Damian Gapiński: Czas na sędziów zawodowych

Komisarze torów, obserwatorzy, sędziowie. Czy potrzebne są w polskim żużlu te instytucje? Może czas na profesjonalizację zawodu sędziego żużlowego?

W tym artykule dowiesz się o:

Komisarze torów wywołują skrajne emocje. Władze polskiego żużla uważają, że ich wprowadzenie było jak najbardziej słuszne. Miało to przyczynić się przede wszystkim do zmniejszenia liczby upadków oraz liczby spotkań, w których przygotowanie torów budziło zastrzeżenia drużyn przyjezdnych. Statystyki prowadzone przez Speedway Ekstraligę i GKSŻ wskazują również, że mieliśmy mniej niż w poprzednich latach kontuzji zawodników.

Z drugiej jednak strony pojawiają się zastrzeżenia kierowane w szczególności przez gospodarzy spotkań, którzy uważają, że komisarze nie znają specyfiki toru, na którym zalecają pewne prace, zbyt często go ubijają, co zmniejsza atrakcyjność spotkań. Niekiedy zarzuca im się przygotowywanie nawierzchni, która bardziej odpowiada drużynie przyjezdnej.

Największe wątpliwości budzi jednak przygotowanie niektórych osób znajdujących się na liście komisarzy, do decydowania o sposobie przygotowania toru. Trener Marek Cieślak podczas zgrupowania kadry w Zakopanem, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami na temat pracy komisarzy torów sam wspominał, że z ust jednego z nich padło stwierdzenie: "ja nie znam się na przygotowywaniu torów". To pokazuje, że przynajmniej część z obecnych komisarzy nadaje się do wymiany. Nie ulega wątpliwości, że konieczne są odpowiednie szkolenia przed sezonem 2014, które poszerzą wiedzę na temat przygotowywania torów.

Jak wyważyć te opinie? Trudno znaleźć wspólny mianownik. Warto jednak cofnąć się do momentu, w którym zdecydowano się na wprowadzenie komisarzy. Argumentowano je złym przygotowaniem torów przez gospodarzy zawodów. Moim zdaniem wprowadzenie tej instytucji było niesłuszne. Komisarze torów weszli bowiem w zakres kompetencji, które wcześniej posiadał sędzia. Niestety, polscy sędziowie bali się zdecydowanych działań, w postaci walkowerów za nienależyte przygotowanie nawierzchni. W tym kontekście bardzo często pada nazwisko Romana Cheładze, który był autorytetem wśród sędziów i nie obawiał się podejmowania trudnych decyzji. Bojaźliwość polskich sędziów znajduje usprawiedliwienie u władz polskiego żużla. - Nie możemy wymagać od człowieka, który od poniedziałku do piątku pracuje, aby w niedzielę wykazał się maksymalną koncentracją podczas meczu i podejmował decyzje, które mogą narazić go na krytykę. To zbyt duże obciążenie psychiczne - usłyszałem podczas ostatniego spotkania grupy ekspertów w Warszawie. A dlaczego nie możemy? Może właśnie powinniśmy z jednej strony stworzyć sędziom odpowiednie warunki, ale również wymagać od nich działań, których do tej pory bali się podejmować?

Czy wprowadzenie sędziów zawodowych okazałoby się dobrym rozwiązaniem?
Czy wprowadzenie sędziów zawodowych okazałoby się dobrym rozwiązaniem?

Jestem zwolennikiem wprowadzenia wzorem piłki nożnej instytucji sędziów zawodowych. Takich, którzy na stadionie będą nie na kilka godzin przed meczem, ale już na dwa dni przed rozpoczęciem meczu i wezmą na siebie całą odpowiedzialność za sposób przygotowania toru do zawodów. W tej sytuacji niepotrzebna stanie się instytucja komisarza toru. To sędzia będzie miał pełną wiedzę na temat tego, co działo się na torze i jakie były warunki atmosferyczne, które miały wpływ na sposób przygotowania nawierzchni do rywalizacji o punkty.

Główny argument przeciwko temu rozwiązaniu to pieniądze. Powstaje pytanie, ile ma taki sędzia zarabiać. Odpowiadam - nie wiem. Nie wiem, jakie kwoty są w stanie spowodować, że sędziowie, którzy teraz robią to "amatorsko" podejdą do swojej profesji "zawodowo". Będą odbywali szkolenia w zakresie przygotowania torów, psychologii czy radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Przede wszystkim Speedway Ekstraliga musi sobie odpowiedzieć, czy chce zmierzać do profesjonalizacji. Jeżeli tak, to tylko takie rozwiązanie jest w stanie zapewnić odpowiedni poziom sędziowania.

Jako jeden z argumentów przeciw usłyszałem, że żużel to nie piłka nożna i nie stać nas na płacenie takich kwot, jak w "kopanej". Pewnie, że nas nie stać. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że w żużlu potrzebna jest mniejsza liczba sędziów, bo nie ma tak dużej liczby spotkań w każdej kolejce. W ten sposób "pula", która musiałaby zostać podzielona na sędziów byłaby mniejsza.

Koszty funkcjonowania sędziów powinna pokrywać Speedway Ekstraliga. Część "puli" stanowiłyby kwoty, które do tej pory kluby płaciły sędziom (1500 zł brutto za mecz). W ten sposób mamy już kwotę 84 000 zł (1500 * średnio 8 spotkań w sezonie na własnym torze * 8 zespołów w Ekstralidze). Do tego doliczyć należy koszty związane z działalnością komisarzy torów. W ten sposób pula wynosi już grubo ponad 100 tysięcy złotych. Skąd wziąć pozostałe pieniądze? Na przykład z puli płaconej przez sponsora tytularnego rozgrywek. 200 tysięcy "zabrane" klubom nie spowoduje ich bankructwa, a z pewnością wpłynie na zwiększenie poziomu sędziowania, co w kontekście wydarzeń z minionych sezonów powinno mieć dla Ekstraligi kluczowe znaczenie. Wszak to w rękach sędziów są często losy spotkań, które z kolei mają wpływ na miliony złotych płacone do kas klubów i organizatora rozgrywek.

Damian Gapiński

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: