Spojrzenie z zachodu (2): Uchwała FIM? Ciągle stoimy w miejscu

Jest! Wyrazili zgodę! Uchwała FIM zawieszona! Światowy żużel uniknął kompromitacji! Ile takich bon motów słyszeliście w ostatnich kilku dniach?

W tym artykule dowiesz się o:

Bo ja z różnych stron bardzo dużo i przyznam, że jeszcze trochę i rzeczywiście uwierzyłbym w ideę żużla bezkonfliktowego, rajskiego, w którym liczy się tylko ściganie, prawdziwe emocje i prawdziwy speedway, a nie interesy i "interesiki" kilku panów. Dopiero po kilkunastu minutach mentalnie otrzeźwiałem i błyskawicznie stwierdziłem, że uchwała FIM w sprawie zniesienia zakazu startów uczestników SGP w SEC nic nie zmienia. Ona wręcz cofa cały nasz żużlowy cyrk na medialne peryferia i sprawia, że właściwie wciąż nic nie wiemy. Wojna wstrzymana, ale tylko na moment, bo przecież czas - szczególnie w sporcie - biegnie w tempie iście sprinterskim.

Zawieszenie uchwały Międzynarodowej Federacji Motocyklowej obrazuje brutalnie kilka rzeczy, po których kibicowi wcale nie powinno być do śmiechu. Po pierwsze: to tylko wstrzymanie konfliktu, który wybuchnie pewnie za kilka miesięcy ze zdwojoną siłą. Dlaczego nikt w FIM nie zdecydował się podjąć rozwiązania najmądrzejszego? Niestety, ale przez rok wszyscy stoimy w miejscu. Wydanie zgody żużlowcom na starty gdzie się tylko da - aż się prosi, by umożliwić kibicom delektowanie się wszelkimi możliwymi produktami. A żużlowcy? Niech uprawiają ten swój objazdowy cyrk i zarabiają, gdzie tylko mogą. Mnie to nie przeszkadza, bo od lat przyzwyczajony jestem do obserwowania wielkich gwiazd i mniejszych "gwiazdeczek" w kilku wymiarach - czyli startach w różnych ligach. Skoro więc myślimy wolnorynkowo, bądźmy konsekwentni. FIM-owi daleko jednak do rozsądku. Lepiej odwlec w czasie spór, bo tak prościej i wygodniej. Umyć ręce i poczekać, co się stanie. Brawo!

Jeśli prawdą jest fakt, że FIM odstąpiła od zakazu startów w SEC i SGP po sugestiach firmy BSI, to jest to nie tylko smutne, ale wręcz karygodne i niedopuszczalne, by nie powiedzieć: żenujące. Angielska firma jest stroną w sporze, prawda? Jakim więc cudem Anglicy mogli naciskać szefów z FIM? Tu chyba mamy odpowiedź: w federacji żużel wciąż mało kogo obchodzi, a speedwayowe konflikty są pewnie czymś w rodzaju sporu małych dzieci w piaskownicy, które nie mogą się między sobą dogadać i nikogo tak naprawdę nie interesują. FIM wyraźnie nie angażuje się w tę dziecinadę i przepychanki, bo po prostu nikomu z centrali nie chce się za bardzo tym całym żużlowym bałaganem zająć. Smutne to, ale przypuszczam, że prawdziwe…

Chciałbym być takim optymistą jak choćby Jacek Gajewski, który wyraził na łamach sportowefakty.pl nadzieję, że całe zamieszanie można wykorzystać po to, by sprowokować dyskusję. Tylko kto z kim miałby dyskutować? I o czym? Pewnie do brytyjskich mędrców dotarła informacja, że z kasą może być różnie, więc mogli się trochę wystraszyć po deklaracjach kilku firm o wycofaniu. Gdyby jednak Angole naprawdę przestraszyli się polskiej szabelki, już dziś podjęliby kroki ku zgodzie, a FIM nie miałaby dylematu, co z tym fantem - w postaci SEC-u - zrobić. Nie dajmy się więc zwariować i nie wiwatujmy na cześć zwycięzców, bo nikt na razie nie wygrał. Na chwilę wszyscy wrócili na swoje pozycje czekając jedynie, co zrobi przeciwnik.

Co może wydarzyć się dalej? Scenariusz napisze samo życie, a nie panowie zasiadający we władzach FIM-u i brytyjska firma, która musi teraz zagrać va banque. W jaki sposób? BSI nie tylko powinna, ale wręcz musi pokazać, że zarządzany przez nią produkt czyli Grand Prix jest na poziomie wyższym niż indywidualne mistrzostwa Europy. Brytyjczycy po prostu nie mają wyjścia. Po zadymie, na której mimo wszystko, sporo stracili, muszą zaoferować żużlowemu światu nowoczesny i atrakcyjny produkt. Nie wiem, jak to zrobią, skoro przez kilka lat trudno było wskazać jakieś pomysły, po których kibic zapiałby z zachwytu. Popularyzacja tej dyscypliny sportu, czyli coś o czym BSI mówi od wielu lat, a czego nie jest w stanie dokonać, to pierwszy punkt. Są jednak kolejne, chociażby źródło finansowe i przyciągnięcie do żużla poważnych sponsorów. Żużlowcy muszą wiedzieć, że jazda w Grand Prix, bez względu na zajmowane miejsce, po prostu im się opłaca. Niestety, jestem przekonany, że chłopcy z BSI nie zrewolucjonizują tej dyscypliny, a świat sportowego marketingu nie padnie przed nimi na kolana. Nikt nie wpadnie na to, by Grand Prix transmitował np. Eurosport prawda? O żadnej dyskusji i merytorycznej wymianie poglądów nie ma mowy. Podobnie, nie liczmy na kompromis, bo rozbieżność interesów jest tak wielka, że o jakiejkolwiek jednomyślności nie może być mowy. Radości i euforii nie ma pewnie także w ekipie One Sport, która jest świadoma, że swój żużlowy kapitał może budować tylko na bardzo krótkotrwałych fundamentach, a to nie wróży dobrze.

Na początku 2015 roku wrócimy więc do punktu wyjścia, bo ten rok niczego tak naprawdę w układzie sił nie zmieni. Rok na przeczekanie? Chyba tak. Nawet na pewno.

Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: