Bydgoszcz z dylematem. Dzika karta dla znanego czy lokalnego zawodnika?

Decyzja Tomasza Golloba, który zrezygnował z przyjęcia dzikiej karty na zawody Grand Prix w Bydgoszczy jest nie lada problemem dla organizatorów. Czy znajdą godnego zastępcę tego zawodnika?

Informacja, iż Tomasz Gollob nie pojawi się na zawodach w Bydgoszczy pojawiła się krótko po tym, jak światło dzienne ujrzała uchwała FIM, mająca zakazać zawodnikom startującym w SGP startów w IME. Gollob podkreślał, że nie wyobraża sobie, aby w tej sytuacji mógł przyjąć zaproszenie na Grand Prix Europy w Bydgoszczy. Pomimo że zakaz FIM został ostatecznie zawieszony, Gollob nie zmienił już swojej decyzji.

Nie ulega wątpliwości, że w związku z nieobecnością najbardziej zasłużonego polskiego zawodnika, organizatorzy będą mieć problem z wypełnieniem bydgoskiego stadionu. Wielu kibiców zamierzało bowiem przybyć na kwietniowe zawody właśnie ze względu na udział Tomasza Golloba. Bydgoszcz, do spółki z BSI, ma tym samym twardy orzech do zgryzienia. Czy dziką kartę powinien otrzymać jeden z czołowych polskich żużlowców? A może lepiej postawić na jednego z lokalnych zawodników?

Gdy zawody Grand Prix gościły w Bydgoszczy w 2013 roku, dziką kartę otrzymał Krzysztof Buczkowski. Żużlowiec ten uzbierał wówczas sześć punktów i zakończył zmagania na jedenastej pozycji. Choć "Buczek" opuścił Polonię i przeniósł się do tarnowskiej Unii, w dalszym ciągu cieszy się dużą sympatią ze strony bydgoskich kibiców. Brani pod uwagę mogliby być także żużlowcy, którzy będą bronić barw "Gryfów" w najbliższym sezonie. Sceptycznie do takiego rozwiązania podchodzi jednak ekspert naszego portalu, Jacek Gajewski. - Moim zdaniem nie ma to większego sensu. Zawodnicy ścigający się na co dzień w barwach Polonii nie mają bowiem żadnej szansy na osiągnięcie pozytywnego wyniku w tych zawodach - ocenił.

Czy Bydgoszcz postawi na jednego z lokalnych zawodników?
Czy Bydgoszcz postawi na jednego z lokalnych zawodników?

Zdaniem Krzysztofa Cegielskiego, żużlowcem Polonii, któremu warto byłoby dać szansę jest Szymon Woźniak. Zawodnik, który mimo ofert z Enea Ekstraligi zdecydował się pozostać w Bydgoszczy, ma przed sobą ostatni rok w wieku juniora. - Szymon zostałby w ten sposób wrzucony na głęboką wodę, ale kiedyś taki moment musi przecież nastąpić. Biorąc pod uwagę to, że zawody odbywałyby się na jego lokalnym torze, mógłby pokusić się o całkiem dobry wynik - stwierdził Cegielski.

Innym, znacznie bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem, na które mogą zdecydować się organizatorzy, jest przyznanie dzikiej karty jednemu z czołowych polskich zawodników. - Myślę, że na takim rozwiązaniu frekwencja by nie ucierpiała. Kibice chcą oglądać tych żużlowców, którzy mają jakieś szanse na zaistnienie w zawodach - ocenił Jacek Gajewski, który proponuje, by dziką kartę otrzymał zawodnik Unibaksu Toruń - Adrian Miedziński. - Adrian, jak wszyscy pamiętamy, wygrał ostatnią rundę Grand Prix w Toruniu. To solidny zawodnik, który potrafi ścigać się ze światową czołówką. Jego obecność z pewnością przyciągnęłaby na trybuny kibiców z Torunia - zapewnia.

Arian Miedziński to jednak nie jedyny z czołowych polskich zawodników, którzy powinni być brani przez organizatorów pod uwagę. Do walki o półfinał turnieju w Bydgoszczy włączyć mogliby się tacy żużlowcy jak Paweł Przedpełski, Maciej Janowski, Janusz Kołodziej czy Patryk Dudek. - Każda z tych kandydatur jest tak naprawdę dobra. Trudno powiedzieć czy jest taka możliwość, ale organizatorzy zawodów powinni wstrzymać się z przyznaniem dzikiej karty do początku ligowego sezonu. Wówczas, spoglądając na wyniki, wybraliby tego zawodnika, który byłby po prostu w najwyższej formie - zaproponował Cegielski.

- Obecność Adriana z pewnością przyciągnęłaby na trybuny kibiców z Torunia - uważa Gajewski
- Obecność Adriana z pewnością przyciągnęłaby na trybuny kibiców z Torunia - uważa Gajewski

Dyskutując o obsadzie zawodów, organizatorzy nie powinni myśleć tylko i wyłącznie o frekwencji na trybunach. Trzeba bowiem pamiętać, że dzika karta na turniej w Bydgoszczy może być prawdziwą szansą dla niejednego zawodnika. - Warto wybrać jednego z żużlowców, którzy w niedalekiej przyszłości mogą do cyklu Grand Prix trafić. Organizatorzy powinni pomyśleć także o dobru tych zawodników. Okazji do tego, by startować z dziką kartą jest przecież niewiele. Poza tym wątpię, by postawienie na lokalnego zawodnika, typu Buczkowski czy Kościecha, w znaczący sposób poprawiło frekwencję na trybunach - zakończył Jacek Gajewski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: