z możliwości jazdy we Wrocławiu. Nigdy nie ukrywałem, że to miasto zawsze było w moim sercu. Ojciec jako małego chłopaka zabierał mnie na Spartę. Pamiętam, jak biegałem ubrudzony dookoła ławek i ścigałem się z braćmi. Janowski wychował się na Sparcie i fajnie, że znowu będzie mógł w niej jeździć. Z drugiej jednak strony z pełną świadomością mogę powiedzieć, że mam za sobą dwa świetne lata w Tarnowie.
Co dała ci zmiana otoczenia?
- To było ogromne doświadczenie. W Tarnowie wiele się nauczyłem. Zapamiętam również kibiców, przez których byłem naprawdę świetnie traktowany. Bardzo się cieszę, że mogłem tam trafić. Wydaje mi się jednak, że kolejnym naturalnym krokiem w mojej karierze, który pozwoli mi stać się jeszcze lepszym zawodnikiem, jest powrót do Wrocławia. Taką decyzję podjąłem wspólnie z moim teamem. Rozmowy były długie. Konsultowałem się z przyjaciółmi. Oni zawsze mają dla mnie znaczenie. Przy każdej trudnej decyzji biorę pod uwagę to, co co powiedzenia mają właśnie takie osoby. Uważam, że to odpowiedni czas na powrót do Wrocławia. Nie było mnie tam dwa lata i kibice pewnie trochę się stęsknili. Cieszę się, że wracam.
Wielokrotnie podkreślałeś, że duży wpływ na twoją karierę miał Marek Cieślak. Domyślam się, że decyzja o przerwaniu klubowej współpracy z tym szkoleniowcem nie należała do łatwych?
- To nie ma znaczenia, gdzie będzie trener, a gdzie ja. Marek Cieślak był kimś, kto mi pomagał, to prawda. Jestem jednak przekonany, że tak będzie w dalszym ciągu. Naprawdę moje występy we Wrocławiu w tym nie przeszkadzają. Jesteśmy przyjaciółmi. Mamy ze sobą naprawdę świetny kontakt. Wiele rozmawiam z trenerem Markiem. Kiedy mam jakiś problem, to mogę się do niego zwrócić.
A kiedy uznałeś, że wracasz do Sparty i powiedziałeś o tym Markowi Cieślakowi, to byłeś jeszcze długo namawiany przez niego na zmianę decyzji?
- Trener nigdy mnie nie przekonywał. Marek Cieślak mi ufa i wie, że podążam dobrą drogą. Znamy się doskonale i on wie, że jestem otoczony naprawdę świetnymi ludźmi. Moja decyzja została uszanowana, ale dalej jesteśmy razem.
Przez Marka Cieślaka byłeś darzony sporym zaufaniem. Pewnie pamiętasz, że kiedy powoływał cię na ubiegłoroczny DPŚ nie brakowało krytycznych opinii, że zadecydowały o tym sprawy klubowe. Trener od początku przekonywał, że chodzi tylko i wyłącznie o twoją formę i przygotowanie.
- Cóż, duże zaufanie ze strony Marka Cieślaka. Wynika to z tego, o czym mówiłem - świetnie się znamy. Było wiele opinii, oczywiście że o nich pamiętam. Niektórzy mówili, że jeżdżę zbyt mało agresywnie albo po prostu nie nadaje się do reprezentacji. Wydaje mi się, że po Pradze niektórzy zmienili zdanie. Nie interesuje mnie zdanie ludzi, których nie znam.
A to prawda, że przed ważnymi imprezami w ogóle nie odczuwasz presji?
- To może nie do końca tak. Jestem tylko człowiekiem i jak każdy mam w sobie jakieś emocje. Wydaje mi się jednak, że mam umiejętność wyciszenia się i złapania odpowiednie koncentracji. Ogrom wydarzenia mnie nie dobija, tylko motywuje.
Współpracujesz z psychologiem?
- Nie współpracuję. Moim największym psychologiem jest Greg Hancock, z którym rozmawiam na różne tematy. Uważam, że nasze relacje to dla mnie bardzo duży plus.
[nextpage]Jak często rozmawiasz z Gregiem i jakie tematy poruszacie?
- Greg radzi mi we wszystkim. Mogę liczyć z jego strony nie tylko na sportowe rady, ale także pomoc w życiu prywatnym. To jest świetny człowiek. Każdą zmianę barw klubowych, każdy kontrakt omawiałem z Gregiem.
I doradził ci Wrocław, a nie Tarnów, w którym sam będzie startował?
- O tym również rozmawialiśmy. Greg pomagał mi przez całą karierę i tak pewnie już zostanie. A co do Wrocławia, to podobnie jak z trenerem Markiem. Porozmawialiśmy, wymieniliśmy poglądy, ale do niczego Greg mnie nie przekonywał. Wiem, że nadal będzie mi kibicować i pomagać.
Co roku robisz kolejny krok w swojej karierze. W sezonie 2013 była reprezentacja i złoto w DPŚ. Czas na Grand Prix?
- Atakowałem Grand Prix już w zeszłym roku, ale się nie udało. Strasznie ciężko przejść przez eliminacje. Droga jest bardzo długa. Często turnieje eliminacyjne są po różnych zawodach. Wiele razy jeździmy na torach, które widujemy raz na trzy lata. To wszystko nie jest takie łatwe. Do cyklu awansuje jednak tylko garstka najlepszych. Z jednej strony trzeba się sporo napocić, a poza tym mieć również dużo szczęścia.
Zainwestujesz więcej w sprzęt, żeby wywalczyć awans?
- Ja inwestuję cały czas, od pierwszej złotówki, którą zarobiłem na torze. Wszystkie pieniądze są bardzo mądrze wydawane co roku. Kupuję naprawdę wiele silników. W w tym roku będę mieć około 10 silników. Kilka sprzedałem, kupiłem również nowe u różnych tunerów. Na pewno moje zaplecze będzie wystarczające. Będę jeździć na różnych motocyklach, bo jestem w kontrakcie z czterema tunerami. Motocykle każdego z nich mi pasują.
W przyszłym roku poza Polską pojedziesz w Anglii, ale nie zobaczymy cię w Szwecji. Dlaczego?
- Chcę się skupić na Polsce i Anglii. Były propozycje ze Szwecji, ale uznałem, że priorytety są inne. W naszym kraju zmieniłem klub i bardzo chcę mocno popracować na wrocławskim torze. Zależy mi na jak największej liczbie okrążeń, żeby na nowo poczuć nawierzchnię. Nie chciałem brać sobie za dużo na głowę. Muszę solidnie się przygotować, żeby dobrze punktować od samego początku.
Większość zawodników wybiera jednak Szwecję, a Anglia coraz częściej idzie w odstawkę...
- Topowych zawodników w Anglii jest wprawdzie coraz mniej, ale to nadal świetna szkoła jazdy. Przez nią przeszli wszyscy najlepsi zawodnicy. Fakt, że niektórych z nich teraz tam nie ma, nie zmienia wiele. Kiedyś tam byli i zbierali doświadczenia. Ja tego etapu nie mam jeszcze za sobą. Chciałbym tam pojeździć jeszcze przynajmniej dwa lub trzy lata. Dzięki temu poprawię technikę. Myślę, że wszystko odpowiednio zagra.
Korzystając z okazji chciałbym podziękować za poprzedni sezon Grupie Azoty, która wspierała mnie przez dwa lata. Dziękuję także firmie Red Bull, która jest ze mną od dłuższego czasu i wspiera mnie w bardzo rodzinny sposób. Na tym etapie mojej kariery nie wyobrażam sobie jazdy bez nich. Jest również Betard, dla którego oddzielne podziękowania. Pozdrawiam także wszystkich kibiców we Wrocławiu i Tarnowie. W jednym i drugim miejscu byłem świetnie traktowany. Tak było, kiedy odchodziłem z Wrocławia, a także podczas występów w Tarnowie i po odejściu z tego klubu. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy dobrze mi życzą.