Kus od kilku sezonów był blisko podpisania kontraktu z klubem z Grodu Lecha, ale zawsze decydował się na oferty innych zespołów. Teraz jednak związał się roczną umową ze spadkowiczem z Enea Ekstraligi. Jak sam mówił w rozmowie z naszym portalem, ma nadzieje na wywalczenie miejsca w składzie.
Kasper reprezentował gnieźnieński klub w latach 1992-1996 oraz 2000-2002. W tym czasie wywalczył dla swojego polskiego zespołu 1373 punkty, a trzydzieści spotkań zakończył jako niepokonany. W Gnieźnie zdobywał średnio dwanaście punktów na mecz (12,713). Kibice czerwono-czarnych po dziś dzień pielęgnują pamięć po zmarłym w 2006 roku zawodniku. Na obiekcie przy Wrzesińskiej 25 znajduje się również poświęcony mu Obelisk.
Kus podkreśla, że Kasper miał ogromny wpływ na kształt jego jazdy. - Mam bardzo dobre wspomnienia związane z Antoninem. To właściwie on nauczył mnie jeździć u progu mojej kariery, powiedział mi sporo o przygotowywaniu silników. Mieliśmy bardzo dobry kontakt - przyznał 25-letni Czech.
Co ciekawe, w teamie Kusa znajduje się wieloletni przyjaciel i mechanik "Toniczka", Martin Kurz. - Martin cały czas mnie wspiera, jesteśmy jak rodzina. Gdyby nie to, że poleciał do Miami, to na pewno byłby ze mną w Gnieźnie podczas ostatniego zgrupowania. Miał już jednak dużo wcześniej zabukowany bilet. Podczas zawodów w sezonie nie zabraknie go jednak przy moim boku - powiedział.
Kus jest świadom tego, że choćby zbliżenie się do wyników Kaspera będzie ekstremalnie trudne. - Wiem, że Antonin był w Gnieźnie prawdziwą ikoną. Nawiązanie choćby do części jego sukcesów będzie bardzo trudne. Mam nadzieję, że dzięki mnie kibice Startu przypomną sobie o czeskich żużlowcach - zakończył.