Jako region jesteśmy daleko w tyle - rozmowa z Dariuszem Sprawką, prezesem KMŻ Lublin

Działacze KMŻ Lublin czynią starania, by pozyskać sponsorów w miejsce wycofującej się z żużla Bogdanki. Na czym polegają problemy klubu oraz całej Lubelszczyzny, wyjaśnia Dariusz Sprawka.

Oliwer Kubus: Po wycofaniu się ze sponsoringu kopalni Bogdanka w budżecie klubu powstała poważna dziura. Czy uda się ją załatać? Jak wyglądają poszukiwania nowych darczyńców?

Dariusz Sprawka: Prowadzimy bardzo szerokie rozmowy. W Lublinie jesteśmy klubem sportowym, który posiada chyba największą liczbę sponsorów, a na pewno należymy w tym zakresie do czołówki. Pieniędzy ciągle brakuje, to studnia bez dna, dlatego co roku rozmawiamy z firmami. Zajmuje się tym nie tylko zarząd, ale także biuro handlowe. Po odejściu Bogdanki zwolniło się miejsce w nazwie klubu, więc można było zostać sponsorem tytularnym. I takie specjalne oferty też przygotowaliśmy. Rozmawiamy zarówno z przedsiębiorstwami miejscowymi, jak i krajowymi oraz zagranicznymi. Szukamy w różnych miejscach sponsora, który mógłby uzupełnić finansową lukę.

Kiedy poznamy efekty tych negocjacji?

- Być może już niedługo będziemy znali konkrety. Kilka rozmów zbliża się do finału, lecz potrzebujemy jeszcze czasu i nieco cierpliwości. Ze wszystkimi ocenami polecam wstrzymać się kilka dni. Nie chcę uprzedzać faktów.

Jeźdźcy KMŻ-u mogą liczyć na pomoc indywidualnych sponsorów?

- Wiem, że tacy zawodnicy jak Robert Miśkowiak, Andriej Kudriaszow czy Dawid Lampart takich sponsorów posiadają, jednak nie potrafię określić, jak duże jest to wsparcie oraz jaki procent budżetu żużlowców ono stanowi.

Bogdanka wycofała się z żużla, jednocześnie mocniej angażując się w sponsoring piłkarskiego Górnika Łęczna. Speedway przegrał z futbolem. Należy się w tym doszukiwać głębszych przyczyn?

- W strategii miasta Lublin żużel traktowany jest jako rozrywka na wpół sportowa, na wpół cyrkowa. Podobną sytuację obserwujemy też w innych ośrodkach. Wynika to między innymi z naturalnych aspektów. Dzieci na podwórku grają w piłkę, nie jeżdżą na motorynkach, co jest zrozumiałe i trudno się z tego powodu obrażać. Inny problem to fakt, że Lublin jako region traci decyzyjność w gospodarce. Niegdyś Bogdanka była firmą lubelską, dziś najważniejsze decyzje zapadają w Warszawie, bo właścicielem kopalni są Otwarte Fundusze Emerytalne. Większość spółek w Lublinie to jedynie oddziały większych firm, co znacząco utrudnia pozyskiwanie ich jako sponsorów. Dopóki nie staniemy się silnym ośrodkiem gospodarczym, to sytuacja nie ulegnie zmianie. Trzeba również pamiętać, że Lublinie oprócz żużla są piłka ręczna, piłka nożna czy koszykówka. Te kluby też potrzebują wsparcia i często szukają go u tych samych źródeł co my. Ponadto 80 procent mieszkańców Lublina pracuje w sektorach dotowanych przez państwo. Najwięksi pracodawcy, choćby uczelnie czy urzędy skarbowe, to tzw. budżetówka. Produkcja jest bardzo niewielka. W strefie ekonomicznej, która powstała u nas niedawno, dominują firmy lubelskie, czyli te, które po prostu zmieniły adres, przenosząc się z jednego miejsca w mieście na drugie.

Kibice w Lublinie muszą się jeszcze uzbroić w cierpliwość. Być może już niedługo będzie wiadomo, czy działaczom uda się pozyskać środki, które załatają dziurę po rezygnacji Bogdanki
Kibice w Lublinie muszą się jeszcze uzbroić w cierpliwość. Być może już niedługo będzie wiadomo, czy działaczom uda się pozyskać środki, które załatają dziurę po rezygnacji Bogdanki

Jednak koronnym argumentem przemawiającym na korzyść żużla pozostaje stosunkowo wysoka frekwencja.

- Wierni kibice, którzy w naprawdę dużej liczbie pojawiają się na stadionie, są naszym największym skarbem. Taką widownią nie może się pochwalić żaden inny klub w regionie. Gdyby rozwój gospodarczy nadążał za frekwencją, byłoby wspaniale.

Rzeczywiście można mówić o podziale na Polskę A i Polskę B?

- To już nie jest Polska B, to w tej chwili Polska C. Z takim określeniem się spotykam. Jeśliby przeanalizować listę aktualnie budowanych dróg czy planowanych inwestycji, to w przypadku Lublina widzimy białą plamę. W porównaniu do terenów zachodnich i centralnych buduje się u nas bardzo mało. Proszę spojrzeć na listę najbogatszych Polaków. Przedstawicieli Lubelszczyzny znajduje się na niej bardzo niewielu, co dokładnie ilustruje sytuację. Jesteśmy daleko w tyle. To głównie efekt uwarunkowań historycznych. Nie jest kwestią dziesięciu lat, a kilku wieków.

Większość inwestycji motoryzacyjnych jest realizowana w Wielkopolsce czy na Dolnym Śląsku. Mimo że mamy tereny upadłego Daewoo czy renomowane uczelnie, to inwestorzy nie patrzą na nas łaskawym okiem. Wybierają miasta zachodnie, gdzie są większe lotniska i jest bliżej do autostrad. Kwestie logistyczne odgrywają decydującą rolę, ale nie można zapominać o polityce. Lublin nie posiada niestety silnego lobby w sejmie czy senacie, będąc słabo reprezentowanym na szczeblu krajowym.

Klubom ze wschodniej Polski trudniej funkcjonować i odnosić sukcesy niż tym ulokowanym na terenach zachodnich i centralnych?

- Ogólnie rzecz biorąc - tak, choć są wyjątki od reguły. Na przykład Rawicz boryka się z poważnymi kłopotami, z kolei położony po drugiej stronie kraju Rzeszów dzięki panie Marcie Półtorak dysponuje wysokim budżetem. Rzeszów ma również znacznie lepsze perspektywy gospodarcze niż Lublin, choć oba miasta leżą stosunkowo blisko siebie. My idziemy we właściwym kierunku, aczkolwiek brakuje tej decyzyjności. Właściciele większości lokalnych firm znajdują się zupełnie gdzie indziej; sporo przedsiębiorstw niestety upadło. Sport jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem życia gospodarczego.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: