Po pierwszych wyścigach nic nie wskazywało na sensację. Unibax Toruń wyszedł na sporą przewagę, a gdańszczanie mogli korzystać z rezerw taktycznych. - Zaczęliśmy bardzo dobrze, ale później nie wiem co się stało z drużyną. Jechaliśmy bardzo słabo, a to nasz pierwszy mecz w sezonie, w którym nie możemy przegrać zbyt wielu spotkań. Powinniśmy wygrać, ale zaspaliśmy w kluczowym momencie, w którym Wybrzeże spisywało się świetnie. Gratulacje dla gdańszczan - powiedział Chris Holder.
Mistrz świata z 2012 roku był bardzo wolny na trasie. - Zgadzam się z tym. Nie wiem dlaczego tak było. Na pewno nie była temu winna kontuzja. Może byłem trochę zmęczony eskapadą z Nowej Zelandii po Grand Prix? Wróciliśmy do Europy we wtorkowe popołudnie. Sam się zastanawiam nad tym dlaczego pojechałem tak, jak pojechałem. Nie mogłem znaleźć odpowiedniej prędkości w motocyklu. Ogólnie mieliśmy problemy na torze. Emil upadł na prowadzeniu, a Adrian stracił prowadzenie ratując się przed upadkiem. Nie był to nasz dzień - zauważył Australijczyk.
Czy nie było więc tak, że naszpikowana gwiazdami drużyna z Torunia pojechała do Gdańska zbyt pewna siebie? - Wiem, że mamy bardzo silny zespół na papierze, ale wiemy, że trzeba to też przełożyć na tor. Czuliśmy wielką presję, aby wygrać. Początek był bardzo dobry, jednak gdańszczanie pojechali w końcówce bez presji i nie kalkulując wygrali mecz - zakończył Holder.
Źródło: odc. Prawidłowa rozmowa telefoniczna
To się nazywa PECH. Czytaj całość