Unibax sam przeciwko wszystkim - rozmowa ze Sławomirem Kryjomem

- Żadnych nerwowych ruchów nie będzie, ale wierzę, że niektórzy nasi zawodnicy przebudzą się ze zimowego snu - mówi po sensacyjnej porażce Unibaksu w Gdańsku Sławomir Kryjom.

Jarosław Galewski: Pewnie długo nie mógł pan zasnąć po meczu w Gdańsku. Dziś, kiedy emocje już trochę opadły, potrafi pan wyjaśnić, co stało się w niedzielę z Unibaksem Toruń?

Sławomir Kryjom: To jest dobre pytanie. Trudno to wyjaśnić, ale wydawało mi się w pewnym momencie, że mamy mecz pod kontrolą. Wszystko szło dobrze do wypadku Emila Sajfutdinowa, który doznał kontuzji barku. Od tego momentu zaczęły się dziać rzeczy niewyobrażalne. Można powiedzieć, że niemożliwe stało się możliwe. Z kretesem polegliśmy w trzech ostatnich biegach. Ciężko powiedzieć, czy zabrakło sprężenia czy też pojawiła się nadmierna pewność siebie. Dostaliśmy kubeł zimnej wody na nasze głowy. Mam nadzieję, że po wczorajszym meczu niektórzy zawodnicy obudzą się z zimowego snu. Musi do nich dotrzeć, że sezon 2014 już się zaczął.

Wylała się na Was fala krytyki. Wszyscy mówią, że jesteście na kolanach i Unibax to bardziej dream niż team...

- Z tym wszystkim sobie akurat spokojnie poradzimy. Można powiedzieć, że jedziemy sami przeciwko wszystkim. Myślę, że ze sferą mentalną wszystko będzie w jak najlepszym porządku. Mamy w drużynie doświadczonych zawodników. Liczę, że od następnej kolejki wszyscy wyciągną wnioski. Oby w końcu zaczęli jechać na swoim poziomie. Innego rozwiązania sobie nie wyobrażam. Na pewno to nie jest czas, żeby podejmować nerwowe ruchy. Sytuacja, w której Oskar Fajfer, Paweł Przedpełski i Wiktor Kułakow zdobywają więcej punktów od Adriana Miedzińskiego, Tomasza Golloba i Chrisa Holdera, daje jednak sporo do myślenia.

Mówi pan, że spotkanie było pod kontrolą do kontuzji Sajfutdinowa. Ten mecz można było jednak spokojnie uratować, gdyby nie "zawaliła go" wspomniana trójka. Jak oni się tłumaczyli?

- Nie chcę oceniać nikogo indywidualnie. To jeszcze nie jest czas i miejsce. Na razie zdecydowanie wolę pozostać przy ocenie, że wczoraj nie zagraliśmy jako drużyna. Nie chcę dziś nikogo karcić ani chwalić. Kibice mają prawo wyciągnąć swoje wnioski choćby na podstawie zdobyczy punktowej poszczególnych żużlowców. Jeśli miałbym jednak postawić komuś jakiś plus przy nazwisku, to jedynie nowym zawodnikom - Emilowi, Oskarowi i Wiktorowi. Oni razem zrobili więcej niż od nich oczekiwaliśmy. To nie jest jednak tak, że powinniśmy się tłumaczyć tym, że po kontuzji Emila zabrakło zawodników. Mamy mocny skład i teoretycznie pozostali powinni byli unieść ciężar walki. Tak się niestety nie stało. Trzeba to zweryfikować i wyciągnąć wnioski. W kolejnych meczach nie ma już miejsca na takie wpadki.

Pana zawodnicy pewnie mają w głowie myśl, że być może mogą sobie pozwolić tylko na jeszcze jedną przegraną.

- Wystarczy, że mają w głowie myśl, że zaczynamy z ośmioma punktami na minusie. Ta sytuacja jest już wystarczająco niekomfortowa. Tak samo było przed pierwszym meczem w Gdańsku i tak jest nadal. Nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Trzeba wziąć się w garść i w końcu pokazać kawałek dobrego żużla. Mamy potencjał, żeby jechać na najwyższym poziomie i wygrać w tym roku z każdym.

Przed kolejnymi meczami ogłosi pan alarm i podejmie jakieś konkretne działania?

- Atmosfera jest spokojna i to dobrze. Spokój służy pracy i osiąganiu celów. Żadnej nerwówki na razie nie będzie. Trzeba sobie jednak uczciwie powiedzieć, że znowu coś niedobrego dzieje się ze zdrowiem naszego zespołu. W krótkim czasie tracimy kolejnego z liderów. Bez zdrowia ani szczęścia nie zbuduje się sukcesu - nawet mając samych bardzo dobrych żużlowców w składzie. Każda kontuzja wpływa negatywnie na pozostałych członków drużyny. Musimy postawić na nogi jak najszybciej Darcy`ego Warda i Emila Sajfutdinowa. Nie będziemy jednak tego robić na wariackich papierach. Mamy w Toruniu specjalistów z najwyższej półki i wszystko wydarzy się pod ich nadzorem. Zobaczymy, jaki będzie skład na mecz z Wrocławiem na Motoarenie.

Wrocławianie też mają swoje problemy. To dobrze, że jedziecie teraz z Betardem Spartą a nie Stalą Gorzów czy Grupą Azoty Unią Tarnów? Oba te zespoły są "w gazie".

- Nie patrzę na to w ten sposób. Ekstraliga jest bardzo mocna i na dziś nie potrafię przewidzieć, w jakiej formie w poniedziałek będzie Troy Batchelor, który słabo pojechał w pierwszym meczu. Do rozwiązania jest sporo zagadek. To dotyczy wielu zespołów. Musimy zrobić wszystko, żeby wygrać ten mecz. To inauguracja przed naszymi fanami. Musimy zwyciężyć. Nie mamy innego wyjścia. Trzeba dać z siebie wszystko, bo interesują nas w tym roku też punkty bonusowe. Mamy minusowy dorobek, meczów jest 13, a my mamy nadal minus osiem, a nie minus sześć punktów tak jak zakładaliśmy. To będzie ciężki tydzień. Będziemy eliminować wszystkie mankamenty.

W środowisku żużlowym - zwłaszcza w gronie mechaników - mówi się, że Unibax za bardzo zawierzył Peterowi Johnsowi. Na silniki, które przygotowuje ten tuner, narzeka wielu żużlowców. W Toruniu z jego usług korzysta większość drużyny. Macie rzeczywiście problem?

- Osobiście patrzę na sprawę inaczej. Konkurencja Petera Johnsa po prostu nie śpi. On w mojej ocenie nie będzie mieć już takiej przewagi technologicznej, jaką miał w ubiegłym roku. Teraz brylują w tym skandynawscy mechanicy - Jan Anderson, Flemming Graversen czy Finn Rune Jensen. Nasi młodzi zawodnicy posiadają jednostki napędowe również od tych tunerów. Jesteśmy zabezpieczeni z każdej strony.

A seniorzy?

- Mają zawodowe kontrakty i jestem przekonany, że nie śpią. Sami muszą dbać o to, żeby ich sprzęt był jak najwyższej klasy. W mojej ocenie nie są uzależnieni od Petera Johnsa. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Nie demonizowałbym temu problemu. Uważam, że silniki, które dostają od tego tunera, są bardzo dobre. Problemu sprzętowego w Unibaksie nie widzę.

Wybrzeże Gdańsk jednak nie będzie outsiderem?

- Na pewno nie muszą nim być. Ja już wcześniej mówiłem, że w Gdańsku nie będzie łatwo. Wtedy niektórzy pukali się w głowę. Rzeczywistość okazała się brutalna. Mieliśmy sporą zaliczkę, ale gdańszczanie się zebrali i pokazali, że bardzo dobrze czują się na swoim torze. Przede wszystkim świetnie pojechali Mroczka, Madsen i Pieszczek. To była siła napędowa Wybrzeża.

Inni też zostawią punkty nad morzem?

- Nie będę zdziwiony, jeśli inne teoretycznie wyżej notowane zespoły pogubią punkty na torze w Gdańsku. Dla nas byłoby dobrze, gdyby gdańszczanie wygrywali u siebie. Tego im serdecznie życzę.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: