Zazdrościmy innym dyscyplinom - rozmowa z Robertem Dowhanem

Robert Dowhan jest gorącym orędownikiem Żużlowej Ligi Mistrzów. - Będzie to dla nas zaszczyt gościć najlepszych zawodników i drużyny z Europy - przyznaje.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Kinga Popiołek: Czyżby żużel pozazdrościł trochę piłce nożnej, siatkówce lub piłce ręcznej elitarnych rozgrywek?

Robert Dowhan: Oczywiście. Zazdrościmy trochę innym dyscyplinom, które mają okazję robić wspaniałe rzeczy, jak piłkarska Liga Mistrzów czy inne topowe imprezy gier zespołowych. Zawsze znajdą się powody, żeby kogoś podglądać, naśladować. Żużlowa Liga Mistrzów jest takim przykładem, że chcemy zrobić coś więcej dla całego speedwaya - to nie jest tak, że zamykamy się w Zielonej Górze. Ten pomysł został bardzo fajnie przyjęty w czterech krajach. Na dziś wiadomo, że cztery drużyny spotkają się na terenie mistrza Polski w Zielonej Górze, natomiast może za rok, czy później, zrobimy taki cykl turniejów, żeby to było u każdego uczestnika - być może to będzie ciekawsze, ale to dopiero przed nami, a musimy od czegoś zacząć i zaczniemy w Zielonej Górze.

Data 31 sierpnia już jest oficjalnie potwierdzona. Trudno było znaleźć dogodny termin?

- Obecnie wszystkie daty mamy poukładane, natomiast czekamy na podpisanie umowy z FIM, która ma prawa do tej imprezy. Wtedy będziemy mogli mówić, że wszystko jest dokładnie zaplanowane i dopięte na ostatni guzik.

Od początku założenie było takie, że w Lidze Mistrzów wystartują drużyny z czterech krajów?

- Skupiliśmy się na tych krajach, w których żużel jest bardzo silny, ale również ze względu na dopasowanie komunikacyjne. Dotarcie ze Szwecji do Zielonej Góry, czy w ogóle do Polski, jest o wiele prostsze niż z Rosji, z Władywostoku. Aspekty logistyczne, transport, koszty biorą górę. Została przyjęta taka formuła na chwilę obecną, na cztery kraje. Ważne, że coś robimy. Chcemy odnowić formułę, która kiedyś istniała, ale nadać jej fajny, nowoczesny wyraz marketingowy, promocyjny i przede wszystkim dać fajny produkt kibicom, którzy pokazali, że oczekują zmian, chociażby poprzez wprowadzenie mistrzostw Europy. To też się przyjęło, była bardzo duża frekwencja i zainteresowanie telewizji. Teraz dzieje się podobnie. Widać, że ten projekt ma szansę powodzenia.

Nie było nawet cienia szansy, żeby w pierwszym roku Liga Mistrzów liczyła więcej niż jedne zawody?

- Ważne, że na początek jest pomysł, który realizujemy i nad którym już pracujemy. Są prowadzone rozmowy z telewizją, są wyznaczone daty, jest zgoda czterech krajów i klubów, jest też aprobata zawodników i to już dla nas jest wielki sukces. Teraz to wszystko trzeba wziąć do kupy, fajnie ułożyć, dopasować, porobić rezerwacje, zorganizować transport, hotele, promocję tego wydarzenia. Za rok czy dwa możemy się zastanawiać, w jakim kierunku pójść, w zależności od potrzeb.
Ile negatywnych sygnałów pojawiło się od momentu, kiedy ten pomysł ujrzał światło dzienne? Wątpliwości może wzbudzać choćby to, że dla niektórych osób może to być kolejna niepotrzebna impreza, albo mogą powstawać konflikty interesów, jeśli dany zawodnik będzie np. jeździł w drużynie mistrza Polski i Szwecji.

- Na razie takiego problemu nie ma, ale jest pomysł, aby drużyna korzystała z instytucji gościa. Jeśli taka sytuacja będzie miała miejsce w Polsce, to myślimy o tym, żeby Polak mógł zastąpić taką osobę, a w Szwecji - Szwed. To oczywiście musi zaakceptować FIM. Jest to jeden z pomysłów, aby nie dochodziło do tego typu sytuacji. Czy mamy przeciwników? Na pewno. Jak w każdej dziedzinie życia, tak samo w sporcie, jedni mogą to obśmiewać, inni podchodzić nieprzychylnie. Jednak chyba każdy by chciał najpierw zdobyć tytuł mistrza Polski, a później tak reprezentować miasto na zewnątrz. W przypadku Zielonej Góry tak się dzieje, więc obecnie na pewno jesteśmy na wyższej pozycji od pozostałych klubów. To powód do dużej dumy.

Mówimy o zasadach i zaszczytach, a co z nagrodami? Co czeka pierwszego triumfatora Żużlowej Ligi Mistrzów?

- Dla mnie nagrodą jest sama możliwość reprezentowania miasta, ale też Polski w takich rozgrywkach.

Ale organizator ponosi też koszty i to niemałe...

- Tak, ale mówimy też o dwóch wartościach. Jedna ma wymiar bardzo sportowy, społeczny, duchowy i jego nie można zamienić na wymiar finansowy. A druga związana jest z kosztami przeprowadzenia tej imprezy. Zastanawiamy się, jak to wszystko pogodzić, ale patrząc na zainteresowanie mediów i powoli sponsorów, dopniemy budżet i będzie to dla nas zaszczyt gościć najlepszych zawodników i drużyny z Europy. Wszystko po to, by spotkać się w rywalizacji, jakiej do tej pory nie było.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×