Jedna z dwóch dzikich kart na eliminacje GP 2015 dla Kołodzieja? "Jest na to szansa"

Tylko jeden z dwóch zawodników Grupy Azoty Unii Tarnów awansował do finału ZK z turnieju eliminacyjnego w Krakowie. Kierownik ekipy Jaskółek Paweł Baran wziął w obronę obolałego Janusza Kołodzieja.

29-latek wycofał się już po pierwszym swoim wyścigu. Dowiózł w nim dwa punkty, ale począwszy od drugiego okrążenia, kiedy jeszcze prowadził zaczął wyraźnie słabnąć. Jak się okazało Indywidualny mistrz Polski jadąc na ambicji próbował przezwyciężyć ból jaki doskwierał mu, po czwartkowym upadku w treningu punktowanym na obiekcie w Lesznie. Zamieszani w niego byli jeszcze jeździec gospodarzy Nicki Pedersen i kolega klubowy "Jaśka" Mateusz Borowicz. - Można powiedzieć, że Janusz przystąpił do tych zawodów z marszu, wpadł na nie prosto ze szpitala. Wszyscy byliśmy świadkami jak z okrążenia na okrążenie słabnie. Dlatego słusznie zdecydował wycofanie z zawodów. Nie było sensu podejmować wielkiego ryzyka jakim było kontynuowanie tego turnieju - powiedział Baran.

W sobotę i niedzielę tarnowianie mają się zmierzyć w dwumeczu sparingowym z PGE Marmą Rzeszów. Najpierw w Małopolsce, a potem na Podkarpaciu. Czy reprezentant Polski zdąży się do tego czasu wyleczyć? - Kolejne daty startów grają na korzyść Janusza. Do kolejnego weekendu jest zdecydowanie więcej czasu niż od tego wypadku, który wydarzył się w czwartek, a musiał stawić się na zawodach już w niedzielę. W piątek mamy trening i pewnie wtedy też podejmie ostateczną decyzję, co do ewentualnej rywalizacji w sobotę - zakomunikował.

Być może wychowanek biało-niebieskich nie zdecydowałby się na uczestnictwo w turnieju gdyby nie to, że finał odbędzie się na jego domowym torze w Tarnowie, a miejscowi fani z utęsknieniem czekają na każdy występ lokalnego idola. Oprócz tego była to też pierwsza z szans na dostanie się do międzynarodowych eliminacji cyklu Grand Prix 2015. Na doskonale znanym sobie obiekcie Kołodziej byłby niewątpliwie murowanym faworytem do znalezienia się w pierwszej czwórce, która tego zaszczytu dostąpi. - Tak nawiasem mówiąc to Janusz nie ma zamkniętych drzwi do cyklu. Nominacji jest sześć. Pierwsza czwórka z finału Tarnowie plus dwie dzikie karty. Dlatego uważam, że wszystko jest przed Januszem i nie mamy się co załamywać i mówić, że Kołodziej nie ma szansy dalszego uczestnictwa w eliminacjach, bo to nieprawda. Jednak do turnieju finałowego zostało jeszcze sporo czasu i wiele może się zdarzyć więc gdybanie nie ma sensu - oznajmił kierownik zespołu aktualnych brązowych medalistów DMP.

Z bardzo dobrej strony pokazał się za to Krzysztof Buczkowski, który pokazał solidną jazdę dzięki czemu z dorobkiem dwunastu oczek na wielkim spokoju znalazł się w premiowanej przepustką do finału piątce. - Dużą zaletą Krzyśka jest to, że każdego wyjazdu na tor, treningu czy zawodów szybko wyciąga wnioski. To przynosi owoce w postaci dobrej formy. Na tę chwilę i w tym turnieju najważniejszy był awans - kwitowała krótko prawa ręka trenera Marka Cieślaka.

Największym poszkodowanym we wspominanym wyżej leszczyńskim karambolu okazał się najmłodszy z tercetu - Mateusz Borowicz. Junior ekipy z Mościc opuścił już co prawda szpital, ale następną partię badań będzie przechodził w miejscu swojego zamieszkania. - Mateusz wrócił już do Częstochowy i będzie się dalej diagnozował. Bo tak naprawdę dalej w stu procentach nie wiemy co jest z jego kręgosłupem. Jedno badanie pokazuje, że pęknięte są kręgi, a drugie mówi, że nic nie jest pęknięte. Jesteśmy z nim w stałym kontakcie. Jeśli będzie miał dla nas jakieś nowe i ważne wieści to z pewnością je przekażemy do opinii publicznej - zakończył Paweł Baran.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: