W listopadzie został pan nowym członkiem Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Do pana zadań należy przede wszystkim komunikacja z klubami. Jak wyglądają pana codzienne obowiązki w GKSŻ?
Zbigniew Fiałkowski: Obowiązków jest masa. Trzeba powiedzieć, że odkąd jestem w GKSŻ minęły dopiero dwa miesiące. Mam się zająć kontaktami z klubami. Do tego dochodzi wiele obowiązków związanych z bezpośrednią pracą w GKSŻ. Tych obowiązków tak jak powiedziałem jest bardzo dużo. W okresie transferowo-zimowym jest bowiem bardzo dużo spraw. W tej chwili przygotowujemy spotkanie z prezesami I i II ligi, które odbędzie się 17 i 18 lutego w Łodzi. Założyliśmy sobie, że będą takie trzy spotkania w ciągu roku. Wracamy do formuły, która była kilkanaście lat temu. Wówczas to gremium spotykało się ze sobą dużo częściej niż obecnie. Pierwsze takie spotkanie odbędzie właśnie w Łodzi, drugie będzie najprawdopodobniej w czerwcu, a trzecie po zakończeniu sezonu w październiku.
Ostatnio GKSŻ podała nowe nazwy I i II ligi oraz zaprezentował ich loga. I liga to teraz Polska Liga Żużlowa, a II zmieniła nazwę na Polską 1. Ligę Żużlową. Jak pana zdaniem te nowe nazwy mogą pomóc w profesjonalizacji żużla w tych niższych klasach rozgrywkowych?
- GKSŻ wyszła z jakąś inicjatywą. Wiadomo, że każdy pomysł jest zawsze krytykowany i ma swoich przeciwników i zwolenników. My myślimy, że to pomoże w promowaniu sportu żużlowego. Wiążę się to ze zmianą wizerunku, pokazanie trochę innego sposobu jego prowadzenia. Podeszliśmy do tego na zasadzie, że to pomoże żużlowi. Ocena naszych działań nie przyjdzie na pewno po tygodniu, tylko po jakimś dłuższym okresie czasu. Ta ocena nie będzie robiona przez nas, ale przez wszystkich sympatyków sportu żużlowego. To oni powiedzą, czy przyniosło to jakiś pożądany efekt czy nie. Według nas powinno, a czy zrobiliśmy dobrze, to się wszystko okaże.
Celem zmiany wizerunku jest podpisanie umowy z telewizją, która będzie transmitowała spotkania na zapleczu Ekstraligi?
- Powiedzmy sobie jasno i otwarcie. Produkt I i II ligi trzeba najpierw wypromować. Wiadomo, że kluby promują żużel przez to jacy zawodnicy jeżdżą w nich. Wtedy jest jednak promowane dane miasto oraz klub. Trzeba ten produkt, czyli I i II ligę traktować jako całość. W związku z czym na tę chwilę pomoże to w pozyskaniu telewizji. Jesteśmy w trakcie rozmów z dwoma stacjami. Jedna z nich jest telewizją internetową, druga ogólnopolską. Być może lada dzień wszystkie warunki zostaną dopięte, a umowa na transmisje zostanie podpisana. Stworzyliśmy nowe logo, w tej chwili opracowujemy regulamin, który będzie utożsamiany z Ekstraligą. Tych prac dla promocji I i II ligi robimy bardzo dużo. Nie ma takiego, co by chodził do kina i film nakręcił. Ze swojej strony staramy się zrobić jak najlepszy produkt, a czy nam się to uda będzie można powiedzieć po zakończeniu sezonu.
Działania związanie z marketingiem nie są jedynymi jakie podjęła Główna Komisja Sportu Żużlowego. Mocno kładziecie nacisk na szkolenie młodzieży.
- Jeszcze kiedy nie byłem w GKSŻ, to przewodniczący Szymański zawsze stawiał na szkolenie młodzieży. Tych adeptów, którzy kiedyś robili licencję "Ż", a teraz są bardzo dobrymi zawodnikami jest coraz więcej. Oczywiście, że ktoś powie, że to jest i tak mało i mogłoby być więcej. Zawsze niezadowolonych i malkontentów się trochę znajdzie. Widać, że kluby szkolą zawodników i mamy takie rodzynki, które potrafią wygrywać z najlepszymi. Na ostatnim zgrupowaniu w Zakopanem było bardzo dużo młodzieży, która jest perspektywiczna. Oni mają kiedyś zastąpić naszych seniorów. Każdy żużlowiec będzie musiał kiedyś zsiąść z motocykla, a młodzież go musi zastąpić. Na zgrupowaniu było widać, że tej młodzieży jest coraz więcej i oni są chętni do szkolenia się. My jako Główna Komisja Sportu Żużlowego musimy im pomóc.
Już w zeszłym roku było widać, że szkolenie młodzieży przynosi efekty. W kadrze na Drużynowy Puchar Świata znaleźli się bowiem Patryk Dudek i Maciej Janowski, którzy walnie przyczynili się do zdobycia mistrzostwa świata.
- Widać, że ta młodzież powoli będzie mogła zastępować seniorów. Oczywiście to nie zależy od GKSŻ, bo przede wszystkim trzeba podziękować klubom. To one szkolą, a my tylko próbujemy jeszcze bardziej im w tym pomóc.
Zanim został pan powołany do komisji, to był pan zawieszony za krytykowanie sędziego przez ponad rok. Były między panem, a przewodniczącym Szymańskim różnice zdań?
- To nie było tak, że było mi nie po drodze z GKSŻ, tylko miałem odrębne zdanie. Dziwi mnie taka formuła, że jeśli ktoś ma odrębne zdanie, to od razu jest podejrzewany o to, że jemu jest z kimś nie po drodze. Jeżeli mielibyśmy wszyscy takie samo zdanie, to o czym byśmy mówili? Jeżeli ludzie mają różne zdania, a potrafią się dogadać - chociaż czasami nie potrafią się dogadać, bo każdy stanie przy swoim zdaniu i jest koniec - i póki można prowadzić konwersacje i znajdować wspólny mianownik, to mi się wydaje, że ciężko jest mówić o tym, że ktoś jest przeciwko komuś. Inne zdanie należy uszanować, albo się do niego ustosunkować, albo powiedzieć, czy ktoś mówi źle czy dobrze i znaleźć wspólne wyjście z tego.
[nextpage]
Porozmawiajmy teraz o GKM Grudziądz. Dla pana to bardzo bliski klub, bowiem przez wiele lat był pan jego prezesem. Nadal pan działa w grudziądzkim żużlu. Wydaje się, że faworytem I ligi będzie właśnie GKM, który zbudował bardzo silny skład. Brak awansu byłby sporym rozczarowaniem w Grudziądzu?
- Jestem w radzie nadzorczej GKM Grudziądz. Mamy nowego prezesa, który ma przed sobą konkretne zadania. Ma on określić kwestie finansowe na rok 2014. Jeżeli będziemy znali jako rada nadzorcza, jak zostało wszystko poukładane w finansach, to będziemy mówić o kwestiach sportowych. Dzisiaj na papierze można powiedzieć, że każdy zespół ma silnych zawodników. Jeden klub kreowany jest na mistrza, inny na to, że będzie w środku tabeli.
Po jedenastu latach bycia prezesem sport nauczył mnie bardzo dużej pokory. Może się stać wszystko. Są sytuacje, że kreuje się kogoś na mistrza i nagle jest jedna kontuzja, druga, trzecia. Do tego jakieś nieprzewidywalne zbiegi okoliczności i brak szczęścia. W związku z tym niech chłopaki jadą szczęśliwie, niech nie mają upadków i kontuzji i niech robią jak najlepszy wynik dla klubu, siebie i dla miasta.
Jeżeli mówimy o tym, jakie założenia mógłby mieć GKM w kwestii tego o co będzie jechać, to będziemy mówić o tym w lutym. Musimy znać rzeczywiste składy drużyn. Teraz mówienie o tym, kto jest faworytem jest przedwczesne.
Pamiętam, że kilka lat temu obraz żużla w Grudziądzu był całkiem inny. Działacze i kibice sprzedawali specjalne cegiełki, bo klub był zagrożony tym, że nie wystąpi w lidze. Teraz jest zupełnie inaczej. Ta praca, która została wykonana przez te 11 lat dała owoce.
- Od roku 2002, kiedy zostałem prezesem i był budowany nowy zarząd można powiedzieć, że bez przerwy wszyscy - kibice, działacze, sponsorzy - budowali wizerunek klubu. Była w międzyczasie 42-dniowa przerwa, kiedy był nowy prezes i on zrezygnował. Ten wizerunek trzeba budować nadal. Trzeba zdobywać środki, być lojalnym wobec swoich zawodników, być na łączach, odbierać telefony i budować dobro klubu. Udało nam się to osiągnąć i mamy bardzo dużo zapytań o chęć startów w naszym klubie. Sytuacja jest taka, że w Grudziądzu pieniądze są liczone i każda złotówka jest oglądana. Czasami można było mieć lepsze nazwiska, ale kosztem tego, że byłaby czkawka finansowa. Do tego nie chcieliśmy dopuścić i robiliśmy wszystko, żeby tak nie było. GKM jest klubem wypłacalnym i nowy prezes ma takie samo założenie, jakie my mieliśmy. On ma prowadzić ten klub ku lepszemu i budować taką podstawę finansową, która będzie kiedyś dawała spokojnie wejście do Ekstraligi. Nie tylko na wejście i szybki spadek, ale również na spokojny byt w tej lidze. Na to potrzeba lat.
W 2012 roku o awans do Ekstraligi walczyliście ze Startem Gniezno. Po roku pobytu w najwyższej lidze Start jest w olbrzymich tarapatach finansowych.
- Jest mi bardzo żal Startu Gniezno. Bardzo lubię kolegów ze Startu i przyjaźnie się z Arkadiuszem Rusieckim. Arek w czerwcu mówił mi jedno: "Zbychu ty nie myśl, że to taka bajka. Ekstraliga to jest bardzo ciężka praca". Oni zapłacili frycowe. To mnie bardzo boli i nie chciałbym żeby jakiś klub tak skończył. Teraz podnoszą się z kolan. Jestem w stałym kontakcie z Arkiem Rusieckim i Robertem Łukasikiem, którzy ten klub prowadzą. Ostatnio nawet się spotkaliśmy i rozmawialiśmy o problemach, które są w żużlu. Oni podnieśli rękawice, rozliczają się z zawodnikami i robią wszystko, by wrócić do tych dobrych lat. Jeden rok nie może zaprzepaścić kilkunastu lat pracy ludzi w Gnieźnie. Stało się jak się stało. Podjęli się bardzo ciężkiego zadania bycia w Ekstralidze w momencie, kiedy trzy drużyny spadały.
W Grudziądzu nie ma zbyt nowoczesnego stadionu. Jest założone oświetlenie, ale trybuny nie są nowoczesne. W tym roku mają być prowadzone prace na stadionie. Jest znany harmonogram tych prac?
- Jest przygotowana w Urzędzie Miasta pewna kwota na rozpoczęcie modernizacji stadionu. Ona w zasadzie już się rozpoczęła. Przypomnę, że w momencie kiedy zaczęliśmy zakładać oświetlenie mieliśmy pozwolenie na modernizację stadionu żużlowego. Musimy czekać na środki, które zgromadzi Urząd Miasta i przeznaczy na remont naszego obiektu. Liczę, że następne trzy lata doprowadzą do tego, że uda się ten stadion doprowadzić do wyglądu przedstawionego na wizualizacji sprzed dwóch lat.
Współpraca GKM z miastem układa się zatem dobrze?
- Od jedenastu lat nawet bardzo dobrze układają się kontakty z miastem. Zwłaszcza, że od ośmiu lat prezydentem miasta jest człowiek, który związany jest ze sportem od małego i na stałe. Nie tylko z żużlem, ale i z całym sportem. W związku z czym te kontakty są na bardzo dobrym poziomie.