Jeszcze niedawno wszystko wskazywało na to, że zawodnik MDM Komputery ŻKS Ostrovii wystąpi w historycznej rundzie cyklu Grand Prix w fińskim Tampere. Tym czasem nominację na te zawody otrzymał Joonas Kylmaekorpi.
Timo Lahti jest zbulwersowany całą sytuacją, ponieważ od początku mocno zaangażował się w całe przedsięwzięcie i mocno je promował poprzez wiele akcji marketingowych. Na początku października ubiegłego roku Fin skontaktował się z Fińską Federacją Motocyklową w sprawie szybszego przyznania dzikiej karty w związku z odpowiednim rozpropagowaniem imprezy. Kandydatami byli wtedy właśnie Lahti i Kylmaekorpi. W rozmowie telefonicznej, która miała miejsce w październiku i poznaniu stanowiska wszystkich zainteresowanych stron ogłoszono, że Finem, który wystąpi w Tampere będzie Timo Lahti. W regulaminie cyklu Grand Prix widnieje możliwość zaproponowania żużlowca do dzikiej karty przez krajową Federacją, która wytypowała reprezentanta ostrowskiego klubu.
Ostatecznie 22 marca przepustkę do startu w Grand Prix Finlandii 22 marca przyznano Kylmaekorpiemu, co wywołało niemałe zamieszanie w obozie Lahtiego. - Gdyby decyzja zapadła jesienią nie byłoby problemu, a w tym momencie jest ona niepoważna. Dałem z siebie wszystko, aby reprezentować mój ojczysty kraj w najtrudniejszych możliwych zawodach. Wypowiedzi o rzekomym osiągnięciu szczytu wypromowania swojego nazwiska brzmi dla mnie jak żart - mówi w rozmowie z naszym portalem Lahti.
- W ubiegłym sezonie jako 21-latek byłem jedynym Finem, który uzyskał awans do Grand Prix Challenge. W związku z tym odpuściłem nawet finał indywidualnych mistrzostw Finlandii, który wywalczyłem w 2012 roku. U progu tegorocznej rywalizacji wydaje mi się, że moje wyniki są dobre, dlatego jestem rozczarowany - kontynuuje Fin.
- Najbardziej ubolewam nad faktem, że kilka osób ominęło propozycję fińskiej Federacji, którą muszę pochwalić. Na każdym kroku widać było profesjonalizm i cieszę się, że dali mi szanse wykorzystania tego wydarzenia w moim marketingu. Dowodem sukcesu są świetne wyniki promocji. Wszystko wywróciło się jednak do góry nogami i spowodowało wielkie straty związane ze startami w tegorocznym sezonie. Obiecaliśmy sponsorom zdecydowanie więcej i teraz będziemy musieli zapłacić frycowe - zakończył zawodnik Eastbourne Eagles.